Spotkanie zaczęło się od poważnego ostrzeżenia dla mistrza Polski, bo tylko brak dokładności sprawił, że Tomer Hemed w bardzo dobrej sytuacji posłał piłkę obok słupka.
Ekipa Johna van den Broma szybko się jednak pozbierała i potem grała lepiej. Momentami udawało jej się osiągać przewagę i kilka akcji z pewnością potoczyłoby się lepiej, gdyby w kluczowych momentach poznaniacy unikali drobnych błędów, a przede wszystkim podejmowali właściwe decyzje. Brakowało wykończenia, dlatego np. strzał Filipa Marchwińskiego z kilkunastu metrów został zablokowany, a w ostatniej akcji pierwszej części wychodzący na czystą pozycję Michał Skóraś nie opanował piłki.
Izraelczycy przygotowywali się do meczu w trudnych warunkach. Z powodu święta Jom Kipur nie jedli i nie pili aż do środowego wieczora. Długo więc byli głodni i nie był to głód futbolu, choć restrykcyjne zasady Tory zabraniały im również trenowania.
ZOBACZ WIDEO: Kto zawiódł w kadrze? Jemu mówimy "nie"
Na boisku nie było jednak widać, że ekipa Elyaniva Bardy jest fizycznie osłabiona. Nie odstawała od "Kolejorza", odpowiadała na jego akcje i zwłaszcza w drugiej części kilka razy pod bramką Filipa Bednarka zrobiło się gorąco.
W 62. minucie doskonale pokazał się Rotem Hatuel, który minął kilku rywali, wpadł w pole karne i finalizował wszystko mocnym strzałem z 15 metrów - na szczęście nad poprzeczką.
Im bliżej było końca, tym większa była przewaga lechitów, którzy robili co mogli, by wykorzystać atut własnego boiska i zapewnić sobie pełną pulę. Nie potrafili jednak tak zabójczo zadawać ciosów, jak robili to w starciu z Austrią Wiedeń (4:1). Dlatego koszmarnie z boku pola karnego chybił Skóraś, a z rzutu wolnego przestrzelił Nika Kwekweskiri.
Gruzin zawiódł podwójnie, bo niedługo później nie upilnował we własnym polu karnym Astrita Shelmaniego, który mając przed sobą tylko Bednarka, nie trafił w bramkę z 5 metrów. Nieprawdopodobne szczęście mieli wtedy lechici, bowiem trudno wyobrazić sobie lepszą szansę na otwarcie wyniku.
Ostrzeżenie było bardzo poważne, lecz nie ostudziło ofensywnych zapędów mistrza Polski, który w końcówce miał zdecydowanie większą ochotę na atakowanie. Cóż jednak z tego, skoro brakowało dokładności i groźnych strzałów. Stojący między słupkami Omri Glazer nie miał wiele pracy, bo liczne centry przecinali jego koledzy z defensywy, a uderzenia zawodników "Kolejorza", gdy już do nich dochodziło, były niecelne.
W takich okolicznościach trudno było o zwycięskiego gola i drużyna Johna van den Broma musiała się zadowolić bezbramkowym remisem. Katastrofy nie ma, ale w kontekście walki o wyjście z grupy, ten wynik trudno uznać za korzystny.
Lech Poznań - Hapoel Beer Szewa 0:0
Składy:
Lech Poznań: Filip Bednarek - Joel Pereira, Filip Dagerstal, Antonio Milić, Barry Douglas (32' Pedro Rebocho), Jesper Karlstrom, Radosław Murawski (60' Nika Kwekweskiri), Michał Skóraś (82' Artur Sobiech), Filip Marchwiński (60' Joao Amaral), Kristoffer Velde (60' Heorhij Citaiszwili), Mikael Ishak.
Hapoel Beer Szewa: Omri Glazer - Helder Lopes, Eitan Tibi, Miguel Vitor, Iyad Abu Abaid (46' Or Dadia), Mariano Bareiro, Rotem Hatuel (84' Eden Shamir), Tomer Yosefi (46' Dor Micha), Shai Elias, Tomer Hemed (64' Astrit Selmani), Sagiv Jehezkel (72' Eugene Ansah).
Żółte kartki: Kristoffer Velde, Jesper Karlstrom (Lech Poznań) oraz Rotem Hatuel, Omri Glazer (Hapoel Beer Szewa).
Sędzia: Tamas Bognar (Węgry).
Widzów: 17 283.
Czytaj także:
Niechlubny rekord Lewandowskiego. Są powody do obaw
"To odpowiedni przeciwnik". Kulesza zdradził, z kim Polska zagra tuż przed mundialem