Wynik plebiscytu Złotej Piłki w kontekście polskiego piłkarza ponownie budzi szereg negatywnych odczuć: niesmak, zażenowanie i niezrozumienie. Tak naprawdę żaden dotychczasowy werdykt głosujących nie potraktował Roberta Lewandowskiego sprawiedliwie. Po wcześniejszych "kabaretach", odwołanym plebiscycie w 2020 roku i drugim miejscu na poprzedniej gali, nasz piłkarz znowu dostał "z liścia". Może czwarte miejsce naszego zawodnika w tym roku to nie skandal, ale na pewno ogromne nieporozumienie. Bo czy faktycznie Sadio Mane i Kevin De Bruyne mieli lepszy sezon od kapitana polskiej kadry?
Senegalczyk doszedł z Liverpoolem do finału Ligi Mistrzów (porażka z Realem Madryt), natomiast De Bruyne wygrał mistrzostwo Anglii. Ale Lewandowski też utrzymał swój stały, wysoki poziom zdobywając 46 bramek w 50 meczach, wygrywając Bundesligę po raz dziesiąty w karierze, sięgając ponownie po kolejną koronę króla strzelców niemieckiej ligi. Zatem, o co tu chodzi? Podium było minimum, na co Robert Lewandowski zasłużył. Chociaż w ogólnym rozrachunku nie ma to większego znaczenia, bo liczą się zwycięzcy, to jednak czwarte miejsce obraża dokonania naszego sportowca.
Z jednej strony kapitalnie jest żyć w czasach, w których polski zawodnik jest tak blisko wygranej i pierwszy raz od 39 lat zajmuje miejsce na podium tego plebiscytu (rok temu Lewandowski był drugi). Pamiętajmy, że Polak nawiązał walkę, wręcz wepchnął się w towarzystwo "bogów futbolu", gdzieś pomiędzy Cristiano Ronaldo, Leo Messiego i innych wielkich graczy. Ale w momencie, gdy oni zeszli ze sceny, znowu się nie udało.
ZOBACZ WIDEO: Można oglądać w nieskończoność. Jak on to strzelił?!
Teraz pojawiło się wiele czynników, które wcześniej ułatwiłyby "Lewemu" zadanie. W tym roku grono zawodników mocno się przerzedziło. W ścisłej trzydziestce nominowanych do wygrania tegorocznego plebiscytu France Football nie pojawili się Leo Messi czy Neymar (obaj PSG). W zasadzie mogłoby też zabraknąć Cristiano Ronaldo (Manchester United), bo poprzedni sezon Portugalczyka nie był wcale lepszy od wymienionej dwójki z Paryża. Erling Haaland (Manchester City) i Kylian Mbappe (PSG) są niesamowici i na dobre zdominują ten plebiscyt na długie lata, ale jeszcze muszą na to poczekać - najpewniej jeden lub dwa sezony.
Jak na złość dla naszego napastnika akurat teraz zmieniły się przepisy. Organizatorzy zdecydowali okroić liczbę głosujących dziennikarzy ze 170 do 100 i wykluczyć tych z dalszych regionów piłkarskiego świata, których głosy często były odrealnione od rzeczywistości. Nowy regulamin mówi też, by w ocenie zwracać uwagę tylko na poprzedni sezon i przede wszystkim - osiągnięcia indywidualne, a nie na całokształt kariery. Gdyby takie reguły obowiązywały przez ostatnie dwa lata...
Trzeba to powiedzieć szczerze - Robert Lewandowski miał Złotą Piłkę w swoich rękach, ale mu ją wyrwano. Najpierw France Football odwołał plebiscyt (2020), później ponownie wygrał go Leo Messi (2021), choć minimalną różnicą punktów (miał 33 pkt. więcej od "Lewego"). Wydaje się, że bliżej wygranej już nie będzie. Polaka po prostu okradziono z tej nagrody.
Statuetki pocieszenia - dla najlepszego napastnika - są miłym pocieszeniem, ale to raczej dyplom za najładniejszy uśmiech w klasie, a nie wyniki w nauce. Co Lewandowski mógł osiągnąć, raczej już nie zdobędzie. Barcelona miała mu dać globalną popularność i pomóc postawić ostatni krok w kierunku tej najbardziej prestiżowej, indywidualnej nagrody w świecie futbolu. Ale to "Lewy" musi ratować drużynę, która jest przebudowie i zanim "odpali", dla naszego napastnika może być już za późno.
Co do Karima Benzemy - w tym roku nie było nad czym rozmyślać - napastnik Realu w pełni zasłużył na Złotą Piłkę, a Francja na pierwsze zwycięstwo rodaka w tym plebiscycie od czasów Zinedine'a Zidane'a w 1998 roku.
Francuz był przez lata w cieniu Ronaldo, ale w Realu Madryt uwolnił swój potencjał po odejściu portugalskiego napastnika. W minionym sezonie ciągnął "Królewskich" za uszy w Lidze Mistrzów (15 goli w 12 meczach), wygrał z drużyną te rozgrywki, do tego dołożył zwycięstwo w La Liga i został najlepszym strzelcem hiszpańskiej ekstraklasy.
W przypadku Lewandowskiego wszystko jest oczywiście możliwe. Zostawmy mu jeszcze uchyloną furtkę - nasz najlepszy piłkarz od pierwszych lat swojego życia musiał głównie udowadniać i przekonywać, że do czegoś się nadaje. Raczej mu się udało. Lewandowski pobił wiele strzeleckich rekordów, ale kto wie, czy nie miał więcej przeszkód na swojej drodze.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty
Świetne wieści dla Lewandowskiego po losowaniu grup (OPINIA)
Sensacyjna decyzja Krychowiaka ws. Legii. Wiemy, skąd ten wybór