Michał Kołodziejczyk z Moskwy
Ta reprezentacja jest autentyczna. Napisała swoją historię siłą charakteru. Łatwo jej kibicować, bo nie zadziera nosa, a przekonuje, że warto walczyć o swoje do samego końca i nigdy się nie poddawać. Nie składa się z samych gwiazd, ale na pewno z samych twardzieli. Dzisiaj w Moskwie zagrają dla nas mężczyźni po przejściach, którzy kiedyś sobie mundial wymarzyli, później go wyszarpali losowi, a teraz będą już tylko spełniać marzenia.
W czasie konferencji na stadionie Spartaka nie było spuszczonych głów i szukania drobnych pod stołem. Nie było rozbieganego wzroku i nerwowej zabawy korkiem od butelki z wodą mineralną. Był spokój i pewność siebie - ale taka dobra, nie mająca w sobie nic z pychy. Jakub Błaszczykowski, Kamil Grosicki i Grzegorz Krychowiak wyglądali, jakby naprawdę doskonale zdawali sobie sprawę, przed jakim stają zadaniem i wiedzieli, że są mu w stanie sprostać. Przyjechali do Rosji zagrać kilka meczów na mundialu, a że zawodowo zajmują się akurat graniem w piłkę na najwyższym poziomie, to znaczy, że dobrze trafili. Każdy z nich był sobą, nawet Grosicki nie przyciął swojej natury suwakiem od bluzy: - Widzieliśmy już w jakiej formie są inni, teraz nasza kolej, teraz my chcemy pokazać na co nas stać - powiedział, jakby w środku krzyczał: "Dajcie nam w końcu zagrać".
O tym, by w końcu zagrali, marzy już cała Polska. Dość gadania, opowieści o treningach zarówno w defensywie, jak i ofensywie, o przygotowaniu zarówno fizycznym, jak i mentalnym. Czas wybiec na boisko i już w pierwszym meczu pokazać, że to wszystko nie były bajki. Że precyzyjny plan Adama Nawałki był po coś, a nasza wiara w jego skuteczność nie była po nic.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Nawałka nie wykluczył występu Glika. "Albo jest źle w obronie, albo stał się cud"
Mężczyźni po przejściach drogę na mundial mieli pełną zakrętów. Bramkarz Wojciech Szczęsny jeszcze jako nastolatek złamał obie ręce na siłowni, Arkadiusz Milik zerwał więzadła już dwa razy, zanim uwierzono w Michała Pazdana najpierw on musiał uwierzyć w siebie, Łukasz Piszczek i Łukasz Fabiański weszli na wyższy poziom, gdy uspokoili myśli w głowie, Kamil Grosicki za to był tak szybki, że myśli wyprzedził i przez długi czas nie pozwolił im się dogonić. Roberta Lewandowskiego tak wkurzyli nie chcąc go w Legii, że zrobił karierę w Bayernie, a Błaszczykowskiemu ktoś podczas dojrzewania próbował zwichnąć życie, a że się nie dał, to i zwichnięta kostka nigdy nie robiła na nim wrażenia. To nie przypadek, że Kuba zagra setny mecz w reprezentacji debiutując na mistrzostwach świata. Nie ma przypadków. To nagroda za niezłomność.
Nawet nudny jak flaki z olejem Nawałka potrafił w sobie rozkochać lud. Ostatnim trenerem z takim poparciem kibiców był Leo Beenhakker, ale on akurat poza pracą pięknie czarował jeszcze słowami. Pompował, wyprowadzał z drewnianych chatek na poziom międzynarodowy. Nawałka zaimponował otwartą głową, przygotowaniem merytorycznym, twardymi zasadami, ale i ludzkim podejściem. No i trafił już na inne pokolenie - świadome tego, co chce osiągnąć, wierzące, że jeśli zarabia milion euro rocznie, to może zarabiać i dwa, a nawet piętnaście.
Z Senegalem ma być odważnie. Na ostatnim treningu na stadionie Spartaka piłkarze ćwiczyli tak, jakby trener nie bał się rzucić przeciwnikom do gardeł - z Piotrem Zielińskim, Milikiem i Lewandowskim od pierwszej minuty. Jakby to czekanie i oglądanie grających rywali przekonało go, że warto zaryzykować, postawić na swoje mocne strony, a nie wzmacniać słabe. Nikt Nawałce nie zarzuci, że nie próbował. System z trzema środkowymi obrońcami testowany był we wszystkich meczach towarzyskich od awansu na mundial i to, że w decydującym momencie Nawałka decyduje się na stare ustawienie z czwórką z tyłu nie świadczy o słabości, ale o dojrzałości.
Pierwszy mecz na mundialu jest dla Polaków jak klątwa, którą w końcu trzeba przełamać. W 2002 roku przegraliśmy 0:2 z Koreą Południową, cztery lata później 0:2 z Ekwadorem. To było jak piękny sen, brutalnie przerwany przez budzik, zanim na dobre się rozpoczął. Pokonanie Senegalu byłoby dla naszych piłkarzy ucięciem szyderstw o meczach otwarcia, o wszystko i o honor, byłoby westchnieniem ulgi, mocnym podmuchem w żagle pewności siebie.
Polaków stać na sukces w Rosji, bo nigdy nie bali się marzyć. A kto nie boi się marzyć i jeszcze ma odwagę robić wszystko, by te marzenia spełniać - wygrywa.