Mundial 2018. Francuska rewelacja. Benjamin Pavard objawieniem MŚ 2018

Getty Images / Catherine Ivill / Na zdjęciu: Benjamin Pavard
Getty Images / Catherine Ivill / Na zdjęciu: Benjamin Pavard

Przychodził do Stuttgartu jako konkurent Marcina Kamińskiego. Z 2. Bundesligi przebił się do pierwszej jedenastki Francuzów na MŚ 2018. Benjamin Pavard niespodziewanie stał się jednym z objawień turnieju w Rosji.

Takie bramki strzela się raz na kilka lat. Może raz w karierze. Benjamin Pavard nabiegł na bezpańską piłkę, uderzył zewnętrzną częścią stopy. Bramkarz Argentyny Franco Armani pofrunął w powietrzu, ale był bezradny, bo Francuz nie mógł lepiej przyłożyć nogi. 22-letni prawy obrońca w 9. występie strzelił swoją pierwszą bramkę w reprezentacji. Od 1998 roku żaden defensor Trójkolorowych nie trafił do siatki w MŚ.

- Trener Didier Deschamps powiedział mi, że jestem jak Lillian Thuram - relacjonował Pavard. Nie mógł usłyszeć lepszego komplementu, legendarny obrońca rodem z Gwadelupy uzbierał w kadrze dwa trafienia. Oba przeciwko Chorwatom, w półfinale zwycięskich mistrzostw świata 1998 (2:1).

Jako jeden z bohaterów wygranego 4:3 spotkania otrzymał zaproszenie do studia telewizyjnego. Tam obejrzał nagranie od rodziców. - Przeżywamy niesamowite chwile dzięki tobie. Jesteśmy dumni z twoich dotychczasowych osiągnięć - powiedzieli. Piłkarz rozkleił się, dwa lata temu nie marzył o golu na mundialu. Razem z kolegami oglądał finał Euro 2016 w strefie kibica.

Latem 2016 roku kariera Pavarda znalazła się na rozdrożu. Reprezentant młodzieżówki grał w Lille od święta, w sumie 21 razy przez dwa lata. Stanął przed dylematem: mozolnie przebijać się we Francji lub zrobić krok w tył i wybrać ofertę z 2. Bundesligi. Zaryzykował, VfB Stuttgart zapłacił za niego 5 mln euro. Teraz Bayern Monachium jest gotów wyłożyć za niego siedem razy tyle. Od 2019 roku zagra prawdopodobnie w stolicy Bawarii. Niemieckie media twierdzą, że strony dogadały się, na kontrakcie czeka tylko miejsce na podpis Francuza.

ZOBACZ WIDEO Piotr Świerczewski: Zakończenie współpracy z Adamem Nawałką to błąd

W Stuttgarcie konkurował m.in. z Marcinem Kamińskim. Po kilku tygodniach wywalczył miejsce w jedenastce i nie oddał go do teraz. Po awansie zagrał wszystkie mecze, od deski do deski. Przeważnie jako stoper, rzadziej na prawej stronie. Imponował spokojem i wyprowadzeniem piłki, im dłużej trwał sezon, tym Pavard zyskiwał w oczach ekspertów i selekcjonera. Od lutego do końca sezonu VfL straciło tylko 10 goli w 14 meczach, z dolnych rejonów tabeli awansowało na siódme miejsce.

Didier Deschamps przekonał się do niego w listopadzie 2017. Od zawsze widział w nim bocznego obrońcę. Francuz wyrobił sobie taką markę, że zaczął mundial w pierwszym składzie. Jego siódmy reprezentacyjny występ był zarazem pierwszym o punkty. Wcześniej przeszedł ledwie dwa 90-minutowe testy w sparingach. Wystarczyło, by posadzić na ławce Djibrila Sidibe, pewniaka w eliminacjach. Jak na razie nie zawodzi, zagrał trzy bardzo dobre spotkania. Wygląda na to, że Trójkolorowi doczekali się godnego następcy Thurama i Willy'ego Sagnola. Na razie zawodnikowi Stuttgartu daleko do słynnych poprzedników, ale na najbliższe lata może opanować francuską prawą stronę.

Źródło artykułu: