To koniec przygody Michała Listkiewicza z mediami społecznościowymi? Przynajmniej na jakiś czas... Tyle można wywnioskować z ostatnich wpisów na Twitterze.
"Znikam z Twittera, za dużo negatywnych emocji i coraz częściej pospolitego chamstwa. Dziękuję anonimowym krytykom, hejterom, wątrobiarzom, którzy mnie do tego kroku nakłonili" - rozpoczął swój wpis.
69-latek postanowił, że przerzuci się na... korzystanie z życia pełną piersią w spokoju. "Zostało mi jeszcze trochę życia (zdrowy jestem jak byk), warto je fajnie dożyć. Viszontlátásra" - zakończył pierwszą część.
I ostatnie, tajemnicze węgierski słówko "viszontlátásra" wzbudziło ciekawość obserwatorów. Listkiewicz szybko jednak postanowił wyjaśnić o co chodzi.
"Kto zna węgierski, ten zrozumie, że "viszontlátásra" to "do zobaczenia" a nie "żegnajcie". Wierzmy w nowy, lepszy świat" - napisał.
"Anonimowi hejterzy powinni zniknąć z Twittera, a nie Pan", "Szkoda, bo fajnie się czyta pana komentarze", "Nie warto oddawać pola, panie Michale" - pisali fani w komentarzach. "Znikam na czas jakiś" - odpisał Listkiewicz na jeden z nich.
Zobacz także:
Huknął jak z armaty, a po chwili rywal odpowiedział tym samym
Będzie sensacyjne powołanie Fernando Santosa? Są przecieki
ZOBACZ WIDEO: Tego bramkarz się nie spodziewał. Co on zrobił?!