Mundial 2018. Nad Adriatykiem mówi się nie tylko o finale MŚ. Polak Marcin Żarnecki podbił serca Chorwatów

Zdjęcie okładkowe artykułu: Archiwum prywatne / Anamarija Tomasković / Marcin Żarnecki (na zdjęciu jako jedyny w okularach) kibicuje reprezentacji Chorwacji
Archiwum prywatne / Anamarija Tomasković / Marcin Żarnecki (na zdjęciu jako jedyny w okularach) kibicuje reprezentacji Chorwacji
zdjęcie autora artykułu

Lekarze nie dają Marcinowi Żarneckiemu żadnych szans. Niebawem przestanie widzieć. Postanowił więc spełnić swoje wielkie marzenie i zobaczyć na własne oczy morze. W Zagrzebiu spotkał Anioła Stróża.

W niedzielę (15.07) piłkarze reprezentacji Chorwacji staną przed szansą wywalczenia tytułu mistrza świata. - Dla naszego małego narodu to niewyobrażalne święto. Porównywalne z odzyskaniem niepodległości - przyznał Luka Modrić, kapitan zespołu. - Nie jesteśmy najlepsi, nie jesteśmy gigantami, ale mamy wielkie serca i dlatego jesteśmy w finale i marzymy o złotych medalach - dodał trener kadry narodowej, Zlatko Dalić.

Nie jest trudno sobie wyobrazić, co się dzieje w Chorwacji. Na ulicach, w biurowcach, w trakcie rodzinnych spacerów - nie ma innego tematu. Chociaż… No właśnie, jest. W ostatnich dniach bohaterem miejscowych dziennikarzy został Marcin Żarnecki. Polak, który przyjechał do Zagrzebia z Nowego Targu. Na rowerze.

- Zainteresowanie sprawą Marcina przerosło jakiekolwiek moje wyobrażenia - mówi WP SportoweFakty Anamarija Tomasković, od której (o czym za chwilę) zaczęło się całe "zamieszanie". W pozytywnym tego słowa znaczeniu. - O Polaku piszą największe chorwackie gazety, portale internetowe oraz stacje radiowe. Social media to już szaleństwo. Ludzie podają sobie informacje o tym, co się dzieje z Marcinem i jak można mu pomóc. Żyją jego sprawą.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Chorwacki piłkarz Legii liczy na wygraną w finale. "Najpiękniejszy dzień w naszym życiu"

Wsiadł na rower i ruszył w podróż życia A wszystko zaczęło się kilka dni temu na dworcu kolejowym w Zagrzebiu. Tam Polaka spotkał szwagier Anamariji Tomasković - Łukasz Lisowski. Zauważył Marcina Żarneckiego, jak ten siedzi na ławce z nosem wlepionym w mapę. Muzyk, malarz, lokalny artysta z Nowego Targu do Chorwacji dotarł na rowerze obwieszonym torbami. Z wetkniętą w bagażnik flagą. Polską flagą.

Lisowski podszedł do nieznajomego i zapytał po polsku: mogę w czymś pomóc? Nie wiedział, że właśnie zrobił największy dobry uczynek w swoim życiu.

Po długiej rozmowie Lisowski zadzwonił do najbliższych - Chorwatów. Rozpoczął organizację pomocy. Główną rozgrywającą całej akcji została właśnie Anamarija Tomasković. To ona dzięki wpisowi na Facebooku ruszyła lawinę dobrych serc. - Nie planowałam tego - opowiada. - Napisałam do znajomych z prośbą o pomoc. Okazało się po kilku dniach, że o sprawie mówi cała Chorwacja. I nie tylko mówi, ale i pomaga.

Żarnecki jest chory. Ma 38 lat. Cierpi na retinopatię. Jako wcześniak spędził wiele czasu w inkubatorze, dlatego ma teraz aż tak poważne problemy ze wzrokiem. Jak sam mówi: na jedno oko nie widzi zupełnie, drugie działa tak na 50%. Minus 28 dioptrii - takie nosi szkła. Lekarze nie dają mu większych szans. Ślepota postępuje, w przyszłości straci wzrok. - Nigdy nie byłem nad morzem, a to zawsze było moje wielkie marzenie - przyznał w chorwackich mediach. - Stwierdziłem, że to ostatni dzwonek, aby je spełnić. Zaplanowałem podróż do Chorwacji, wsiadłem na rower i ruszyłem w podróż życia.

Nowotarski artysta niezależny nie wiedział jeszcze wtedy, że wybrał kraj, który osiągnie taki sukces podczas piłkarskiego mundialu. - Nie wiedziałem, ale czułem, że piłkarze z biało-czerwoną szachownicą na koszulkach są podobni do mnie - powiedział.

O polskim rowerzyście, artyście i kibicu w jednej osobie piszą najważniejsze chorwackie media. Fot. archiwum prywatne Anamarija Tomasković.
O polskim rowerzyście, artyście i kibicu w jednej osobie piszą najważniejsze chorwackie media. Fot. archiwum prywatne Anamarija Tomasković.

- Są! Grają z takim samym zaangażowaniem i ambicją, jakie pokazał Marcin - zdradza w rozmowie z WP SportoweFakty Davor Tomsić, dziennikarz portalu index.hr. Portalu, który włączył się w pomoc Polakowi. - Nie mogę sobie nawet wyobrazić poziomu determinacji człowieka, który prawie nic nie widzi, ale przejeżdża przez dwa tygodnie 700 kilometrów, aby spełnić marzenie.

Hot-dog i kawa Żarnecki jechał bocznymi drogami. Nie chciał swoją ułomnością sprowadzić niebezpieczeństwa na użytkowników głównych dróg. Kiedy nie do końca widział, co pokazuje znak, zatrzymywał się przy nim, wyciągał lornetkę i dokładnie go oglądał. Wiele godzin spędził również z mapą, którą musi przysunąć do oka na odległość kilku centymetrów.

- Przerażające jest też to, że Marcin wyjechał z Polski mając zaledwie 50 euro w kieszeni - opowiada Tomasković. - Żywił się tylko chlebem i czasami hot-dogami. Pił głównie kawę. Miał namiot, więc spał na łąkach, w przydrożnych rowach, obok stacji benzynowych. Kiedy przyjechał do naszego domu to zapytał, ile kosztuje bilet, aby dojechać pociągiem i obejrzeć Park Narodowy Jezior Plitwickich. Powiedziałam: 30 euro. Załamał się. To dla niego nieosiągalna kwota. Postanowił, że dojedzie tam na rowerze. Nie mogłam na to pozwolić.

Tomasković z najbliższymi najpierw zaopiekowała się Polakiem, a następnie zaprzyjaźniła. Skoro pokonał 700 km, aby zobaczyć Adriatyk i brakuje mu jeszcze około 150 km do wybrzeża (tyle mniej więcej dzieli stolicę Chorwacji od choćby Rijeki), to Chorwaci pomyśleli, że trzeba mu to umożliwić. Akcja na Facebooku spowodowała, że znaleźli się ludzie w największych miastach i kurortach turystycznych, którzy zgodzili się przyjąć Żarneckiego pod swój dach, pokazać mu swoje piękne miasta, itp. Redakcja portalu index.hr zagwarantowała też transport na kilku trasach. - Cieszę się, że mogliśmy pomóc - dodaje Tomsić.

Marcin Żarnecki ma ogromne problemy ze wzrokiem. Fot. archiwum prywatne Anamarija Tomasković.
Marcin Żarnecki ma ogromne problemy ze wzrokiem. Fot. archiwum prywatne Anamarija Tomasković.

Dzięki akcji nasz rodak zwiedza całą Chorwację, nie tylko wybrzeże. Chorwackie Górskie Pogotowie Ratunkowe (HGSS) obiecało, że zabierze go na Biokovo (masyw górski tuż nad morzem).

Finał MŚ w Zadarze Polski muzyk (Żarnecki ukończył liceum muzyczne dla niepełnosprawnych, gra m.in. na gajdzie, ma również kurs malarstwa) oglądał w Zagrzebiu półfinał MŚ - Chorwacja kontra Anglia - razem z nowymi znajomymi. Otrzymał od nich koszulkę, został zaproszony do jednej z knajp, aby poczuć atmosferę piłkarskiego święta. - Stał się jednym z nas - przekonuje Tomsić. - Niesamowicie przeżywał mecz, to, co się działo w dogrywce. Płakał ze wzruszenia.

No i najważniejsze… - Powiedział, że w finale wygramy z Francuzami 3:1 - dodaje Tomsić. - W ciemno bierzemy taki wynik i jeżeli się sprawdzi, to tym bardziej będziemy mu wdzięczni, że odwiedził nasz kraj w tak radosnym dla nas okresie.

Marcin Żarnecki zupełnie nieoczekiwanie odbywa w Chorwacji podróż swojego życia. Fot. archiwum prywatne Anamarija Tomasković.
Marcin Żarnecki zupełnie nieoczekiwanie odbywa w Chorwacji podróż swojego życia. Fot. archiwum prywatne Anamarija Tomasković.

Gdzie Żarnecki będzie oglądał mecz finałowy? Pytamy Tomasković, która zna plan Polaka. - 15 lipca spotka się z polską rodziną w Zadarze - mówi. - Myślę, że zabiorą go na największy plac w mieście, aby z tysiącami Chorwatów przeżywał ten jeden z najważniejszych dni w historii naszego narodu.

Chorwacka przyjaciółka - tak można napisać bez cienia wątpliwości - martwi się jedną sprawą. Chce, aby na Marcina, który wróci z Chorwacji do Krakowa, ktoś czekał na dworcu i pomógł mu dojechać do Nowego Targu. Jego mama jest ciężko chora, tata to emeryt. Znów jest potrzebna wola dobrych ludzi. - Mam nadzieję, że jakoś to uda się zorganizować, bardzo przejęłam się losem tego człowieka i martwię się o niego - twierdzi. - Jak już wróci do Polski z pewnością będziemy w stałym kontakcie.

Jako Wirtualna Polska i SportoweFakty jesteśmy w stałym kontakcie z chorwackimi przyjaciółmi Marcina. Ustaliliśmy, że odbierzemy naszego bohatera z Krakowa i w komfortowych warunkach samochodem odwieziemy go bezpiecznie do domu w Nowym Targu. - Kamień spadł mi z serca, całuję was gorąco - kończy Tomasković.

Inne artykuły tego autora znajdziesz TUTAJ >>

Źródło artykułu:
Kto zostanie mistrzem świata 2018?
Chorwacja
Francja
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (17)
avatar
stachu76
27.07.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Są na tym świecie ludzie którzy mają wielkie serca. Brawa dla Chorwatów a dla naszego rodaka powrotu do zdrowia i życzę jemu aby któregoś dnia mógł zobaczyć jak piękne czasami jest niebo.  
kibic Polski
15.07.2018
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Węgrzy i Chorwaci to dwa narody, które jako Polak darzę największą sympatią.  
kibic Polski
15.07.2018
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Polacy również pomagali Węgrom np. w czasie Powstania Węgierskiego w 1956 roku. Czytaj całość
avatar
Kajlo PL
14.07.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Brawo Chorwacja ... słowiańska brać nie zostawiła brata w potrzebie ... miło i oby tak częściej i więcej między nami słowianami było !  
avatar
rinleez
14.07.2018
Zgłoś do moderacji
1
4
Odpowiedz
Nie rozumiem. Ma ogromne problemy ze wzrokiem i na rowerze przejechal pol Europy? Czy to nie jest skrajna glupota?