Piłkarz Lechii nie mógł uwierzyć. "Byłem przekonany, że sędzia tego nie uzna"

PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Łukasz Zwoliński
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Łukasz Zwoliński

Jedynego gola w meczu Lechii Gdańsk z Wisłą Płock strzelił Łukasz Zwoliński. Po raz kolejny musiał jednak uzbroić się w cierpliwość, gdy piłka wpadła do siatki. - Koledzy do mnie biegli, a ja im mówię: spokojnie, sto proc. spalony - przyznał.

Mimo iż nie był to mecz wybitny, to jednak w Gdańsku za parę tygodni nikt o tym nie będzie pamiętał. Lechia po wygranej z Wisłą Płock 1:0 uciekła od strefy spadkowej na odległość trzech punktów.

- Bardzo potrzebowaliśmy tego zwycięstwa. Chcemy jak najszybciej mieć spokój i piąć się w górę tabeli. Może momentami wyglądało to jak obrona Częstochowy, ale wiedzieliśmy, że Wisła ma świetnych piłkarzy w środku pola - powiedział WP SportoweFakty Łukasz Zwoliński.

Strzelił on jedynego gola w tym spotkaniu, gdy skutecznie dobił odbitą piłkę od poprzeczki po ładnym uderzeniu Marco Terrazzino z dystansu. Był jednak zaskoczony, że uniknął spalonego. - Chłopaki do mnie biegli, a ja im mówię: spokojnie, sto proc. spalony. Jak zawsze się kłóciłem, że nie ma spalonego, tak teraz mówiłem, że był i to na trzy metry. Myślałem, że nie ma szans, żeby to uznali, skoro Kuba Rzeźniczak był trzy metry przede mną. Na szczęście okazało się, że ktoś inny złamał linię. Pierwszy raz od dawna bez kontrowersji - mówił Zwoliński.

Zwycięstwa mogło by jednak nie być, gdyby pod koniec meczu Dominik Furman wykorzystał rzut karny. - Czasami jest coś takiego, że czuje się, że to jest ten dzień, gdy nic złego nie może się stać. I tak miałem tym razem. Czułem, że nie będzie gola. Czasami szczęściu trzeba pomóc - kontynuował.

Dalej nie jest rozstrzygnięta przyszłość 29-letniego zawodnika. Jego kontrakt z Lechią wygasa wraz z końcem obecnego sezonu. Dyrektor sportowy Łukasz Smolarow mówił na ostatniej konferencji prasowej, że podczas obozu w Turcji rozmawiał z każdym z piłkarzy, którym kończą się umowy, by każdy z nich wiedział na czym stoi. - Cisza. Szczerze mówiąc nie wiem na czym stoję. Mieliśmy z dyrektorem długą i fajną rozmowę, ale bardziej o życiu i dzieciach. Myślę, że było paru zawodników, z którymi musiał odbyć poważniejsze rozmowy. Moje nazwisko jest na "Z", więc może dlatego wciąż czekam - podsumował z uśmiechem Zwoliński.

CZYTAJ TAKŻE:
Tak Buksa przywitał się z kibicami. Potrzebował kilkudziesięciu sekund [WIDEO]
Cudowny gol w hicie Serie A. "On chyba rozerwał siatkę!"

ZOBACZ WIDEO: Rekordowa premia dla Fernando Santosa. Stąd PZPN znalazł pieniądze

Komentarze (0)