Po transferze Cristiano Ronaldo do Al-Nassr działaczka Amnesty International ds. Bliskiego Wschodu wystosowała do piłkarza specjalny apel. - Jest wysoce prawdopodobne, że władze saudyjskie będą promować obecność Cristiano Ronaldo w swoim kraju, żeby odwrócić uwagę świata od przerażającej sytuacji w zakresie praw człowieka w tym państwie - pisała Dana Ahmed. Chodzi o m.in. o łamanie praw kobiet czy brak wolności słowa. Amnesty International zwraca też uwagę na problem kary śmierci w tym kraju. Po 2020 roku liczba wyroków wzrasta (w 2021 - 65), a wśród ofiar są także opozycjoniści.
Obrońcy praw człowieka alarmują, ale piłkarscy działacze wolą to zignorować i wyciągają ręce po pieniądze arabskich potęg. Jeszcze niedawno FIFA przymykała oczy na łamanie praw pracowników budujących stadiony na mundial w Katarze. Teraz w centrum zainteresowania jest drugi arabski gigant, Arabia Saudyjska. Dopiero co ściągnęła do siebie Ronaldo, a teraz jest gospodarzem Superpucharu Hiszpanii. Saudyjczycy będą gospodarzami tych rozgrywek do 2029 roku. Zapłacili za to około 300 mln euro. W tegorocznej edycji rozgrywanej w formule Final Four biorą udział Real Madryt, Valencia, Real Betis i FC Barcelona. W barwach tych ostatnich zagra Robert Lewandowski, który jednocześnie zadebiutuje w rozgrywkach. Z rozgrywek wypadła już Valencia, która w środowym półfinale przegrała z Realem.
Sportowe ambicje Saudyjczyków i ich dążenia do zostania nową Europą tłumaczy w rozmowie z WP SportoweFakty Mieszko Rajkiewicz. To ekspert Instytutu Nowej Europy i specjalista z zakresu upolitycznienia i globalizacji sportu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo po transferze Ronaldo. Zobacz, co się działo na meczu
Maciej Siemiątkowski, WP SportoweFakty: Po co Arabii Saudyjskiej mecze o Superpuchar Hiszpanii?
Mieszko Rajkiewicz, Instytut Nowej Europy: Jednym z elementów programu Saudi Vision 2030 jest podnoszenie jakości życia obywateli, a przyciągnięcie takiej imprezy na teren kraju realizuje cel przez dostarczenie sportowej rozrywki. Z drugiej strony obecność tak mocnych zespołów zwiększa liczbę wzmianek o królestwie w światowych mediach. Nawet z pozoru nieistotne oznaczenie Rijadu jako miejsca, w którym przebywają zawodnicy, to element budowania rozpoznawalności i utrwalania stolicy Arabii Saudyjskiej jako miejsca, w którym jest sport na najwyższym poziomie. Tu chodzi też o promowanie saudyjskich marek: Neom czy Saudi Aramco.
Ile imprez trzeba więc zorganizować, by przykryć łamanie praw człowieka przez Saudyjczyków?
Chyba jeszcze nie wiemy. Za każdym razem kraje cywilizacyjnego Zachodu to wypominają Saudyjczykom. Jednak świat to nie tylko Zachód, to też Wschód, Afryka i Ameryka Południowa, gdzie dużo mniejszy nacisk kładzie się na prawa człowieka.
Katar od 2006 roku regularnie organizuje imprezy, a mundial nie był metą. Cyrk sportowy jedzie dalej, a w tym roku Katar chce zorganizować 14 zawodów mistrzowskiej rangi dla różnych dyscyplin. Sport będzie dalej rozwijał się w tym regionie, a Arabia Saudyjska musi gonić Katar. Będziemy słyszeć o kolejnych inwestycjach nie tylko w kluby i sportowców. Saudyjczycy się nie zatrzymają, ale nie uda im się wyłącznie tym wymazać z globalnej narracji wątków dotyczących praw człowieka.
Następca tronu, Muhammad ibn Salman, powiedział, że Bliski Wschód będzie nową Europą. Kiedy to się wydarzy?
Trudno jednoznacznie to wskazać, ale zdecydują o tym czynniki demograficzne, ekonomiczne, polityczne i militarne. Myślę jednak, że w XXI wieku Bliski Wschód stanie się globalnym centrum sportowym. To dlatego, że kraje regionu chcą wydawać pieniądze na te wydarzenia w porównaniu do państw Europy i Ameryki Północnej - tam jest problem z publicznymi środkami, a coraz więcej ludzi niechętnie patrzy na organizację wielkich imprez. A Saudyjczycy mają i pieniądze, i poparcie społeczne. Ponad 90 procent ankietowanych w Arabii Saudyjskiej była zadowolona z tego, że w 2034 roku ich kraj zorganizuje Igrzyska Azjatyckie. Wychodzi na to, że w ciągu następnych 20-50 lat globalne centrum sportu przesuwać będzie się na Bliski Wschód. Czy pójdzie za tym kultura, muzyka i film? Pewnie nie, ale sport będzie decydującą sferą.
Dlaczego Katarczycy i Saudyjczycy stawiają akurat na sport, a równie efektownie nie finansują kultury czy nauki?
Uważam, że łatwiej wziąć się za sport, niż podejmować próbę kulturowego wpływu przez film. Indie od dekad budują Bollywood i dopiero od niedawna zaistnieli w globalnej świadomości. Łatwiej i taniej zorganizować imprezę sportową nawet średniego szczebla niż budować branżę filmowo-muzyczną. Sport ma zawsze widownię, bo uprawia go cały świat.
Katarczycy zdefiniowali to już 20 lat temu, Saudyjczycy - niecałe dziesięć. Wiedzą, że sportowy sukces przekłada się na polityczną potęgę. Rosja, Chiny i USA od lat są potęgami w sportach olimpijskich. Inne bogate kraje są w czołówce klasyfikacji medalowych. Nie ma tam krajów Bliskiego Wschodu. Na razie dużo łatwiej zbudować im rozpoznawalność przez organizowanie imprez i sponsoring.
Chiny próbowały zbudować konkurencyjną ligę, co skończyło się porażką. Czy podobne próby Saudyjczyków i ściągnięcie Cristiano Ronaldo nie skończy się podobnie?
Chińczycy prawdopodobnie przeszacowali swoje możliwości. Chcieli zrobić bardzo dużo w ekstremalnie krótkim czasie. Oczekiwali szybkiego zwrotu. Chińczycy dopiero potem wpadli na pomysł, by do 2050 roku stworzyć pokolenie zdolne do rywalizacji przynajmniej na kontynentalnym szczeblu.
Myślę, że Saudyjczycy nie pójdą tą drogą, oni podchodzą do projektów długofalowo. Mają też dłuższą tradycję - już w latach 80. wygrali Puchar Azji, a w 1994 roku zadebiutowali na mundialu. Ich liga dalej będzie się rozwijać, dołączą tam kolejne gwiazdy, a europejscy trenerzy będą szerzyć swoją myśl szkoleniową.
Jeśli za tym nie pójdzie szkolenie saudyjskich wychowanków to liga nie urośnie do rozmiarów przyzwoitych europejskich potęg. Trener Mateusz Łajczak, który pracował w Arabii Saudyjskiej, powiedział mi, że arabskie narody potrafią zaangażować się podczas meczu, ale brakuje im tego w treningu. Musi nastąpić pewna zmiana mentalna. Jeśli nie, to takie inwestycje jak transfer Ronaldo pójdą na marne. Jest wiele znaków zapytania, ale Saudyjczycy są cierpliwi.
Czy władza nie obawia się, że wraz z rozwojem futbolu trybuny będą służyły do manifestów politycznych?
Zdają sobie sprawę z rewolucyjnego potencjału futbolu. Pamiętają, jaki udział podczas arabskiej wiosny mieli kibice np. w Egipcie oraz jak trybuny Camp Nou pobudzają niepodległościowe dążenia Katalonii. Saudyjczycy wiedzą, że jest krótka droga od wyrwanych krzesełek na trybunach do karabinów i że wraz z rozwojem piłki musi postępować liberalizacja społeczna, ale na ich zasadach. Jeśli będą delikatnie luzować ramy, to trybuny nie będą tak rewolucyjne jak w Egipcie lub teraz w Iranie. Władze królestwa zdają sobie sprawę, że liberalizacja musi nastąpić. Jednak nie możemy oczekiwać, że w ciągu 5-10 lat Saudyjczycy wdrożą ten sam model życia społecznego co w demokratycznej Europie.
rozmawiał Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty