- Mecz był ciekawy i ekscytujący. W pierwszej połowie gospodarze częściej posiadali piłkę, lepiej się z nią poruszali, ale nie stworzyli sytuacji. W przerwie chcieliśmy coś zmienić, żeby zyskać kontrolę w środku pola. Dlatego na boisko wszedł Filip Marchwiński, czyli typowa dziesiątka - powiedział na konferencji prasowej John van den Brom.
Skąd tak mizerna postawa poznaniaków w pierwszej części? - Nie byliśmy przestraszeni. Nie jestem też mocno zaskoczony postawą gospodarzy, bo doskonale wiedzieliśmy, co FK Bodo/Glimt potrafi pokazać na własnym stadionie. Dlatego musieliśmy zagrać kompaktowo, blisko siebie, by nie dopuszczać przeciwnika do sytuacji strzeleckich. To się nam udało - podkreślił Holender.
Van den Brom uważa, że przed rewanżem przy Bułgarskiej rezultat 0:0 należy odbierać pozytywnie.
ZOBACZ WIDEO: Powrót do Ekstraklasy? "Kilka klubów odetchnęło z ulgą"
- Nie jestem przesadnie szczęśliwy, tego nie mogę powiedzieć, ale w pewnym sensie usatysfakcjonowany wynikiem. Moi zawodnicy wykonali dobrą robotę. Mamy teraz czas, żeby spokojnie to wszystko przeanalizować i jak najlepiej przygotować się do drugiego spotkania. Wiem, że wcześniej mamy przed sobą jeszcze ligowe starcie z Zagłębiem Lubin, mimo to już nie mogę się doczekać rewanżu. Liczę na wsparcie naszych kibiców i pełne trybuny - oznajmił.
Drugie spotkanie 1/16 finału Ligi Konferencji Europy pomiędzy Lechem a FK Bodo/Glimt zaplanowano w czwartek 23 lutego o godz. 21.00.
Czytaj także:
Kolejne transfery Lecha Poznań? Jasna deklaracja Johna van den Broma
Warta Poznań ma nowego kapitana. Wybory wymusiły kontuzje