W latach 2014-18 Konstantin Vassiljev w PKO Ekstraklasie zagrał 115 meczów, w których strzelił 26 goli i miał 30 asyst. W tym okresie dwukrotnie był piłkarzem Piasta Gliwice i raz Jagiellonii Białystok. Podczas występów w drugim z tych klubów należał do czołowych zawodników naszej ligi.
37-latek nadal pozostaje czynnym piłkarzem. We Florze Tallin i reprezentacji Estonii nie tylko zazwyczaj wychodzi w podstawowym składzie, ale też pełni rolę kapitana obu drużyn. W rozmowie z naszym portalem wrócił jednak głównie do czasu spędzonego na polskich boiskach.
Kuba Cimoszko, WP SportoweFakty: Obserwuje pan polską ligę?
Konstantin Vassiljev, pomocnik Flory Tallin i reprezentacji Estonii: Śledzę, przeglądam wyniki, czasem oglądam mecze. Od czasu do czasu kontaktuję się z chłopakami będącymi na miejscu, dostaję informacje. Staram się wiedzieć co się dzieje w PKO Ekstraklasie. Pozostało mi sporo kontaktów w Polsce, choć nie tylko z ludźmi futbolu. Dzięki temu jestem dość na bieżąco z tym co słychać w kraju.
ZOBACZ WIDEO: Co za strzał! Tego gola można oglądać w nieskończoność
Niedawno zawitała też do pana pewna wycieczka, więc pewnie była okazja aby jeszcze poszerzyć wiedzę.
Oczywiście. Do Tallina przyjechali kibice Jagiellonii i cóż mogę powiedzieć... to wyzwoliło naprawdę fantastyczne emocje. Takie rzeczy nie zdarzają się bowiem codziennie, by fani byłego klubu podróżowali specjalnie do piłkarza w innym kraju. Jestem im bardzo wdzięczny. Niby wiedziałem, że zostawiłem jakieś dobre wspomnienia po swojej grze. To była jednak miła niespodzianka, gdy usłyszałem po raz pierwszy o takim pomyśle. Jeszcze raz im dziękuję!
Obecnie w Białymstoku można z nostalgią wspominać wyniki i mecze drużyny, której był pan ważną częścią.
W tej chwili dla Jagiellonii przyszły cięższe czasy, pojawiły się problemy finansowe, zespół był w słabszej formie, więc jest trudniej dla kibica. Trzeba jednak pamiętać, że tak się zdarza wszędzie.
Jest szansa aby klub wrócił do miejsca, w którym był kilka lat temu?
Na pewno obecnie dużo zależy od sytuacji w szatni. Jeżeli tam będzie jedność, piłkarze będą trzymali się razem i stworzy się odpowiednia atmosfera w drużynie to można wejść na dużo lepszy poziom niż w poprzednim sezonie. Wówczas też można będzie zbudować jakiś fundament na kolejne lata. Dlatego też uważam, że ciągle jest ta możliwość aby Jagiellonia wróciła na czołowe miejsca w lidze.
Podczas pana pobytu w Jagiellonii błyskawicznie udało się przejść drogę z obrony przed spadkiem do walki o mistrzostwo.
Dokładnie. Byłem w drużynie w dwóch zupełnie różnych dla niej sezonach. W ogóle cały ten mój dwuletni okres był niezwykle ciekawy i to doceniam.
To był najlepszy czas w pana karierze?
Na pewno jeden z takich. Fizycznie czułem się wtedy świetnie, dopisywała mi forma, byłem skuteczny. Liczby były zdecydowanie najlepsze i mogę być z tego dumny. Gdyby skończyło się mistrzostwem to nie miałbym żadnych wątpliwości aby odpowiedzieć, że tak.
Często wraca pan myślami do sezonu 2016/17 i meczu Jagiellonii z Lechem Poznań?
Dziś już nie dzieje się to często, ale w pierwszych latach po odejściu to wracało do głowy. Rozważałem jakieś poszczególne momenty i miałem przeświadczenie, że mogło to się lepiej dla nas potoczyć. Jeśli bowiem przeanalizować każdy mecz w sezonie to czuję, że zasłużyliśmy na więcej. Niemniej piłka jest taka, że należy szanować tamto dokonanie. Przecież jeszcze na kilkanaście minut przed końcem ostatniego spotkania byliśmy na czwartej pozycji, a skończyliśmy na drugiej i zrobiliśmy coś historycznego dla klubu. Z perspektywy czasu wiem też, że to wszystko pozostawiło w piłkarzach, kibicach i wszystkich związanych z klubem wspomnienia na całe życie.
A więc z perspektywy czasu wicemistrzostwo Polski uważa pan za sukces czy jednak przeważa niedosyt?
Pamiętam szatnię i emocje jakie w niej były, ale też słowa moje i trenera Michała Probierza z naszej ostatniej konferencji prasowej w Jagiellonii. Powiedzieliśmy wtedy, że czas pokaże jak wielki to jest sukces. Obecnie czuję, że mieliśmy rację. Co prawda w następnym sezonie drużyna jeszcze raz zdobyła srebrny medal, ale od tego momentu z każdym rokiem jest jej coraz trudniej. Dlatego też patrzy się na to wszystko inaczej.
Po pięciu latach od tamtych wydarzeń żałuje pan, że ta historia w Jagiellonii nie miała kolejnych rozdziałów?
Trudne pytanie. Na pewno byłoby mi łatwiej, gdybym został. Nie wiadomo jednak jakby to się wszystko wtedy dalej rozwijało. Zawsze człowiek zakłada, że będzie lepiej, ale bywa różnie. Dla mnie bez wątpienia przedłużenie kontraktu było wtedy priorytetem, ale rozmowy trwały bardzo długo i nie udało nam się dogadać. To wydaje się pokazywać, że obie strony zrobiły chyba wszystko co można. Chociaż w jakimś stopniu na pewno szkoda, że się nie dogadaliśmy.
Zamiast pozostania w Jagiellonii był powrót do Piasta Gliwice i duże rozczarowanie. Pamiętając pierwszy sezon jaki tam pan spędził to było mocno zaskakujące.
Nie ma co kryć, że oczekiwania były duże i powinienem spisać się lepiej, ale i ze strony klubu też to mogło lepiej się potoczyć. Choć żebym został tu dobrze zrozumiany - wobec osób jakie w nim pracowały czy kibiców nie mam większych pretensji. Rozumiem, że czasami jakiś trener czy zespół nie potrzebuje danego piłkarza i trzeba się dogadać. Tego właśnie nam jednak zabrakło w tym wypadku. Można było to trochę lepiej rozwiązać i zachować przyjemniejsze wspomnienia, ale wyszło jak wyszło. To już przeszłość i nie ma co trzymać w sobie urazy.
W sumie dzięki tym problemom w Piaście mógł pan poznać uroki polskiej ligi okręgowej.
Nie było mi łatwo, ale starałem się robić wszystko aby nawet na tym skorzystać. Obserwowałem pracę trenerów, próbowałem pomagać młodym piłkarzom i przede wszystkim przygotowywałem się do gry jak tylko mogłem. Zresztą trenowałem też indywidualnie, by utrzymać formę. Na szczęście mogłem liczyć na zaufanie selekcjonera Martina Reima i otrzymywałem powołania do reprezentacji, a na zgrupowaniu była "czysta karta" i musiałem wywalczyć miejsce w jedenastce. To się udawało, więc dodawało mi pewności i pomagało przez to wszystko przejść.
Po kilku latach od tamtych wydarzeń pana nazwisko nadal nie znikło z kadry Estonii, a nawet wciąż strzela pan dla niej gole. We Florze dzieje się to samo. Blisko 38 lat to tylko liczba?
Na to wychodzi, ale powiem inaczej. Do momentu jak nie będę przeszkadzać na boisku swoim kolegom to prawdopodobnie będę chciał grać. Niemniej patrzę na każdy ruch krok po kroku i na razie nic nie zakładam na następny rok.
Czyli zdarza się panu myśleć o końcu kariery?
Nie ma co ukrywać, że takie myśli przychodzą czasem do głowy. Kontrakt mam ważny do końca obecnego sezonu. Na razie skupiam się więc na tym aby grać jak najlepiej i zdobyć mistrzostwo z Florą, a wtedy zobaczymy co dalej. Jeżeli jednak będę zdrowy i pozostanę w dobrym stanie mentalnym to nie widzę problemów żeby nadal grać, choć tu już decyzja będzie należeć do klubu.
A gdyby postanowił pan skończyć to są już jakieś plany?
Wszystko pokaże życie, ale z pewnością chciałbym zostać przy futbolu.
Praca trenera?
Czy będzie to jakiś format szkoleniowy to jeszcze nie wiem. Z pewnością chcę spróbować trenerki, bo jestem niezwykle ciekawy jak to jest z tej drugiej strony. Wydaje mi się, że trudniej. Wypadałoby się więc przekonać czy dam radę. O przyszłości będziemy mogli jednak więcej porozmawiać za kilka miesięcy, gdy skończy się sezon w Estonii.
***
W niedzielę 31 lipca o godz. 15 Jagiellonia zagra na wyjeździe z Pogonią Szczecin. Transmisję telewizyjną przeprowadzi stacja Canal Plus Sport, a relację tekstową będzie można śledzić na naszym portalu TUTAJ.