"Kolejorz" przystępuje do walki o 1/8 finału Ligi Konferencji Europy. By osiągnąć ten cel, musi wyeliminować mistrza Norwegii.
- Czujemy się dobrze. Presja nie jest tak duża jak latem ubiegłego roku, ale cieszymy się z dotarcia aż tutaj. Wiemy jak wiele nas to kosztowało i jak fantastyczne emocje towarzyszyły nam podczas tej walki. Trzy miesiące czekaliśmy na dzień, w którym znów zagramy w Europie - przyznał na konferencji prasowej trener John van den Brom.
Historyczna szansa
Lech już kilka razy grał w pucharach na wiosnę, ale zawsze odpadał z pierwszym rywalem. Jeśli wyeliminuje FK Bodo/Glimt, po raz pierwszy w swojej historii rozegra po nowym roku więcej niż dwa spotkania.
ZOBACZ WIDEO: Powrót do Ekstraklasy? "Kilka klubów odetchnęło z ulgą"
Taki wyczyn byłby też pierwszym w polskim futbolu od sezonu 1990/1991. Wtedy doskonale w Pucharze Zdobywców Pucharów spisywała się Legia Warszawa, która w wiosennym ćwierćfinale wygrała dwumecz z Sampdorią Genua i zatrzymała się dopiero na półfinale z Manchesterem United.
- Chcemy napisać swoją historię - podkreśla van den Brom. - Są oczywiście dodatkowe smaczki, znamy je, ale przygotowując się do meczu, nikt się na nich nie skupia.
W Poznaniu czują, że mogą zrobić coś wielkiego. - Stoimy przed kapitalną okazją. Czujemy się gotowi do tej walki i byłoby wspaniale, gdybyśmy przeszli dalej - mówi stoper Bartosz Salamon.
Wyprawa za koło podbiegunowe
Bodo, w którym "Kolejorz" zmierzy się z mistrzem Norwegii, jest położone za kołem podbiegunowym, choć akurat w czwartek warunki do gry raczej nie będą ekstremalne, bo według prognoz temperatura powinna być dodatnia. Przeszkadzać mogą tylko opady atmosferyczne, a także sztuczna murawa.
Poznaniacy nie poświęcali tym nietypowym okolicznościom zbyt wiele uwagi. - Nikt w polskiej ekstraklasie nie gra na takich boiskach i tu FK Bodo/Glimt na pewno ma większe doświadczenie. Nie zdecydowaliśmy się na organizowanie zajęć na takiej nawierzchni, bo zbyt częste zmiany murawy mogą być niekorzystne dla zawodników - wyjaśnił trener.
- Większość moich piłkarzy miała już jednak styczność ze sztucznymi nawierzchniami i zebrała doświadczenie. To na pewno nie są sprawy, które wysuwają się na pierwszy plan - dodał.
Rytm meczowy atutem Lecha?
FK Bodo/Glimt jeszcze nie rozgrywa spotkań ligowych, "Kolejorz" natomiast ma za sobą już cztery wiosenne kolejki. Jednak tak jak płyta zdaniem van den Broma nie pomoże przesadnie Norwegom, tak rytm meczowy nie jest według holenderskiego trenera decydującym atutem Lecha.
- Oczywiście, że rytm meczowy wydaje się korzystniejszy, ale nie przeceniajmy tego. Analizowaliśmy sparingi przeciwnika, ich fragmenty pokazaliśmy piłkarzom i widzimy sporo kwestii, na które trzeba zwrócić uwagę. Rywal ma dużą jakość, potrafi grać zespołowo. Widzę tam holenderską myśl szkoleniową. Obie drużyny będą stawiały na ofensywę - oznajmił.
- Szanse oceniam 50 na 50. Fajnie, że przyjechaliśmy tutaj po wygranej w ekstraklasie. Wcześniej pokazywaliśmy niezły futbol, a nie było zwycięstw. W Płocku może wyglądało to nieco gorzej, za to mamy trzy punkty. To dodało nam pewności siebie - zakończył van den Brom.
Mecz 1/16 finału Ligi Konferencji Europy FK Bodo/Glimt - Lech Poznań rozpocznie się w czwartek o godz. 18.45. Transmisja w Viaplay.
Czytaj także:
Kolejne transfery Lecha Poznań? Jasna deklaracja Johna van den Broma
Warta Poznań ma nowego kapitana. Wybory wymusiły kontuzje