Tomasz Hajto kończy 50 lat i rozlicza się z przeszłością. "W kadrze panował jeden wielki chaos"

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Tomasz Hajto
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Tomasz Hajto

Tomasz Hajto świętuje w niedzielę pięćdziesiąte urodziny. To dobra okazja, żeby powspominać stare czasy, jak na przykład mundial w 2002 roku. "Trener Engel wykonał swoją pracę profesjonalnie" - mówi Hajto w rozmowie z "Faktem". Co zatem zawiodło?

W tym artykule dowiesz się o:

Dzięki 62 meczom w polskiej kadrze Tomasz Hajto należy do Klubu Wybitnego Reprezentanta. Całkiem prawdopodobne, że spośród członków tego zaszczytnego grona, liczącego obecnie 48 osób, to właśnie on spotyka się z największą krytyką. W "urodzinowym" wywiadzie przyznał, że z hejtem mierzy się jednak głównie w internecie. W rzeczywistości przeważają miłe reakcje.

- Każdy jest mocny w internecie. Wszystko można napisać, najlepiej z fałszywego konta. (...) Gdy natomiast pojawiam się na meczach reprezentacji, w restauracji, czy nawet idąc ulicą, to ludzie podchodzą, prosząc o wspólne zdjęcie, rozmawiają, gratulują kariery. Dlatego nie ruszają mnie komentarze małych ludzi - mówi Hajto w rozmowie z "Faktem".

Rzeczywiście, Hajcie jest czego gratulować, ale krytyka też czasami była niebezpodstawna. To wszystko czyni z byłego stopera reprezentacji Polski jedną z najbarwniejszych postaci w polskiej piłce.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to może być samobój roku. Aż złapał się za głowę

W Bundeslidze rozegrał aż 201 meczów, a do tego trzeba jeszcze doliczyć mecze w Pucharze Niemiec, którego dwukrotnie został triumfatorem, będąc piłkarzem Schalke 04 Gelsenkirchen. Kierunek zachodni wcale nie był jednak oczywisty. Przed tym jak wyjechał do Niemiec, padła lukratywna oferta z... Korei Południowej. Górnik Zabrze przystał nawet na propozycję, ale Hajto wybrał inaczej.

Korea Południowa i tak stanowi jednak ważny punkt w karierze obrońcy. Na mistrzostwach świata w 2002 roku był jednym z filarów polskiej kadry. Jak wspomina tamtą imprezę?

- Ani PZPN, ani my nie byliśmy gotowi na grę na mistrzostwach świata. Nie wyglądało tak, jak powinno. (...) w kadrze panował jeden wielki chaos. I nie chodzi tu o trenera Jerzego Engela, który swoją pracę wykonywał profesjonalnie. PZPN raczkował i było to widoczne na każdym kroku - mówi w rozmowie z "Faktem".

Biało-czerwoni nie wyszli z grupy, a zwłaszcza po meczu z Portugalią krytyka skupiła się właśnie na Hajcie. Kibice, chcąc uderzyć w byłego piłkarza, często przywołują Pedro Pauletę, który w tamtym spotkaniu strzelił trzy gole, rzekomo właśnie po błędach Hajty. Obrońca czuje się w tej sytuacji kozłem ofiarnym. Na kogoś trzeba było zwalić winę i padło właśnie na niego.

Osobny rozdział to aktywność Hajty w mediach po zakończeniu kariery. Były zawodnik takich klubów jak ŁKS Łódź czy Górnik Zabrze przez kilka lat komentował najważniejsze mecze reprezentacji Polski. Telewidzom początkowo przypadły do gustu "truskawki na torcie" i inne lapsusy językowe, ale szybko się jednak przejadły.

To chyba jednak w roli eksperta Hajto czuje się najlepiej. Jest w swoich wypowiedziach wyrazisty i często cytowany. W rolach trenera i menadżera nie odniósł natomiast większych sukcesów.

Zobacz też:
Katastrofalny upadek piłkarza Barcelony 
"W Hiszpanii czuć Robertomanię"

Źródło artykułu: