- Moja historia z Bayernem Monachium dobiegła końca. Po wydarzeniach z ostatnich miesięcy nie wyobrażam sobie dalszej współpracy. Transfer będzie najlepszym rozwiązaniem dla obu stron - rzucił pod koniec maja Robert Lewandowski na konferencji prasowej przed meczem reprezentacji Polski z Walią w Lidze Narodów.
Tym samym "Lewy" na dobre rozpętał medialną burzę dotyczącą jego potencjalnych przenosin do Barcelony.
Świat szybko zapomni
Sposób, w jaki Lewandowski zakomunikował swoje plany, był dość zaskakujący. Wcześniej Polak raczej unikał mocnych, jasnych stanowisk. Nie licząc wywiadu z 2017 roku dla "Der Spiegel", w którym krytykował politykę transferową Bayernu, takie w zasadzie mu się nie zdarzały. Tym razem postawił jednak sprawę na ostrzu noża. Czy jednak taki sposób załatwienia kwestii transferu nie zaszkodzi "Lewemu"?
ZOBACZ WIDEO: To będzie decydujący tydzień. Chodzi o transfer Lewandowskiego
- To dość skomplikowana sprawa. Na jego wizerunku pojawiają się pewne rysy. Jest przecież zawodnikiem, który ma obowiązujący kontrakt, a otwarcie i zdecydowanie mówi, że nie chce już grać w Bayernie. Takie zachowania występują wprawdzie na rynku futbolowym, ale Bayernowi udało się w pewien sposób napiętnować to w tej konkretnej sytuacji. Zatem nie do końca ładnie to wygląda. Niektóre zachowania, oświadczenia, wypuszczanie balonów próbnych czy przecieków kontrolowanych, raczej nie przysparzają mu sympatii i to nie tylko w Niemczech. To są widoczne, ale doraźne cienie wizerunkowe, które się na nim w tym momencie kładą - tłumaczy w rozmowie z WP SportoweFakty Grzegorz Kita, prezes Sport Management Polska, specjalista w zakresie marketingu sportowego.
- Kluczowe jest jednak stwierdzenie "w tym momencie". Sytuacja zmienia się bowiem z godziny na godzinę. Obecnie mamy do czynienia z pewnym rodzajem dramatu obyczajowego, a właściwe z jego kumulacją. Wszyscy mają do wszystkich pretensje, sytuacja jest gorąca i kłopotliwa. Natomiast jeżeli Lewandowski wyląduje w nowym zespole, to wówczas uwaga zarówno mediów, jak i kibiców bardzo gwałtownie przeniesie się na to nowe rozdanie. Co prawda nie zapomni się o tym, jak do niego męcząco dochodziło, natomiast każdy skoncentruje się na tym, jak Lewandowski będzie funkcjonował i grał w nowym klubie - dodaje ekspert.
Chaotyczny "taniec"
Obecnie w mediach trwa przerzucanie winy. Pojawiają się różne, nie zawsze prawdziwe informacje, na co uwagę zwracał m.in. przyjaciel Roberta Lewandowskiego, Tomasz Zawiślak. - Ponieważ Robert jasno powiedział, że nie przedłuży umowy, pojawiło się wiele kłamstw, które miały go zranić i wzbudzić do niego niechęć - mówił w rozmowie z "Bildem".
Niespokojnie jest również w samym Bayernie, gdzie winą za całą sytuację przerzucają się najważniejsze postaci w klubie z Oliverem Kahnem i Ulim Hoenessem na czele.
- W tej całej sprawie widać też, jak różne frakcje próbują skanalizować negatywne odczucia opinii publicznej, przepchnąć to na inne postacie. Część tej niechęci spływa na Zahaviego, część na Bayern w osobach Kahna i Salihamidzicia, którzy natomiast próbują nieco zepchnąć to na Hoenessa. To bardzo ciekawa układanka "geopolityczna", która dzieje się na naszych oczach. Dziś każda ze stron ma świadomość, że może przeszarżować. Każdy musi też myśleć pod kątem przyszłości i tego jak będzie zapamiętany, rozliczony i postrzegany w kontekście tej sagi transferowej. Zarówno w kontekście szukania konsensusu, jak i betonowania stanowisk. Każdy gra w swoją grę i dlatego cały ten "taniec" jest tak chaotyczny - tłumaczy Kita.
Marketingowo hit gwarantowany
W całej sprawie najistotniejsze pozostaje jednak to, czy ostatecznie Lewandowskiemu uda się wyrwać z Bayernu. Wówczas, tak jak zapowiada nasz rozmówca, obecne wydarzenia odejdą na dalszy plan.
- Transfer do kolejnego wielkiego klubu odbije się pozytywnie na wartości marketingowej Lewandowskiego. Niezależnie od tego, gdzie ostatecznie wyląduje. W jego przypadku każda zmiana będzie miała charakter rewitalizacyjny dla jego marki. Niezależnie od przedłużającego się i męczącego charakteru tego spektaklu – to jest jednak dla nas wielka gratka, że to Polak jest głównym bohaterem wielkiej, międzynarodowej sagi transferowej i to w kolejce po naszego rodaka ustawiają się tak wielkie kluby jak Barcelona czy PSG. Taka sytuacja może nam się nie powtórzyć przez lata - mówi Grzegorz Kita.
- Nowy klub to zawsze nowe rozdanie, nowe możliwości, szansa na nowe dokonania. Świat marketingu kupuje przyszłość i uwielbia nowe story. Dodatkowo na nowo pozyskanego przez klub zawodnika zawsze jest zwiększone zainteresowanie i ciśnienie medialne, a nawet zwiększone nakłady marketingowe. Oczywiście mam na myśli sytuację, jeżeli Lewandowski trafi do któregoś z topowych klubów, które są w grze, typu Barcelona czy PSG. Dla Lewandowskiego otworzy się tym samym zupełnie nowa przestrzeń marketingowa i wizerunkowa. Będzie to dla niego "nowe życie". I to na dodatek może nawet bardziej marketingowe niż piłkarskie. W sensie sportowym nie ma bowiem gwarancji, że wszystko wyjdzie jak trzeba, że idealnie wkomponuje się w zespół. Natomiast marketingowo i medialnie, w pierwszej fazie będzie wielkim hitem dla każdego klubu, który go pozyska - przekonuje prezes Sport Management Polska.
Na dziś bardziej traci Lewandowski
Cała saga związana z odejściem Roberta Lewandowskiego mimo wszystko kładzie się cieniem zarówno na nim samym, jak i na Bayernie. Żadna ze stron tak naprawdę nie zyskuje na przedłużających się negocjacjach. Kto jednak traci na tym najbardziej?
- To zależy, o którym kraju mówimy. Inaczej sprawa jest postrzegana w Niemczech, inaczej globalnie, a jeszcze inaczej patrzą na nią Polacy. Najbardziej negatywnie postrzegany jest chyba Zahavi. Ale mimo wszystko na ten moment stosunkowo bardziej traci Lewandowski i jego obóz, choć to straty tymczasowe i doraźne. Ma ważny kontrakt, a jednak twardo zapowiedział, że chce grać gdzie indziej, chce odejść i jednak to on rzucił w przestrzeń medialną jako pierwszy tak stanowcze i jasne stanowisko. Bayern chciał to załatwiać bardziej po cichu - ocenia Kita.
- Wspomniane cienie wizerunkowe, choć kładą się na wszystkich uczestnikach tej sagi, to jednak w nierówny sposób. Inne zarzuty czy inne obciążenia dotyczą każdej ze stron. W przypadku Lewandowskiego widać, że jest mu dolepiana swoista łatka "kaprysu gwiazdora". Niezależnie od obowiązującej umowy chciał odejść. Bayern z kolei ma swoje problemy. Nie może okazać się za miękki, nie może pozbawić się sportowej siły ofensywnej, a z drugiej strony nie może być niegospodarny i nie skorzystać z okazji, jaką jest kwota w okolicach 50 mln euro za prawie 34-letniego zawodnika. To jest skomplikowany ale i niesamowity system naczyń połączonych - kontynuuje nasz rozmówca.
Koniec RL9?
Osobną kwestią, na którą przed kilkoma dniami zwróciły uwagę hiszpańskie media, jest fakt, że w przypadku transferu do FC Barcelony, Robert Lewandowski może stracić "9", z którą gra na plecach nieprzerwanie od ponad 10 lat. By znaleźć zdjęcia "Lewego" z innym numerem, trzeba się cofnąć jeszcze do czasów Lecha Poznań, gdy nosił "8".
Strata numeru to o tyle istotna kwestia, że może odbić się na sytuacji budowanej od lat marki piłkarza - RL9.
- To jest dość specyficzny problem, którego nie można przecenić, ale też nie można go zbagatelizować. Co do zasady rzeczywiście ta "9" mocno do Lewandowskiego przylgnęła. Marka RL9 jest konkretna, rozpoznawalna i zapamiętywalna i "9" to bez wątpienia jej istotny element. Gdyby nie miał tego numeru, będzie to zauważalny zgrzyt, ale nie uważam, żeby to był problem nie do przeskoczenia. RL9 to jednak mocna marka, już wiele lat utrwalała się na rynku, dała się poznać i sądzę, że choć lepiej byłoby, gdyby miał "9", to jej brak nie będzie końcem świata - twierdzi Grzegorz Kita.
Dziś jednak Lewandowski, jak i całe jego otoczenie, chcieliby móc się przejmować jedynie tym, czy przyjdzie mu grać w Barcelonie z "9" czy "19". Kluczowe jest to, czy w ogóle będzie mu dane zagrać w bordowo-granatowych barwach. To, według najnowszych medialnych doniesień, ma się rozstrzygnąć w ciągu kilku najbliższych dni.
Bartłomiej Bukowski,
dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Lech Poznań czeka na bramki Afonso Sousy. Portugalczyka wspiera piękna ukochana
- Miał grać dla Polski, teraz będzie bohaterem wielkiego transferu