Do ogłoszenia kadry na mundial zostało raptem kilkanaście minut. W konferencyjnej sali trwały ostatnie przygotowania do ogłoszenia składu na mistrzostwa świata, w korytarzach słychać było głośne rozmowy. Spory o to, kto w drużynie się nie znajdzie. Przecieki o braku Krzysztofa Mączyńskiego podkręcały tempo dyskusji, ale nie powalały nikogo na kolana. "Mąka" wymieniany był przecież w gronie zawodników, którzy mundial z zasięgu wzroku mogą stracić z powodu złego stanu zdrowia. I wtedy pojawiła się informacja, która była jak siarczysty policzek: Glik doznał kontuzji. Szok. O kontuzji informował Łukasz Olkowicz z "Przeglądu Sportowego".
Obecny w sali konferencyjnej Marcin Feddek z "Polsatu Sport" - człowiek, który od lat jest bardzo blisko kadry i jedyny dziennikarz, któremu selekcjoner pozwala obserwować nawet zamknięte treningi - gdy tylko dowiedział się o tych kłopotach, błyskawicznie połączył fakty. Zasugerował, że do nieszczęścia musiało dojść po wykonywaniu przewrotki w czasie gry w siatkonogę. Kamil Glik należy przecież do zawodników lubiących bawić się w taką ekwilibrystykę. Feddek w swojej książce "Dekalog Nawałki" opisywał, że podczas przygotowań do Euro 2016 także w czasie tej zabawy rywalizował z Wojciechem Szczęsnym o to, kto wykona więcej przewrotek.
Tym razem podejrzenie wydawało się skrajnie absurdalne (bo doznać kontuzji w taki sposób, na własne życzenie, tuż przed turniejem życia, to naprawdę trzeba było w przeszłości zajść karmie za skórę), ale jak później miało się okazać - prawdziwe. Potwierdził to nawet na kanale "Łączy nas piłka" sam piłkarz tuż po powrocie ze szpitala.
- Jak jest?
- Średnio, ciężary - tak, w typowy dla Glika sposób wyglądały rozmowy z kumplami z ekipy. Wtedy było już wiadome, że obrońca Monaco musi lecieć do Francji na konsultację z klubowymi lekarzami. I tam zostaną podjęte decyzje, jak będzie wyglądało leczenie. Kamil Grosicki już zdążył napisać, że liczy na cud i możliwość występu swojego kolegi w Rosji, ale tak naprawdę mało kto w to wierzy. Glik poleciał do Francji, by usłyszeć prawomocny wyrok.
Nic w tym dziwnego, że w drużynie odczuwalny był niemały wstrząs. Wszyscy piłkarze doskonale zdają sobie sprawę, jak wiele kadra straci po odesłaniu Glika do domu. To filar, fundament drużyny. Piłkarz, przy którym inni zawsze stawali się lepsi i pewniejsi. To Glik swoją pewnością sprawiał, że kapitalnie w zespole prezentował się także Michał Pazdan. Teraz to Pazdan będzie musiał pełnić rolę gracza trzymającego w ryzach całą defensywę. Jest także czymś absolutnie pewnym, że sztab kadry spędza teraz długie godziny na analizie gry wszystkich środkowych obrońców, którzy zostali na zgrupowaniu i będą musieli dźwignąć ten ciężar. Jan Bednarek już jeden przyspieszony kurs ukończony egzaminem dojrzałości przeszedł w tym sezonie w Premier League. Jest wielce prawdopodobne, że drugi przejdzie podczas mundialu.
I tylko żal, że jeden z ulubieńców kibiców, piłkarz-opoka (w mundialowych eliminacjach zaliczył dziewięć meczów na dziesięć, nie zagrał tylko z Rumunią przez kartki) wypada w takich okolicznościach. Można pisać, że to niepotrzebne ryzyko, nieodpowiedzialność piłkarza - w tym momencie nie ma to już żadnego znaczenia. Boli okrutnie fakt, że Glik nie będzie mógł z resztą drużyny zwieńczyć pewnego okresu w dziejach kadry. Po mundialu ten zespół nie będzie już przecież taki sam. O końcu reprezentacyjnej kariery przebąkiwał Łukasz Piszczek, nie wiadomo co z Kubą Błaszczykowskim, nawet o samym Gliku mówiło się w podobnym kontekście. Mundial miał być kropką w kolejnym, pięknym zdaniu o polskim futbolu spod znaku Nawałki. Miał być stadion w Moskwie, został szpital w Przemyślu. To za Glikiem będzie się ciągnęło do końca życia.
ZOBACZ WIDEO Kadrowicze powinni odpuścić przewrotki w siatkonodze. "To narażanie siebie na odniesienie kontuzji"
Oglądaj mecze reprezentacji Polski w Pilocie WP (link sponsorowany)
Czyli według tych co twierdzą, że tak zawodnik 2-3 tygodnie przed mu Czytaj całość