We wrześniu raczej nikt się nie spodziewał, że akurat wtedy Thomas Tuchel zostanie zwolniony z Chelsea. Oczywiście, wyniki drużyny nie były porywające, ale przecież było tuż po zamknięciu okna transferowego, w którym to właśnie niemiecki szkoleniowiec odpowiadał za wzmocnienia.
Jednak 7 września zostało oficjalnie ogłoszone, że zdobywca Ligi Mistrzów z Chelsea został zwolniony. Niedługo później jego miejsce zajął Graham Potter, a Tuchel przez kilka miesięcy czekał na odpowiednią ofertę. Ta przyszła w marcu tego roku, gdy do szkoleniowca zgłosił się Bayern Monachium.
49-latek zastąpił Juliana Nagelsmanna i obecnie przygotowuje się do swojego pierwszego meczu w roli opiekuna bawarskiego giganta. Przed sobotnim starciem z Borussią Dortmund na konferencji prasowej opowiedział jednak również o zwolnieniu z Chelsea.
ZOBACZ WIDEO: Tak zachował się Santos. Zdradzamy kulisy
- To był szok. Spotkanie trwało zaledwie od trzech do pięciu minut i odbyło się o ósmej rano. Myśleliśmy, że idziemy w dobrym kierunku i mamy trochę więcej czasu na budowanie zespołu. Mieliśmy bardzo dobre relacje z ludźmi w Chelsea. Wciąż mam tam wielu przyjaciół i to się nie zmieni - przyznał Niemiec.
To pokazuje, że sam szkoleniowiec nie spodziewał się takiego rozwoju sytuacji. Mimo trochę słabszych wyników, bo w okresie poprzedzającym rozstanie zespołowi przytrafiła się m.in. porażka z Dinamem Zagrzeb, to jednak wielu osobom wydawało się, że Tuchel dostanie trochę więcej czasu.
Czytaj też:
Zaskakujące słowa Bońka o "Lewym"
Barcelona potwierdza rozmowy z Messim