Przykrą wiadomość przekazali "Dziennikowi Łódzkiemu" były prezes ŁKS-u Marek Łopiński oraz kustosz pamięci ŁKS Jacek Bogusiak. To właśnie w Łodzi Igor Sypniewski rozpoczynał piłkarską karierę, ale na szerokie wody wypłynął w lidze greckiej. Najpierw był zawodnikiem AO Kavala, a później przeniósł się do Panathinaikosu Ateny.
Sypniewski miał spory potencjał. Potrafił grać naprawdę kapitalnie. Wszyscy kibice mają w pamięci choćby jego grę w meczu Ligi Mistrzów przeciwko Manchesterowi United. Panathinaikos co prawda przegrał 1:3, ale Polak został wybrany najlepszym piłkarzem spotkania. "Sypa" zaprezentował się świetnie także w pojedynku z Arsenalem. Strzelił wówczas bramkę.
Przez pewien czas był w Grecji ulubieńcem kibiców. Jednocześnie jednak walczył z nałogiem alkoholowym. Gdy tylko zaczął gorzej grać, to wszystko się posypało.
Sypniewski zaliczał krótkie epizody w kolejnych klubach. Mowa o OFI Kreta, RKS Radomsko, Wiśle Kraków, Kalithea GS, Halmstads, Malmoe, Trelleborgs. Później wrócił do Łodzi, gdzie pomógł wprowadzić ŁKS do Ekstraklasy. W półtora roku strzelił 16 bramek, co było naprawdę niezłym wynikiem.
Niestety Sypniewski w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce już nie zagrał. Trafił jeszcze do szwedzkiego Bunkeflo, gdzie rozegrał siedem spotkań. Później pogłębiały się jego problemy. Gdy powrócił do Polski, to trafił nawet do więzienia.
Igor Sypniewski był piłkarzem o wielkich umiejętnościach. Zapewne, gdyby nie targały nim problemy osobiste, to osiągnąłby jeszcze więcej.
Wychowanek ŁKS-u Łódź zmarł w wieku 47 lat. Za tydzień miał obchodzić 48. urodziny.
Czytaj także:
Tak źle nie było od lat. Katastrofa polskich piłkarzy