Nawet pracujący najbliżej klubu hiszpańscy dziennikarze mówią wprost, co oznacza dla FC Barcelony możliwy brak awansu z grupy Ligi Mistrzów. "Ekonomiczna katastrofa" - tak nazywają sytuację, w której zespół odpadnie z najbardziej prestiżowych rozgrywek już tej jesieni. A to dlatego, że władze Barcy przy planowaniu budżetu zakładali bardziej optymistyczny scenariusz.
Po remisie 3:3 z Interem u siebie Barcelona ma niewielkie szanse na wyjście z grupy. Po czterech meczach jest na trzecim miejscu. Do drugiego Interu traci trzy punkty, do pierwszego Bayernu - aż osiem. Przed nią już tylko spotkania z Bawarczykami u siebie i Viktorią Pilzno na wyjeździe. Nie wydaje się, by dwa pierwsze zespoły w "grupie śmierci" wypuściły przewagę z rąk.
Gniew w klubie
Dlatego po ostatnim spotkaniu z włoskim zespołem szefowie Barcelony wpadli w gniew. Tak sytuację relacjonuje kataloński "Sport", według którego prezydent Joan Laporta potrzebował chwili na opanowanie nerwów, a następnie zszedł do szatni na rozmowę z Xavim.
Reakcja wydaje się jak najbardziej zrozumiała. Laporta latem stanął na głowie, by zbudować trenerowi skład zdolny do walki z najlepszymi. Prezydent sprzedawał klejnoty rodowe i zaciągał kolejne finansowe dźwignie, dzięki czemu pozyskał prawie 900 mln euro. Xavi wskazywał mu piłkarzy, na których wydał 200 mln euro. W tym sfinalizował hitowy transfer Roberta Lewandowskiego. To Polak jest dziś liderem Barcy i jego dwa gole w środowym starciu na wagę remisu podtrzymują w Katalonii nadzieje na pozostanie w Lidze Mistrzów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to może być samobój roku. Aż złapał się za głowę
Poza Lewandowskim do klubu przyszli m.in. Raphinha, Jules Kounde, Marcos Alonso i Hector Bellerin. Do tego latem dobrą formę pokazał Ousmane Dembele i klubowa młodzież: Gavi i Pedri. To rozbudzało nadzieje przed sezonem, a kierownictwo zaplanowało w budżecie premie za awans aż do finału Ligi Mistrzów. Rzeczywistość okazuje się bezlitosna.
Przeliczyli się
Dokumenty UEFA pozwalają obliczyć, jak mocno przeliczyła się w swoich obliczeniach Barcelona. Klubom przysługują fundusze z tytułu rankingu historycznego i "market pool" czyli kasy za wartość rynku telewizyjnego każdej z federacji.
Najważniejsze w tej kwestii są jednak premie za awanse do kolejnych faz rozgrywek. Zakładając awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów szefowie Barcy liczyli, że do klubowej kasy wpadnie co najmniej 35,84 mln euro. Tyle premii europejska federacja przewiduje za grę w grupie, a następnie awans do 1/8 i 1/4 finału. Odpadnięcie z grupy sprawi, że Barcelona zarobi zaledwie 15,64 mln euro plus 3,74 mln euro premii za remis z Interem i zwycięstwo nad Viktorią. To oznacza co najmniej 20,2 mln euro dziury w budżecie.
Barcelonie pozostaje ratowanie twarzy i odbudowanie budżetu w Lidze Europy. Tu do podniesienia jest jednak dużo mniejsza kasa i aby zminimalizować straty musiałaby wygrać rozgrywki. W przypadku triumfu w "rozgrywkach drugiej kategorii" otrzymałaby 14,9 mln euro. Wtedy zapewnia też sobie grę w Superpucharze UEFA, co oznacza kolejne 3,5 mln euro, a w przypadku zwycięstwa - w sumie 4,5.
Niezwykle optymistyczny scenariusz zakładający bezbłędną resztę sezonu sprawiłby, że niedobór w tej części budżetu Barcy wynosiłby zaledwie 800 tys. euro.
Rok temu Barcelona również próbowała ratować budżet grą w Lidze Europy. Wtedy ekipa Xaviego odpadła już w ćwierćfinale z Eintrachtem Frankfurt. Teraz nie będzie łatwiej. Poza m.in. Arsenalem, Fenerbahce, Realem Sociedad czy Manchesterem United, które są o krok od wyjścia z grupy Barcelonie przyjdzie się zmierzyć z innymi mocnymi klubami, które - tak jak ona - będą szukać pocieszenia po odpadnięciu z Ligi Mistrzów. Taki los czeka najprawdopodobniej Milan, Sevillę czy Juventus.
Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj też:
Niejasne relacje Kataru z Putinem. "Na tym rynku cały czas są rywalami"
Piłkarz Szachtara tak skomentował, co zrobili kibice na stadionie Legii
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)