Widzew Łódź w sportowym kryzysie? Piłkarze zabrali głos

- Raczej to my mieliśmy mieć piłkę i próbować stwarzać sobie sytuacje, ale szybko zdobyta bramka przez rywali to wszystko nam utrudniła - mówił po przegranym 0:2 meczu z PGE Stalą Mielec obrońca Widzewa Łódź, Serafin Szota.

Krzysztof Sędzicki
Krzysztof Sędzicki
Serafin Szota (w czerwonym stroju, z numerem 5) w walce o piłkę z Kokim Hinokio (w czarnym stroju, z numerem 8) PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: Serafin Szota (w czerwonym stroju, z numerem 5) w walce o piłkę z Kokim Hinokio (w czarnym stroju, z numerem 8)
Łodzianie na ligowe zwycięstwo czekają od 17 lutego, kiedy to pokonali u siebie 1:0 drużynę Śląska Wrocław. Dodajmy, że była to ich jedyna wygrana w 2023 roku.

Mielczanie z kolei wygraną w Mieście Włókniarzy zakończyli wielomiesięczne oczekiwanie na zwycięstwo. Ich seria bez trzech punktów podniesionych z boiska trwała aż jedenaście meczów.

- Jesteśmy rozgoryczeni porażką, bo nie tak powinna wyglądać nasza gra. Musimy się pozbierać i zresetować głowy przed kolejnym meczem i podejść do niego z większą determinacją, żeby wygrać. Stal nas nie zaskoczyła. Szybko strzelili nam gola, nabrali pewności siebie, a potem bronili skutecznie i trudno było nam się przebić. A u nas, z każdą kolejną nieudaną akcją, morale nie było najlepsze - przyznał po końcowym gwizdku pomocnik Widzew ŁódźDominik Kun.

ZOBACZ WIDEO: Polak rozpalił dyskusję. Mocna odpowiedź

W podobnym tonie wypowiadał się Serafin Szota. Obrońca czerwono-biało-czerwonych podkreślił, jak cienka jest w tym sezonie granica pomiędzy walką o europejskie puchary, a bitwą o... utrzymanie w PKO Ekstraklasie.

- Stal pokazała, że jest dobrze zorganizowaną drużyną oraz że grać w defensywie i przesuwać się z akcją. Spodziewaliśmy się, jak ten mecz może wyglądać. Raczej to my mieliśmy mieć piłkę i próbować stwarzać sobie sytuacje, ale szybko zdobyta bramka przez rywali to wszystko nam utrudniła. Tak jak nie można pompować balonika, że gramy o puchary, tak nie można mówić o jakimś kryzysie. Każdy wie, ile czeka nas pracy i poświęcenia na treningach, żeby lepiej grać w piłkę - podkreślił 24-letni piłkarz.

Widzewiacy oddali dziesięć strzałów na bramkę Bartosza Mrozka, a żaden z nich nie znalazł się w siatce. W drużynie zdecydowanie nie ma już takiego optymizmu jak podczas rundy jesiennej.

- Ta liga pokazuje nam teraz, jak jeszcze dużo musimy zrobić i pracować, żeby regularnie punktować, tak jak to było w pierwszej rundzie. Mimo tego stadionu, atmosfery i dopingu kibiców nikt nam tutaj punktów za darmo nie odda. Mieliśmy swoje sytuacje, rywal strzelił gola, wycofał się pod swoją bramkę i trudno było nam stworzyć sobie jakąś kolejną okazję - dodał Szota.

Ekipa trenera Janusza Niedźwiedzia ma na koncie 38 punktów. Do czwartej pozycji, premiowanej grą w eliminacjach Ligi Konferencji Europy, traci już sześć "oczek". Z drugiej strony to dziewięć punktów przewagi nad znajdującym się w strefie spadkowej Górnikiem Zabrze.

- Tak naprawdę i my, i Stal, potrzebowaliśmy tych punktów jak powietrza. W ostatnich meczach mieliśmy kłopot ze zdobyciem upragnionych trzech oczek. Bardzo liczyliśmy na to w tym spotkaniu, bo kiedy się przełamać, jak nie u siebie, przy naszych kibicach? Niestety - jak wszyscy widzieli - nie udało się. Stal była zabójczo skuteczna, po prostu wykorzystała to, co miała. My stworzyliśmy sobie więcej sytuacji, natomiast w piłce najważniejsze jest to, co w bramce, więc to Stal się cieszy, a my w smutku spędzamy święta. Cóż, trzeba walczyć dalej - skomentował Jakub Sypek, ofensywny pomocnik beniaminka.

Drużyna z Łodzi w następnej, 28. kolejce zmierzy się w Częstochowie z liderem rozgrywek, Rakowem. Spotkanie to zaplanowano na niedzielę, 16 kwietnia na godzinę 15:00.

Zobacz też galerię z meczu  Widzew Łódź - PGE Stal Mielec

Czy Widzew Łódź zakończy sezon w górnej połowie tabeli PKO Ekstraklasy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×