- Nie wiem, jak można było uznać taką bramkę. Oglądałem całą sytuację w telewizji. Nie dość, że był faul, to jeszcze Ivans Lukjanovs strzelił chyba ręką - mówi na łamach Przeglądu Sportowemu Łabędzki, któremu zapisano bramkę samobójczą. - Sędzia Szulc wcześniej dał się poznać w tym spotkaniu jako aptekarz. Kiedy w środku boiska była walka o piłkę, to odgwizdał faul. A później facet wszedł mi na plecy, jeszcze trafił mnie łokciem w głowę i gwizdek milczał jak zaklęty. Co dziwne, blisko też był asystent. I też nie reagował, choć dobrze widział całe zajście.
- Z tego co słyszałem od kolegów z drużyny, to sędzia później powiedział podobno, że "trochę był faul". To był, czy nie? A może bramki też będziemy uznawali na zasadzie "trochę jest gol, a trochę nie"? - dodał rozgoryczony piłkarz Zagłębia.