Mecz pod "Żelazną kopułą". Lech wyjechał na trudny teren

Getty Images / Mustafa Hassona/Anadolu Agency / Na zdjęciu: Żelazna Kopuła chroni Izrael przed atakami rakietowymi
Getty Images / Mustafa Hassona/Anadolu Agency / Na zdjęciu: Żelazna Kopuła chroni Izrael przed atakami rakietowymi

W Izraelu, gdzie Lech powalczy o awans z grupy Ligi Konferencji Europy, sytuacja od lat jest napięta przez konflikt z Palestyną i sytuację z pozostałymi sąsiadami. Beer Szewę, miasto najbliższego rywala mistrza Polski, broni "Żelazna kopuła".

O tym, jak uciążliwa potrafi być napięta sytuacja w Izraelu, przekonali się kolejni polscy piłkarze. Życia pod "Żelazną kopułą", czyli izraelskim systemem obrony przeciwrakietowej, doświadczył Marcin Cabaj. Bramkarz podpisał w 2011 roku trzyletni kontrakt z Hapoelem Beer Szewa. Zapowiadało się obiecująco. Choć miasto jest oddalone 45 km od Strefy Gazy, było już od kilku tygodni chronione przez innowacyjny mechanizm przechwytujący i niszczący rakiety wroga.

I właśnie to okazało się największym wyzwaniem podczas gry Cabaja w Izraelu. Dające się we znak upały, o których również często wspominają polscy piłkarze i drużyny rywalizujące z miejscowymi w europejskich pucharach, wcale nie są najtrudniejsze do przezwyciężenia.

Życie pod "Żelazną kopułą"

- W nocy nie pozwalały nam spać ciągłe alarmy, odgłosy strzelaniny, w dzień wciąż zerkaliśmy w niebo, czy nie nadlatują jakieś samoloty. Gdy pierwszy raz usłyszałem alarm, a jest naprawdę głośny, wyszedłem na balkon zobaczyć, o co chodzi. W ogóle nie zdawałem sobie sprawy, że to jest jakiś nalot - opowiadał "Polsce The Times" po sprowadzeniu rodziny do Beer Szewy.

ZOBACZ WIDEO: Będzie zmiana selekcjonera? "Mam jedną teorię"

Kiedy ataki się nasiliły, klub ewakuował na miesiąc piłkarzy do Tel Awiwu. Po powrocie sytuacja wcale się nie poprawiła. W maju Cabaj podpisał trzyletni kontrakt, który rozwiązał w grudniu. Wstrząsnęła nim informacja o śmierci pracownika klubu.

- Na szczęście żadna rakieta nie spadła na mnie ani blisko mnie, ale taki niepokój to duży dyskomfort. Słychać było strzały, świst rakiet. Niby nad Beer Szewą jest "Żelazna Kopuła", ale nie jest to komfortowa sytuacja, kiedy człowiek budzi się o czwartej w nocy i musi chować się do schronu. Poza tym, gdyby to była tylko przejściowa sytuacja, to tych schronów po prostu by nie było w każdym domu - tłumaczył.

"Żelazna kopuła" pierwotnie była skazywana na porażkę. Amerykanie nie wierzyli, że Izraelczycy stworzą tańszy w utrzymaniu system obrony przeciwrakietowej. A potem przeznaczyły miliard dolarów na wspieranie mechanizmu, który okazał się niespodziewanie skuteczny. Szacuje się, że do tej pory system obrony powstrzymał około trzy tysiące ataków. Podczas ostatnich sierpniowych zmasowanych ostrzałów "Żelazna Kopuła" przechwyciła w jeden dzień 33 palestyńskie pociski. Nie zmieniło to faktu, że w sytuacjach zagrożenia cywile nadal muszą schodzić do schronów.

Kolejki po maski

Sprawny i tani w utrzymaniu system obrony przed rakietami dowodzi, jak Izrael potrafi się chronić. Wsparcie izraelskich służb chwalił w rozmowie z WP SportoweFakty Kazimierz Moskal, kiedy wspominał grę dla Hapoelu Tel Awiw i Maccabi Ashdod.

- Wtedy widziałem, jak w sklepie spożywczym ludzie wykupywali folię żeby zaklejać okna. Innego dnia wracałem z treningu i widziałem na ulicy duże kolejki. Przypomniały mi się lata, kiedy w polskich sklepach nic nie było i swoje trzeba było wystać. Koledzy wyjaśnili mi, że ludzie czekają na odbiór masek przeciwgazowych. To był trudny moment, byliśmy zaniepokojeni i dzwoniliśmy z pytaniami do ambasady. Oni i klub dawali nam gwarancję, że jest bezpiecznie, a w razie zagrożenia zajmą się nami - opowiadał były piłkarz i trener. Lata jego gry przypadły na czas mocnego napięcia między Izraelem a Iranem.

- Bardziej obawiałem się o to, jak poradzę sobie z grą przy tamtejszej pogodzie. Pierwszy raz przyjechałem do Izraela na przełomie lipca i sierpnia. Jak wtedy wyszedłem biegać, to wydawało mi się, że niemożliwe jest grać w takich warunkach - dodał Moskal.

O tej porze roku pogoda nie będzie stanowić tak wielkiego wyzwania dla Lecha Poznań. Mistrz Polski w czwartek zmierzy się w z Hapoelem w Beer Szewie. Po trzech meczach jest na drugim miejscu i ma dwa punkty przewagi nad najbliższym rywalem. Początek spotkania o godzinie 21.

Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj też:
Lech Poznań walczy o kolejną premię. Już zarobił miliony, a czekają następne
Pora na rewanże w grupach LKE. Lech chce uciekać

Komentarze (2)
avatar
Adam Piotr
13.10.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
I tam nikt nie kończy wojny. Oby ludzkośc walczyła niedlugo na pietruszki i cebule xD 
avatar
Langfuhr
13.10.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Barcelona to, Barcelona tamto.W polskich mediach tylko Lewandowski.Prawda czasu,prawda ekranu: Barcelona grać będzie w Lidze Europy.