Holender pierwsze piłkarskie kroki stawiał w młodzieżowych zespołach Willem II Tilburg, skąd w 2015 roku przeniósł się do Ajaksu Amsterdam za symboliczną kwotę 1 euro. Frenkie de Jong robił systematyczne postępy i dwa lata później był już pierwszym wyborem trenera. Był twarzą drużyny, która w sezonie 2018/19 sensacyjnie dotarła aż do półfinału Ligi Mistrzów.
W zasadzie wszyscy piłkarze Ajaksu bez wyjątku byli wówczas łakomym kąskiem na rynku transferowym. Jeszcze do niedawna de Jong był najdroższym zawodnikiem w historii klubu z Amsterdamu - FC Barcelona wyłożyła na stół 86 milionów euro. Latem nowy rekord ustanowił Manchester United, płacąc o dziewięć milionów więcej za transfer Antony'ego.
Postawił się Laporcie
Uzdolniony pomocnik w dłuższej perspektywie miał zabezpieczyć środek pola w FC Barcelonie. Przez trzy lata zazwyczaj grał w podstawowym składzie, jeśli tylko był zdrowy. Kilka tygodni temu pojawiło się ryzyko, że zmieni przynależność klubową. Wszystko przez problemy finansowe "Dumy Katalonii".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale huknął! Musisz obejrzeć tę bramkę
Prezydent klubu szukał środków finansowych na wzmocnienia, tymczasem gracz nie zgodził się na obniżkę dotychczasowej pensji. Choć Joan Laporta na początku lipca wykluczył możliwość odejścia de Jonga, to wypowiadał się w innym tonie przed zamknięciem letniego okienka. W mediach długo krążyły plotki łączące 25-latka z Manchesterem United.
FC Barcelona chciała upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Gdyby transfer doszedł do skutku, klub zwolniłby miejsce na liście płac i jednocześnie mógł przecież zarobić kilkadziesiąt milionów euro.
Całym zamieszaniem zaskoczony był Gary Lineker. - Rozumiem, jak się czuje. Traktują go, jakby był kawałkiem mięsa przez okoliczności niemające nic wspólnego z jego wolą. Będzie musiał być silny. To naprawdę dziwne. Wydaje się, że Barca go chce, lecz będzie musiała go sprzedać - "AS" cytował słowa angielskiej legendy.
W tej sprawie stanowcze weto postawił jednak sam zainteresowany. Kontrakt reprezentanta Holandii obowiązuje do końca czerwca 2026 roku i dlatego to on miał wszystkie karty w swoich rękach. Nie ugiął się pod naciskami Laporty czy Mateu Alemany'ego.
Gerard Romero informował, że duży wpływ na decyzję de Jonga o pozostaniu w Barcelonie miała jego wybranka. Mikky Kiemeney nie zamierzała wyprowadzać się ze stolicy Katalonii. W dodatku zawodnik od najmłodszych lat chciał bronić barw ekipy z Camp Nou.
De Jong w miejsce weterana?
- Po zamknięciu okienka jest spokojniej. Cały czas miałem jasną wizję tego, czego chcę, więc byłem spokojny. Było dużo medialnego szumu. Ja już od maja wiedziałem, czego chcę. W tej kwestii moje zdanie się nie zmieniło. Klub również ma swoje pomysły i to czasem koliduje. Skończyło się dobrze - skomentował dwa tygodnie temu na konferencji prasowej.
Wprawdzie Xavi ma duże pole manewru w środku pomocy, ale de Jong nie musi martwić się o regularne występy. Z rolą rezerwowego na pewno nie pogodzą się Sergio Busquets, Pedri i Gavi. Do dyspozycji trenera pozostają Franck Kessie oraz Sergi Roberto.
Były gracz Ajaksu nie porozumiał się z działaczami w sprawie warunków nowej umowy, zaś Xavi przeszedł nad tym do porządku dziennego. W tym sezonie Primera Divsion de Jong rozegrał 378 minut w siedmiu meczach ligowych i był chwalony zwłaszcza po wygranym 4:0 starciu z Cadiz CF, w którym zdobył jedną z bramek. Na poziomie Ligi Mistrzów dorzucił dwa występy.
Teraz niechciany de Jong często stanowi o sile środka pola FC Barcelony. Ponadto kierownictwo klubu snuje długofalowe plany z nim związane. Kataloński "Sport" ustalił, że wychowanek Willem II Tilburg jest typowany do roli następcy Busquetsa. Zarząd rozważa jeszcze dwie kandydatury: Rubena Nevesa (obecnie Wolverhampton Wanderers) oraz Martina Zubimendiego (Real Sociedad).
Od lipca sytuacja de Jonga zmieniła się całkowicie. Ostatecznie FC Barcelona spełniła rygorystyczne wymogi finansowego fair play i mogła zarejestrować nowych zawodników, w tym Roberta Lewandowskiego. Poza tym Xavi "odzyskał" istotnego pomocnika.
Rafał Szymański, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Katastrofa FC Barcelony w Lidze Mistrzów?
Nie do wiary! Szachtar był o krok od sensacji