Mundial 2018. Nad Adriatykiem mówi się nie tylko o finale MŚ. Polak Marcin Żarnecki podbił serca Chorwatów
Lekarze nie dają Marcinowi Żarneckiemu żadnych szans. Niebawem przestanie widzieć. Postanowił więc spełnić swoje wielkie marzenie i zobaczyć na własne oczy morze. W Zagrzebiu spotkał Anioła Stróża.
Nie jest trudno sobie wyobrazić, co się dzieje w Chorwacji. Na ulicach, w biurowcach, w trakcie rodzinnych spacerów - nie ma innego tematu. Chociaż… No właśnie, jest. W ostatnich dniach bohaterem miejscowych dziennikarzy został Marcin Żarnecki. Polak, który przyjechał do Zagrzebia z Nowego Targu. Na rowerze.
- Zainteresowanie sprawą Marcina przerosło jakiekolwiek moje wyobrażenia - mówi WP SportoweFakty Anamarija Tomasković, od której (o czym za chwilę) zaczęło się całe "zamieszanie". W pozytywnym tego słowa znaczeniu. - O Polaku piszą największe chorwackie gazety, portale internetowe oraz stacje radiowe. Social media to już szaleństwo. Ludzie podają sobie informacje o tym, co się dzieje z Marcinem i jak można mu pomóc. Żyją jego sprawą.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Chorwacki piłkarz Legii liczy na wygraną w finale. "Najpiękniejszy dzień w naszym życiu" Wsiadł na rower i ruszył w podróż życia A wszystko zaczęło się kilka dni temu na dworcu kolejowym w Zagrzebiu. Tam Polaka spotkał szwagier Anamariji Tomasković - Łukasz Lisowski. Zauważył Marcina Żarneckiego, jak ten siedzi na ławce z nosem wlepionym w mapę. Muzyk, malarz, lokalny artysta z Nowego Targu do Chorwacji dotarł na rowerze obwieszonym torbami. Z wetkniętą w bagażnik flagą. Polską flagą.Lisowski podszedł do nieznajomego i zapytał po polsku: mogę w czymś pomóc? Nie wiedział, że właśnie zrobił największy dobry uczynek w swoim życiu.
Po długiej rozmowie Lisowski zadzwonił do najbliższych - Chorwatów. Rozpoczął organizację pomocy. Główną rozgrywającą całej akcji została właśnie Anamarija Tomasković. To ona dzięki wpisowi na Facebooku ruszyła lawinę dobrych serc. - Nie planowałam tego - opowiada. - Napisałam do znajomych z prośbą o pomoc. Okazało się po kilku dniach, że o sprawie mówi cała Chorwacja. I nie tylko mówi, ale i pomaga.
Żarnecki jest chory. Ma 38 lat. Cierpi na retinopatię. Jako wcześniak spędził wiele czasu w inkubatorze, dlatego ma teraz aż tak poważne problemy ze wzrokiem. Jak sam mówi: na jedno oko nie widzi zupełnie, drugie działa tak na 50%. Minus 28 dioptrii - takie nosi szkła. Lekarze nie dają mu większych szans. Ślepota postępuje, w przyszłości straci wzrok. - Nigdy nie byłem nad morzem, a to zawsze było moje wielkie marzenie - przyznał w chorwackich mediach. - Stwierdziłem, że to ostatni dzwonek, aby je spełnić. Zaplanowałem podróż do Chorwacji, wsiadłem na rower i ruszyłem w podróż życia.
Nowotarski artysta niezależny nie wiedział jeszcze wtedy, że wybrał kraj, który osiągnie taki sukces podczas piłkarskiego mundialu. - Nie wiedziałem, ale czułem, że piłkarze z biało-czerwoną szachownicą na koszulkach są podobni do mnie - powiedział.Hot-dog i kawa
Żarnecki jechał bocznymi drogami. Nie chciał swoją ułomnością sprowadzić niebezpieczeństwa na użytkowników głównych dróg. Kiedy nie do końca widział, co pokazuje znak, zatrzymywał się przy nim, wyciągał lornetkę i dokładnie go oglądał. Wiele godzin spędził również z mapą, którą musi przysunąć do oka na odległość kilku centymetrów.
- Przerażające jest też to, że Marcin wyjechał z Polski mając zaledwie 50 euro w kieszeni - opowiada Tomasković. - Żywił się tylko chlebem i czasami hot-dogami. Pił głównie kawę. Miał namiot, więc spał na łąkach, w przydrożnych rowach, obok stacji benzynowych. Kiedy przyjechał do naszego domu to zapytał, ile kosztuje bilet, aby dojechać pociągiem i obejrzeć Park Narodowy Jezior Plitwickich. Powiedziałam: 30 euro. Załamał się. To dla niego nieosiągalna kwota. Postanowił, że dojedzie tam na rowerze. Nie mogłam na to pozwolić.
Finał MŚ w Zadarze
Polski muzyk (Żarnecki ukończył liceum muzyczne dla niepełnosprawnych, gra m.in. na gajdzie, ma również kurs malarstwa) oglądał w Zagrzebiu półfinał MŚ - Chorwacja kontra Anglia - razem z nowymi znajomymi. Otrzymał od nich koszulkę, został zaproszony do jednej z knajp, aby poczuć atmosferę piłkarskiego święta. - Stał się jednym z nas - przekonuje Tomsić. - Niesamowicie przeżywał mecz, to, co się działo w dogrywce. Płakał ze wzruszenia.
Chorwacka przyjaciółka - tak można napisać bez cienia wątpliwości - martwi się jedną sprawą. Chce, aby na Marcina, który wróci z Chorwacji do Krakowa, ktoś czekał na dworcu i pomógł mu dojechać do Nowego Targu. Jego mama jest ciężko chora, tata to emeryt. Znów jest potrzebna wola dobrych ludzi. - Mam nadzieję, że jakoś to uda się zorganizować, bardzo przejęłam się losem tego człowieka i martwię się o niego - twierdzi. - Jak już wróci do Polski z pewnością będziemy w stałym kontakcie.
Jako Wirtualna Polska i SportoweFakty jesteśmy w stałym kontakcie z chorwackimi przyjaciółmi Marcina. Ustaliliśmy, że odbierzemy naszego bohatera z Krakowa i w komfortowych warunkach samochodem odwieziemy go bezpiecznie do domu w Nowym Targu. - Kamień spadł mi z serca, całuję was gorąco - kończy Tomasković.
Inne artykuły tego autora znajdziesz TUTAJ >>
-
stachu76 Zgłoś komentarz
niebo. -
kibic Polski Zgłoś komentarz
Węgrzy i Chorwaci to dwa narody, które jako Polak darzę największą sympatią. -
kibic Polski Zgłoś komentarz
Polaków, którzy masowo oddawali krew dla rannych bojowników węgierskich. Do 12 listopada w całym kraju zgłosiło się 11 196 honorowych krwiodawców. Z powodu ogromnej ilości Polaków chętnych do oddania krwi dla Węgrów wiele szpitali w Polsce musiało otworzyć dodatkowe miejsca. W całym kraju powstawały komitety zajmujące się działaniem na rzecz potrzebującej ludności węgierskiej. Polacy wysyłali również na Węgry lekarstwa – Polski Czerwony Krzyż wysłał 15 samolotów z łącznie 44 tonami medykamentów. Jeszcze większe ilości leków zostały przewiezione za pomocą transportu drogowego i kolejowego. Polską pomoc dla Węgier szacuje się na wartość ok. 2 mln ówczesnych dolarów amerykańskich. Ta oddolnie zorganizowana pomoc materialna przysłana z Polski dla Węgier była znacznie większa niż udzielona przez rząd USA. -
Kajlo PL Zgłoś komentarz
Brawo Chorwacja ... słowiańska brać nie zostawiła brata w potrzebie ... miło i oby tak częściej i więcej między nami słowianami było ! -
rinleez Zgłoś komentarz
Nie rozumiem. Ma ogromne problemy ze wzrokiem i na rowerze przejechal pol Europy? Czy to nie jest skrajna glupota? -
Jarosław Bogalecki Zgłoś komentarz
"Szwagier Tomasković, Polak: Łukasz Lisowski, zauważył Marcina Żarneckiego." Że what? -
Flashridero Zgłoś komentarz
To już w Polsce morza nie ma? -
Darek Pol Zgłoś komentarz
skutecznością pokonała wszystkich poprzednich rywali.....Małe kraje jak Belgia czy Chorwacja dokonała więcej niż Polacy przez ostatnie 30 lat i teraz Lewandowski powinien patrzeć i zobaczyć jak grają i walczą piłkarze a jak gwiazdeczki jego pokroju czyli Anglicy,Niemcy,Hiszpanie itd..... -
zsuedat Zgłoś komentarz
Zobacz Nawałka jak mocno zawiodłeś Polaków -
obserwator z Łodzi Zgłoś komentarz
ludzka rzecz. -
Krzysztof Kurowski Zgłoś komentarz
-
jp60 Zgłoś komentarz
w każdym człowieku są pokłady dobra tylko nie każdy potrafi je wykorzystać -
Emmanuel Oyayebie Zgłoś komentarz
Fajna historia, fajni ludzie i tak wogole fajnie mi sie zrobilo po przeczytaniu tego artykulu.