"Wnętrze umysłu jest jak dżungla". Josip Ilicić, niespełniony bohater Bergamo

Getty Images / Nicolò Campo/LightRocket  / Na zdjęciu:  Josip Ilicić
Getty Images / Nicolò Campo/LightRocket / Na zdjęciu: Josip Ilicić

Josip Ilicić jak nikt inny potrafił w Bergamo zaszczepić pierwiastek magii. To jednak były ulotne chwile, które znacznie częściej przeplatał walką z depresją.

W tym artykule dowiesz się o:

"5 lat radości, szczęścia i magii, ale też bólu i nie zawsze łatwych chwil" - napisał w pożegnalnym poście do kibiców Josip Ilicić. Trudno w lepszych słowach opisać jego przygodę z Bergamo.

Słoweniec, po 5 latach wyboistej drogi, na której nie brakowało wspaniałych szczytów, ale i głębokich dołków, ostatecznie rozstał się z Atalantą.

Wielki nieobecny

Wszyscy, zwłaszcza polscy, fani doskonale pamiętają edycję Ligi Mistrzów z sezonu 2019/2020. Wówczas, prowadzony przez Roberta Lewandowskiego Bayern pokonał w finale Paris Saint-Germain (1:0). Niewiele jednak brakowało, by PSG odpadło już na etapie ćwierćfinałów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: podziwiaj, bo warto! Genialna przewrotka Brazylijczyka

Tamta edycja była wyjątkowa przede wszystkim ze względu na panujący na świecie COVID-19. Z tego powodu od ćwierćfinałów zrezygnowano z rozgrywania meczów rewanżowych. Na tym właśnie etapie o awans z PSG walczyła Atalanta Bergamo, którą niemal w pojedynkę doprowadził do niego Ilicić, strzelając 4 bramki na Mestalla w rewanżowym meczu 1/8 finału z Valencią (3:4).

Josip Ilicić świętujący gola przeciwko Valencii
Josip Ilicić świętujący gola przeciwko Valencii

Miłośnicy historii o kopciuszkach, którzy odprawiają z kwitkiem bogaczy już zacierali ręce. I niewiele brakowało, by ich życzenia stały się rzeczywistością. Włosi długo prowadzili, a marzeń o awansie pozbawiły ich dopiero bramki z 90. i 93. minuty. Kto wie jednak, jak potoczyłyby się losy tego meczu, gdyby na boisku był Josip Ilicić. On jednak wówczas toczył swój własny, dużo trudniejszy, bój.

"Głowa eksploduje"

Bergamo, jak mało które miejsce na świecie, odczuło prawdziwą siłę pandemii koronawirusa. To właśnie z tego miasta pochodziły obrazki, które ciężko wymazać z pamięci - konwoju wojskowych ciężarówek wywożących nadmiarowe trumny.

Całą sytuację bardzo ciężko znosił Ilicić, który także zmagał się z zakażeniem. Co więcej, miał on w tym czasie przyłapać też żonę na zdradzie. To wszystko sprawiło, że piłkarz popadł w głęboką depresję. - Przychodzi taki moment, gdy głowa eksploduje - mówił o koledze z zespołu Papu Gomez.

By lepiej zrozumieć Ilicicia, warto też przyjrzeć się temu, jaką jest osobą. To nie typ gwiazdora, który grzeje się w blasku fleszy. Słoweniec unika mediów. Na Instagramie, jeżeli już wstawi post, to z reguły jest to zdjęcie okraszone jedną emotką podpisu, czasem jakimś słowem. Wywiady z nim natomiast śmiało można określać mianem "białych kruków".

W jednym z nich, udzielonym chwilę przed pandemią, chorwackiemu portalowi "24sata" wspominał, że mocne piętno odcisnęła na nim także śmierć Davide Astoriego. - To, co przydarzyło się Davide było w mojej głowie przez kilka dni. Nie mogłem spać, myślałem: "Co jeśli nie obudzę się rano, co jeśli nigdy już nie zobaczę swojej rodziny?" - mówił Ilicić, którego życie doświadczało od samego początku. Jego ojciec zmarł, gdy miał 7 miesięcy. Chwilę później musiał natomiast, tylko z matką i bratem, uciekać z ojczyzny z powodu wojny na Bałkanach.

"Umysł jak dżungla"

Ostatecznie Josip do gry wrócił w sezonie 2020/2021. Początki nie były łatwe, musiał nadrabiać zaległości treningowe. Nikt jednak nie oczekiwał od niego cudów. "Josip, czekamy na ciebie. Tylko się nie spiesz. Poczekamy. Wróć, kiedy będziesz gotowy" - pisała "La Gazzetta dello Sport".

Gdy jednak w pełni doszedł do siebie, znów stał się kluczową postacią drużyny. Na przełomie grudnia i stycznia, w 5. kolejnych meczach, zdobył 2. bramki i zanotował 6. asyst, choć w żadnym spotkaniu nie rozegrał pełnych 90. minut. Bergamo znów miało swojego bohatera na boisku.

Niestety, nie na długo. Na początku tego roku Gian Piero Gasperini poinformował, że dawne demony powróciły.

- Wnętrza naszych umysłów są jak dżungla. To wszystko jest bardzo nieprzewidywalne i delikatne - powiedział Włoch.

Niestety, tym razem powrotu już nie będzie. Słoweniec, zdając sobie sprawę ze swojej sytuacji, zdecydował się rozwiązać kontrakt z klubem za porozumieniem stron. W Atalancie jednak każdy doskonale to rozumiał, a piłkarza pożegnano po królewsku.

"Dziękuje za wsparcie i za to, że zawsze jesteś. Dziękuję tym, którzy byli mi bliscy, kibicom, pracownikom klubu, trenerowi i kolegom z drużyny. Dziękuję za uczucie, które okazujecie" - napisał Ilicić w swoim pożegnaniu na Instagramie.

Na ten moment nie wiadomo, czy będzie on kontynuował swoją karierę. Choć zainteresowanie jego osobą, zwłaszcza we Włoszech, wciąż jest bardzo duże, to póki co wciąż pozostaje bez klubu.

Czytaj także:
Hiszpanie tak ocenili występ Lewandowskiego
W tym miejscu pokochali polskich piłkarzy. Powiew świeżości w Serie A

Komentarze (0)