Goście od początku postawili na kontrataki i szybko zebrali owoce swojej taktyki. W 8. minucie piłkę Tomasz Feliksiak wycofał piłkę do Pawła Kaczmarka, który uderzył bardzo mocno i piłka po rykoszecie wpadła do siatki. Chwilę później przed świetną szansą stanął Feliksiak, ale przegrał pojedynek jeden na jednego z Jakubem Wierzchowskim.
Sprawy obrały obrót niekorzystny dla gospodarzy, a jednak nie potrafili zrobić nic, aby zmienić wynik. Wśród piłkarzy mnożyły się nieporozumienia i niecelne podania. Prejuce Nakoulma próbował wykorzystać swoją szybkość, jednak przy biernej postawie partnerów na niewiele się to zdało. W 15. minucie napastnik z Burnika Faso przymierzył zza szesnastki i efektowną interwencją popisał się Adrian Bieniek.
Znicz czekał na błąd rywali i był bliski szczęścia w 32. minucie. Felisiak wybiegł zza dwóch obrońców i ofiarnym wślizgiem w polu karnym zatrzymał go Wallace Benevente. Nie powiodło się również Łukaszowi Adamskiemu, którego uderzenie obronił golkiper.
Nieporadność drużyny doprowadzała do szewskiej pasji Tadeusza Łapę i nie czekał on ze zmianami do przerwy. Na ławce usiedli dwaj nieporadni napastnicy, a ich miejsca zajęli: Damir Kojasević i Grzegorz Szymanek. - Powiem szczerze, że były to dwie pozycje, gdzie do końca miałem dużo wątpliwości kogo wystawić. Chyba troszeczkę się pomyliłem - zdradza trener.
W szatni gospodarzy emocje sięgnęły zenitu. Mocne słowa, które padły przyniosły spodziewany efekt. - Było badzo ostro, bo była ku temu okazja. Graliśmy źle - nie to, co zakładał trener i nie to, co sami chcieliśmy - przyznaje Piotr Karwan.
Pierwsze ostrzeżenie dla Znicza dał Paweł Tomczyk. W 49. minucie mocno kopnął on z ostrego kąta, a Bieniek wybił piłkę przed siebie, ale po chwili złapał ją. 120 sekund później było już 1:1. Górnik wyprowadził szybką kontrę. Sławomir Nazaruk podał do Nakoulmy, który strzelił w okienko.
Goście nie zdołali jeszcze otrząsnąć się z straty bramki, a już przegrywali 1:2. Damir Kojasević zagrał na lewą stronę do Nazaruka, który płaskim strzałem z ostrego kąta w długi róg pokonał Bieńka. - Założenia przedmeczowe zostały w szatni - z nutą smutku w glosie mówi Piotr Klepczarek.
Pruszkowianie nie mieli pomysłu na grę, z trudem przedostawali się oni w okolice bramki gospodarzy. Co prawda, w 86. minucie po rozegraniu rzutu wolnego trafili do siatki, ale wcześniej sędzia zasygnalizował pozycję spaloną. - Poza tym wyimaginowanym rzutem wolnym, z którego nawet obrońca się śmiał, którego niby faulowałem Znicz nie stworzył sytuacji - ironizuje Nazaruk.
Z kolei Górnik mógł podwyższyć prowadzenie. Aktywny był Kojasević, próbował nawet strzału przewrotką - bez skutku. Na ogół brakowało ostatniego podania, jak choćby w 80. minucie, kiedy gospodarze ruszyli z szybkim kontratakiem. Kojasević podał do Nakoulmy, a ten nie zdecydował się na strzał, ale próbował odegrać do Rafała Niżnika. Doświadczony pomocnik zachował się jednak niczym lekkoatleta - przebiegł bowiem ponad pół boiska, ale nie wyrażał zainteresowania przejęciem piłki i groźna akcja spaliła na panewce.
Górnik Łęczna - Znicz Pruszków 2:1 (0:1)
0:1 - Kaczmarek 8'
1:1 - Nakoulma 51'
2:1 - Nazaruk 56'
Składy:
Górnik Łęczna: Wierzchowski - Kazimierczak, Karwan, Wallace, Tomczyk - Nakoulma, Bartoszewicz, Niżnik, Nazaruk (89' Głowacki) - Surdykowski (38' Szymanek), Niedziela (40' Kojasević).
Znicz Pruszków: Bieniek - Januszewski, Ptaszyński, Radler, Klepczarek - Kaczmarek, Kasztelan, Emmanuel Ekwueme, Piesio (64' Lucky Ekwueme) - Feliksiak (87' Borowik), Adamski (73' Owczarek).
Żółte kartki: Bartoszewicz, Karwan, Wallace (Górnik) oraz Klepczarek, Piesio (Znicz).
Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).
Widzów: 1000 (gości: 0).
Najlepszy piłkarz Górnika: Prejuce Nakoulma.
Najlepszy piłkarz Znicza: Paweł Kaczmarek.
Piłkarz meczu: Prejuce Nakoulma.