Trener Warty stracił głos. W Śląsku podłe nastroje

PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Dawid Szulczek
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Dawid Szulczek

Warta odniosła arcyważne zwycięstwo (2:0) ze Śląskiem, a jej trener Dawid Szulczek stracił głos, dlatego zabrakło go na konferencji prasowej. Przyszedł na nią natomiast opiekun wrocławian Ivan Djurdjević, który miał wyjątkowo podły nastrój.

- Trener Szulczek jest przeziębiony i w trakcie spotkania całkowicie stracił głos. Dlatego jestem tu w jego imieniu - zaczął asystent pierwszego szkoleniowca zielonych Arkadiusz Szczerbowski.

Kłopoty zdrowotne w sztabie nie zmąciły jednak ogromnej radości warciarzy. - Duże słowa uznania dla naszych piłkarzy. Wykonali fantastyczną pracę. Przyjechaliśmy do drużyny, która ma w składzie sporo jakościowych piłkarzy. Ta jakość jest widoczna i pewnie nadejdzie moment, w którym wrocławianie zaczną punktować. My poświęciliśmy na przygotowania całe dwa tygodnie, a nie było łatwo, bo wypadli nam za kartki Dimitrios Stavropoulos oraz Adam Zrelak. Jednak ci, którzy ich zastąpili, spisali się bez zarzutu - dodał.

- Do końca wahaliśmy się nad pierwszym składem. Zespół pracował bardzo dobrze i wiedzieliśmy, że na ławce też mamy ludzi, którzy mogą nam znacznie pomóc. Często w tym spotkaniu byliśmy w niskiej obronie. Brakowało nam nieco polotu z przodu, po odbiorach nie zawsze potrafiliśmy groźnie zaatakować, ale mamy trzy punkty i to jest najważniejsze. Teraz szykujemy się do wyjazdu na Legię Warszawa i tam też chcemy zrobić niespodziankę - zaznaczył Szczerbowski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ależ to zrobił! Ten film ma ponad 800 tys. wyświetleń

Ivan Djurdjević natomiast nie ukrywał, że już w momencie straty pierwszej bramki miał czarne myśli. - Mierzyliśmy się z rywalem, który na wyjazdach gra świetnie i jest bardzo niewygodny. Gol na 0:1 jeszcze bardziej utrudnił nam zadanie, zwłaszcza że poznaniacy byli nastawieni defensywnie. To był moment kluczowy. Warta miała swoje problemy i zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie czekać na nasz błąd - przyznał.

- Przeciwnik nie miał zbyt wielu sytuacji, jednak to nikogo nie interesuje. W drugiej połowie mocniej ruszyliśmy do przodu, próbowaliśmy grać krótkimi podaniami, ale z czasem rywal celowo otwierał boki, żebyśmy szukali dośrodkowań. Mógł nas uratować tylko jakiś stały fragment, albo strzał z daleka. Niestety biliśmy głową w mur, a Warta, grając na miarę swoich możliwości, skutecznie nam przeszkadzała. Nie będę komentował odwołania rzutu karnego. Nie mam tu nic do powiedzenia - oznajmił Djurdjević.

Źródło artykułu: