To miał być turniej jego życia. Gdy przed wylotem Robert Lewandowski strzelał dwa gole Litwie na Stadionie Narodowym, komentator TVP na poważnie zastanawiał się, czy na mistrzostwach świata polski napastnik zostanie królem strzelców.
W 2018 roku w Rosji kapitan reprezentacji Polski przeżył jednak gehennę. Z ostatnich mistrzostw świata Lewandowski przywiózł wyłącznie złe wspomnienia, a dla kibiców był twarzą koszmarnego występu Biało-Czerwonych. Krytyka nabrała ogromnych rozmiarów.
- Gdybym powiedział, że byłem rozczarowany, to byłoby za mało. Byłem przybity - przyznał kilka miesięcy później.
ZOBACZ WIDEO: Niepokojące informacje przed mundialem. "Część zawodników może mieć problem"
W Katarze kapitan kadry ma szansę odgonić złe duchy i wymazać z pamięci traumę mistrzostw świata. Szansę pierwszą i prawdopodobnie ostatnią.
Miał być turniej życia
A miało być inaczej. Po ćwierćfinale na mistrzostwach Europy we Francji to właśnie dwa lata później Biało-Czerwoni mieli odnieść prawdziwy sukces. Zwłaszcza Lewandowski miał rozegrać wreszcie turniej godny swojej kariery. Na Euro 2016 grał dobrze, jednak strzelił tylko jednego gola.
Eliminacje do turnieju w Rosji były jego popisem. Tak naprawdę to wprowadził drużynę na MŚ na własnych plecach. Strzelił aż 16 bramek i został królem strzelców. Świetnie spisywał się też w Bayernie - został najlepszym strzelcem Bundesligi (29 goli w 33 meczach) a co wydawało się znakomite dla kadry, wiosną nie grał w każdym meczu po 90 minut, zyskując oddech przed MŚ.
W losowaniu Polacy trafili na Kolumbię, Senegal i Japonię. Zestaw egzotyczny, według kibiców zdecydowanie do pokonania. Los nie przydzielił nam giganta, jak Niemców dwa lata wcześniej. Im bliżej było jednak startu mistrzostw, w głowach zawodników zaczął pojawiać się niepokój.
Przede wszystkim, Lewandowskiemu oraz kilku innym liderom nie spodobała się decyzja Adama Nawałki. Po eliminacjach ówczesny selekcjoner kadry postanowił zmienić taktykę i Biało-Czerwoni zaczęli grać w ustawieniu 1-3-5-2, co według piłkarzy nie było dobrym posunięciem.
W sześciu sparingach przed MŚ Polacy odnieśli tylko dwa zwycięstwa. Coś się zacięło - rozregulowała się defensywa, stwarzaliśmy też mniej sytuacji pod bramką rywali.
- To ile strzelę goli na mundialu, jest zależne od tego, ile będę miał sytuacji. We Francji miałem maksymalnie trzy i trudno było zdobyć gola. Jeśli otrzymam dobre podanie, to na pewno będzie mi łatwiej, ale nie wyczaruję gola z niczego - ostrzegał tuż przed turniejem Lewandowski w TVP Sport.
Koszmar
Obawy piłkarzy okazały się słuszne. Na dodatek przygotowania przed turniejem okazały się zabójcze dla ich organizmów. Powtórzono manewr sprzed ME w Francji, jednak sytuacja wielu piłkarzy była inna. Na dodatek na bazę kadry podczas MŚ wybrano Soczi, gdzie potężne temperatury i wysoka wilgotność nie dawały wytchnienia.
Efekt był dramatyczny.
W pierwszym meczu z Senegalem przegraliśmy 1:2 po absurdalnych błędach indywidualnych. Z Kolumbią było jeszcze gorzej - nawet wynik 0:3 nie oddawał różnicy klas w grze obu drużyn. Na Lewandowskiego, który nie wyróżnił się niczym w obu spotkaniach, wylała się ogromna krytyka.
- Jako kapitan reprezentacji zawsze będę stał za piłkarzami, kadrą, trenerem. W ostatnich latach wyciskaliśmy z tej drużyny 110%. Przez ostatnie 4 lata daliśmy naprawdę bardzo wiele, teraz spisaliśmy się źle, ale nie jesteśmy w stanie przeskoczyć tego, że jesteśmy jako drużyna na takim poziomie, a nie innym - mówił podłamany na konferencji prasowej po porażce z Kolumbią.
Zarzuty bywały merytoryczne, bywały też absurdalne. Jak te po spotkaniu z Senegalem, gdy po końcowym gwizdku Lewandowski podszedł do siedzącej blisko murawy żony Anny i ją pocałował. Nawet to wywołało burzę w internecie.
- To był tak trudny moment. Jak chyba każdy człowiek szukałem wsparcia w najbliższych. Wiedziałem, że nie poszło, jak trzeba, że zawiodłem. Po zwycięstwach też cieszę się z Anią, a po porażkach jest znacznie trudniej, bo od najbliższych oczekuje się wsparcia. Ktoś, kto nie rozumiał tego, że szukałem kontaktu z żoną, nie wie, jak wygląda życie sportowca - tłumaczył kilka miesięcy po MŚ w rozmowie z WP SportoweFakty (WIĘCEJ TUTAJ).
Wtedy publicznie skrytykował też decyzję Adama Nawałki dot. zmiany systemu.
- Nowa taktyka wprowadziła chaos, a chaos spowodował, że spadła nasza pewność siebie. Brakowało zagrań w ciemno, a to z kolei sprawiało, że nikt z nas nie czuł się swobodnie. Te zmiany były niepotrzebne, to był najgorszy czas na wprowadzanie ich do drużyny, która dobrze funkcjonowała - grzmiał.
"To wciąż boli"
Choć minęły cztery lata, Lewandowski wciąż ma w głowie turniej w Rosji. Kilka tygodni temu wyznał w wywiadzie dla FIFA, że na wspomnienie poprzednich mistrzostw świata wciąż czuje ból.
- To było jedno z największych rozczarowań w mojej karierze. Nie miałem żadnych szans, nie strzeliłem ani jednego gola, to wciąż boli. To była porażka zarówno z mojej strony, jak i całego zespołu. Ogromne rozczarowanie - przyznał.
Choć na kolejnym turnieju, ubiegłorocznych mistrzostwach Europy, reprezentacja Polski także nie wyszła z grupy, Lewandowski był jednym z kilku graczy do których tym razem kibice nie mogli mieć pretensji. Kapitan strzelił na ME trzy gole i dzięki niemu do ostatnich minut trzeciego meczu ze Szwecją walczyliśmy o awans do 1/8 finału.
Trauma z MŚ wciąż siedzi w głowie jednego z najlepszych piłkarzy na świecie. W Katarze będzie miał być może jedyną szansę na jej pogrzebanie. Mimo że w wieku 35 lat jest okazem zdrowia, za cztery lata Lewandowski nie będzie pełnił już tak ważnej roli w reprezentacji Polski.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty