El Clasico z 23 listopada 2002 na zawsze przeszło do historii futbolu. Wówczas, po raz drugi, na Camp Nou powrócił Luis Figo, który 2 lata wcześniej był bohaterem jednego z najgłośniejszych transferów w historii futbolu odchodząc z Barcelony do Realu Madryt.
- To ja jestem za to odpowiedzialny. Decyzja o tym transferze należała wyłącznie do mnie - wspominał Luis Figo w specjalnym dokumencie stworzonym przez Netflixa. Portugalczyk w ten sposób odniósł się do niejasności nt. podpisania wcześniejszej umowy z Perezem, przez jego agentów.
Pełne konsekwencje tej decyzji odczuł jednak dopiero, gdy przyszło mu wrócić na Camp Nou. Za pierwszym razem przywitały go niesamowite gwizdy, które okazały się głośniejsze od startu Boeinga. Za drugim razem, doszło do wydarzenia, które stało się jednym z symboli w futbolu. Pod nogami Figo wylądował rzucony z trybun... łeb świni.
ZOBACZ WIDEO: Można oglądać w nieskończoność. Jak on to strzelił?!
Jednak nie tylko trybuny znienawidziły Portugalczyka. - Straciłem wiele rzeczy, także przyjaciół. Może jednak to było dobre. Myślałem, że są przyjaciółmi, ale nimi nie byli. Gdy to wszystko się stało, nagle przestali chcieć się ze mną gdziekolwiek pojawiać. To skomplikowane, ale rozumiem... Cóż, nie rozumiem, ale nie obchodzi mnie to - wspominał Figo.
Co więcej, Portugalczyk przyznał, że jego transfer mógł różnie się skończyć. - To mogła być wpadka, ale dzięki Bogu nie była - powiedział. - W Barcelonie miałem wszystko, ale myślałem: "Nie chodzi przecież o jakiś drugorzędny klub". Gdyby to nie był Madryt, może bym został. To jednak było wyzwanie. Decyzja zbudowana poczuciem docenienia, przekonania mnie, że będę niezwykle ważną postacią - wyznał Figo.
Ostatecznie Portugalczyk spędził w Realu 5 lat, po czym odszedł do Interu Mediolan. Z Realem sięgnął m.in. po triumf w Lidze Mistrzów czy dwa krajowe mistrzostwa.
Najbliższe spotkanie Real Madryt - FC Barcelona odbędzie się w niedzielę o 16:15. Transmisja w Eleven Sports, dostępnym także w WP Pilot.
Czytaj także:
- Tomasz Hajto kończy 50 lat i rozlicza się z przeszłością. "W kadrze panował jeden wielki chaos"
- Janusz Niedźwiedź: Tu nie ma ludzi, którzy odfruwają