Remis nikogo nie ucieszył - relacja z meczu Zawisza Bydgoszcz - Zagłębie Sosnowiec

- W naszej drużynie nie ma żadnego kryzysu. One występują jedynie w gospodarce - mówił przed meczem z Zagłębiem trener Zawiszy Mariusz Kuras. Sobotni pojedynek z sosnowieckim zespołem jednak dał trenerowi bydgoskich piłkarzy sporo do myślenia, bo to dla jego drużyny już trzeci mecz bez zwycięstwa.

Zanim jednak rozpoczęły się emocje na boisku, zupełnie inny mecz toczył się w gabinetach prezesów. Otóż w sobotnie popołudnie, na specjalnym spotkaniu dotyczącej sytuacji w spółce stawili się szefowie WKS Zawisza i działacze Stowarzyszenia Piłkarskiego. Debatę zignorowali kibice, którzy po raz kolejny zaprotestowali przeciwko Michałowi Glińskiemu. - W najbliższym tygodniu przedstawimy specjalne oświadczenie dotyczącego ostatniego spotkania - zakomunikowała rzeczniczka Beata Danielewska.

Sosnowiczanie nie przyjechali do Bydgoszczy tylko się bronić. Potwierdziła to pierwsza połowa, w której zespół Piotra Pierścionka potwierdził dobrą dyspozycję z rozgrywek Pucharu Polski. Najbliżej strzelenia bramki był w 32. minucie Adrian Pajączkowski. Po jego dośrodkowaniu z rzutu wolnego, piłkę z trudem na rzut rożny sparował Witan. Swoje sytuacje miał też Zawisza. Gospodarzom jednak albo brakowało precyzji, albo dobrze w bramce Zagłębia spisywał się Adam Bensz.

Drugie czterdzieści pięć minut było zdecydowanie bardziej ciekawszym widowiskiem. I to dzięki piłkarzom obu drużyn, bo można było zaobserwować znacznie żwawszą grę. Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy, pierwszy cios mogli zadać goście. Tomasz Szatan idealnie obsłużył Sławomira Pacha, ale ten w sytuacji sam na sam nie trafił nawet w światło bramki. Z drugiej strony dobrych okazji nie potrafili wykorzystać Bajera i Szczepan.

Gdy wydawało się, że bydgoszczanie zaczynają zdobywać przewagę, zabójczą kontrę przeprowadzili podopieczni Piotra Pierścionka. Mocno z narożnika pola karnego uderzył Krzysztof Bodziony. Jego strzał z trudem wybronił Witan, ale piłka spadła tuż obok Michała Filipowicza, który lekkim strzałem głową dał prowadzenie przyjezdnym. Zawisza natychmiast rzucił się do odrabiania strat, ale na efekt musiał czekać do 88. minuty. Zamieszanie w polu karnym Zagłębia wykorzystał Maciej Dąbrowski.

O tą sytuację spore pretensje miał opiekun sosnowieckiej drużyny. Chwilę wcześniej na środku boiska faulowany był jeden z piłkarzy. Podopieczni Piotra Pierścionka liczyli, że gracze Mariusza Kurasa oddadzą piłkę w ramach gry fair play. Inaczej postąpił Tomasz Szczepan, a chwilę później po dośrodkowaniu Kozłowskiego, bydgoszczanie doprowadzili do wyrównania. - Oliwa zawsze jest sprawiedliwa. Szczepan zachował się bardzo nieładnie, dlatego mamy do niego spore pretensje. Tak się nie powinien zachowywać - oświadczył Pierścionek.

Zawisza Bydgoszcz - Zagłębie Sosnowiec 1:1 (0:0)

0:1 - Filipowicz 69'

1:1 - Dąbrowski 88'

Składy:

Zawisza Bydgoszcz: Witan - Dąbrowski, Midzierski, Łukaszewski, Warczachowski, Lilo, Szczepan, Piętka (76' Kozłowski), Tarnowski, Maziarz (58' Bajera), Magdziński (76' Bojas).

Zagłębie Sosnowiec: Bensz - Bednar, Lachowski, Marek, Myśliwy (81' Jaromin), Szatan (90' Ryndak), Hosić, Pach (64' Bodziony), Pajączkowski, Filipowicz (74' Dorobek), Balul.

Żółte kartki: Szczepan, Piętka (Zawisza).

Sędzia: Tomasz Radkiewicz (Zgierz).

Widzów: 3500 (gości 120).

Źródło artykułu: