John van den Brom - maszynista na europejskie trasy

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: John van den Brom
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: John van den Brom

Nie ma przypadku w tym, ze John van der Brom doprowadził Lecha do historycznego wyniku, jakim jest ćwierćfinał Ligi Konferencji Europy. Holender okazał się idealnym maszynistą poznańskiej lokomotywy na europejskie trasy.

John van den Brom to nazwisko, które zostało przyjęte z dużym entuzjazmem, gdy po raz pierwszy pojawiło się w kontekście potencjalnego zatrudnienia w Lechu Poznań. Holenderski trener był o początku jednym z głównych faworytów władz Kolejorza do zastąpienia Macieja Skorży.

Początkowo wydawało się, że jest poza zasięgiem finansowym mistrza Polski. Okazało się jednak, że wszystkie przeszkody zostały pokonane, i jak się z perspektywy czasu okazało, była to jedna z najlepszych decyzji w Lechu od wielu lat.

Warto pamiętać, że Joseph Antonius "John" van den Brom, zanim zaczął trenerską karierę, był bardzo dobrym piłkarzem. Występował na boisku jako środkowy pomocnik i miał nosa do zdobywania bramek. W Vitesse Arnhem dorobił się statusu kultowego piłkarza.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Niecodzienne ogłoszenie szczęśliwej nowiny

Przez dwa sezony występował również w wielkim Ajaksie Louisa van Gaala, z którym wygrał Ligę Mistrzów i dwukrotnie sięgnął po mistrzostwo Holandii. Niestety nie było mu dane zagrać w meczu finałowym LM, bo Van Gaal nie umieścił go w kadrze meczowej (wtedy można było zgłosić tylko 5 graczy rezerwowych).

Mimo tego nieprzyjemnego wspomnienia, van Gaal był trenerskim wzorem dla van den Broma, a samą nieobecność w finale wykorzystuje teraz do motywowania graczy, których nie wybiera do kadry meczowej.

Początki kariery trenerskiej van den Broma

Holender rozpoczął karierę trenerską, będąc jeszcze zawodowym piłkarzem, kiedy to trenował drużyny juniorskie i amatorskie w Vitesse. Gdy zawiesił buty na kołku jako gracz De Graafschap, został w tym klubie skautem. Szybko jednak powrócił do trenowania i przejął amatorski VV Bennekom. Następnym krokiem był Ajax, a konkretnie akademia amsterdamskiego klubu, w której Van den Brom był trenerem i szefem szkolenia.

W lipcu 2007, wraz ze swoim przyjacielem Peterem van Vossenem przejął drugoligowy AGOVV Apeldoorn. Gdy van den Brom rozpoczynał pracę w AGOVV był to najsłabszy klub w lidze (20. miejsce w sezonie 2006/07). Jednak John pokazał, że w drużynie drzemie duży potencjał i już w pierwszym roku swojej pracy zdecydowanie poprawił grę zespołu. AGOVV zakończyło sezon na 16 miejscu, zdobywając 12 pkt więcej niż rok wcześniej.

W kolejnym sezonie zespół ponownie zaliczył progres (11. miejsce i 11 pkt więcej niż przed rokiem), na który duży wpływ mieli 21-letni Dries Mertens i 19-letni Nacer Chadli. Rok póżniej - już bez Mertensa - zespół prowadzony przez van den Broma kończy rozgrywki na 6. miejscu i zakwalifikował się do baraży o miejsce w Eredivisie, w których po zaciętych meczach odpadł w rywalizacji z FC Eindhoven. W tym samym sezonie AGOVV w pucharze Holandii rywalizował z Ajaksem. Mecz wprawdzie przegrał, ale 1:2 to bardzo dobry rezultat.

Nadal jesteśmy w kontakcie. John jest bardzo ludzki i zawsze stara się mi coś doradzić i dodać otuchy. Według mojej oceny jest gotowy na pracę w topowym klubie. Zasługuje na to - NACER CHADLI WSPOMINA PRACĘ Z JOHNEM VAN DEN BROMEM

Pierwsze sukcesy w ADO i Vitesse

Po tym sezonie John van den Brom został trenerem ADO Den Haag, które dopiero co zanotowało fatalny sezon i zajęło 15. miejsce (tuż nad strefą spadkową). Bociany prowadzone przez Johna zakończyły sezon 2010/11 na 7. miejscu zdobywając o 24 punkty więcej niż przed rokiem. Był to najlepszy sezon ADO od 35 lat. Dodatkowo po barażach udało się im zakwalifikować do europejskich pucharów.

Praca Johna van den Broma została doceniona i został on nominowany do prestiżowej nagrody imienia Rinusa Michelsa, która jest corocznie przyznawana najlepszemu trenerowi sezonu w Holandii. Niestety wyżej oceniono pracę Michela Preud’homme, który z FC Twente zdobył puchar Holandii i zajął 2. miejsce w lidze.

Holender świetnie spisuje się w Lechu
Holender świetnie spisuje się w Lechu

W trakcie tego sezonu miał miejsce również nieprzyjemny incydent, który w pewien sposób ukazuje, ile wolności daje Van den Brom piłkarzom, ale też jak krucho u niego z dyscypliną.
Po wygranym meczu ligowym z Ajaksem (dla kibiców to znienawidzony rywal) piłkarze i trener świętowali zwycięstwo z kibicami. Niestety podczas zabawy śpiewano piosenki obrażające Ajax i jego kibiców. Van den Brom został zawieszony przez KNVB na jeden mecz.

Kolejny sezon John van den Brom zaczął jako trener Vitesse Arnhem. Zawsze powtarzał, że chciałby prowadzić swój ukochany klub, w którym spędził najlepsze lata swojej kariery. Jednak miał ważny kontakt z ADO i kluby musiały się porozumieć. Po burzliwych negocjacjach i wpłacie odszkodowania władzom Vitesse udało się pozyskać nowego trenera. Klub był w podobnej sytuacji co rok wcześniej drużyna z Hagi, ponieważ również dopiero co zajął 15 miejsce w lidze.

Van den Brom dokonał podobnej sztuki, którą zrobił z Bocianami i doprowadził Vitesse do 7 miejsca w lidze i poprzez baraże zakwalifikował się do europejskich pucharów. Jednak dla właściciela klubu Meraba Zjordanii to było za mało i postanowił pozbyć się Johna. Na jego szczęście po Van den Broma zgłosił się Anderlecht i nie trzeba było wypłacać mu odprawy.

Mistrzostwo Belgii z Anderlechtem

W Belgii John van den Brom zanotował swój najlepszy sezon w karierze. Najpierw zdobył Superpuchar Belgii, a następnie po zaciekłej rywalizacji z AEL Limassol zakwalifikował się do fazy grupowej Ligi Mistrzów. W ciężkiej grupie z AC Milan, Zenitem i Malagą udało się zdobyć wprawdzie 5 punktów, ale nie wystarczyło to nawet do 3. miejsca.

Za to w lidze krajowej poszło już zdecydowanie lepiej i Anderlecht wygrał fazę zasadniczą, a po niej utrzymał pierwsze miejsce w rozgrywkach play-off. John van den Brom mógł świętować swoje pierwsze trofea w karierze trenerskiej. Anderlecht miał też szanse na Puchar Belgii, ale został wyeliminowany przez Genk - po rzutach karnych - w półfinale.

Niestety w kolejnym sezonie nie było już tak kolorowo. Klubowe gwiazdy znudziły się współpracą z van den Bromem i po zakończeniu fazy zasadniczej (Anderlecht skończył ją na 3. miejscu) zarząd zwolnił Johna. Zespół przed fazą play-off przejął asystent van den Broma Besnik Hasi i zdobył mistrzostwo. John był (nadal zresztą jest) bardzo rozczarowany tą decyzją, choć nadal utrzymuje dobre relacje z ówczesnym dyrektorem sportowym Fiołków Hermanem Van Holsbeeckiem.

Po pracy w Anderlechcie John kilka miesięcy odpoczywał od piłki, ale jesienią pojawiła się oferta z Alkmaar. Z AZ odszedł Marco van Basten, a klubowi nie udało dogadać się z Alexem Pastoorem. Klub przechodził kryzys, w sezonie 2013/14 zajął 8. miejsce i dopiero po raz drugi w ostatnich 11 latach nie zakwalifikował się do europejskich pucharów. Zespół pod wodzą Johna van den Broma zakończył sezon na 3. miejscu, a do podstawowych zawodników tamtej drużyny należeli znani polskim kibicom Mattias Johansson i Aron Johannsson. W kolejnych sezonach było podobnie i AZ kończyło ligę zazwyczaj na 3. lub 4. miejscu.

Wyjątkiem był sezon 2016/17 kiedy to drużyna z Alkmaar zakończyła ligę na 6. miejscu. Jednak w dużej mierze było to spowodowane grą na trzech frontach, ponieważ AZ doszło do finału pucharu Holandii (porażka 0:2 z Vitesse), a także wyszło na 2. miejscu z grupy Ligi Europy, by w 1/16 finału dostać srogą lekcję futbolu od Olympique Lyon.

Mimo słabej postawy w lidze, w barażach o europejskie puchary AZ doszło do finału, gdzie zmierzyło się z FC Utrecht prowadzonym przez Erika ten Haga. Pierwszy mecz AZ wygrało 3:0 i sprawa wydawała się przesądzona. Niestety drużyna Van den Broma przegrała rewanż 0:3, a rzuty karne lepiej wykonywali piłkarze FC Utrecht, którzy dzięki temu zagrali w eliminacjach Ligi Europy, gdzie pokonali poznańskiego Lecha.

W sezonie 2017/18 AZ po raz drugi z rzędu zakwalifikowało się do finału pucharu Holandii (porażka 0:3 z Feyenoordem) oraz zajęło 3. miejsce w lidze. John van den Brom po raz drugi w karierze został nominowany do nagrody imienia Rinusa Michelsa, ale również po raz drugi ktoś był od niego lepszy (Phillip Cocu). Według wielu fachowców AZ grało wtedy najlepszą piłkę w Holandii.

John van der Brom doprowadził Lecha do najlepszego wyniku w europucharach
John van der Brom doprowadził Lecha do najlepszego wyniku w europucharach

Gdy John van den Brom usłyszał te pochwały, odpowiedział: - To najlepszy komplement, jaki możesz otrzymać jako entuzjasta - bo nim właśnie jestem - i jako trener. Myślę, że to wspaniałe, że gramy w piłkę w sposób, który przemawia do ludzi. Ze względu na nasze ograniczenia finansowe często jesteśmy zmuszeni polegać na chłopcach, którzy zostali tu wyszkoleni. To jeden z moich fundamentów pracy. Jeśli muszę wybierać między 19-letnim chłopcem, który jest trochę słabszy a 28-letnim graczem, zawsze wybieram tego młodego gracza. Tacy piłkarze wciąż się rozwijają, a starszy gracz może już nie być dużo lepszy. Taka jest filozofia klubu.

Filozofia klubu, którą znakomicie realizował John van den Brom to jedno, a oczekiwania zarządu co do wyników to drugie. Im się marzyła walka o mistrzostwo Holandii, a John uważał że z powodu różnic finansowych to nie jest realne. Ówczesne budżety Ajaksu (80 mln), PSV (70) i Feyenoordu (64) daleko odbiegały od budżetu AZ (25), które miało mniejszy budżet nawet od FC Twente (30) i Vitesse (26).

Już w połowie sezonu 2018/19 ogłoszono, że klub nie przedłuży kontraktu z Johnem van den Bromem, a on sam podpisał umowę na prowadzenie od nowego sezonu FC Utrecht. Tym samym skończyła się 5-letnia kadencja Johna w Alkmaar, dzięki czemu stał się najdłużej pracującym trenerem w historii klubu.

Rozczarowanie w Utrechcie

Sezon 2019/20 był szczególny ze względu na początek pandemii COVID-19. Sezon zakończono po 26 kolejkach, a największym przegranym obok walczącego o mistrzostwo AZ był właśnie FC Utrecht. Drużyna Van den Broma miała w momencie przerwania rozgrywek 3 pkt straty do piątego w tabeli Willem II i jeden mecz zaległy, oraz doszła do finału pucharu Holandii, który ostatecznie nie został rozegrany. Piłkarze FC Utrecht mieli więc dwie szanse na awans do europejskich pucharów, ale KNVB było głuche na skargi władz klubu i nie uwzględniło ich protestów.

Kolejny sezon zaczął się dla Johna i jego piłkarzy słabo, i pojawiły się różnice zdań pomiędzy prezesem i właścicielem klubu a trenerem. Wybawieniem z tej sytuacji okazała się oferta z KRC Genk. FC Utrecht otrzymał za swojego niechcianego już trenera 500 tys. euro, a Van den Brom ponownie trafił do klubu, który rywalizował o trofea. Wielu piłkarzy FC Utrecht miało żal do Johna, że nawet się z nimi nie pożegnał, ale nie znali kulis tej transakcji i nie wiedzieli, że John nie mógł przed podpisanie umowy między klubami ogłosić swojego odejścia.

Drugie podejście do belgijskiej piłki

W sezonie 2020/21 John van den Brom został więc trzecim trenerem KRC Genk. Pierwszy Hannes Wolf został po kilku kolejkach zwolniony, a jego następca Jens Thorup wykorzystał klauzulę w kontrakcie i odszedł po zaledwie 5 meczach do FC Kopenhaga. John przejął drużynę w formie i wykorzystał to. Genkies grali najpiękniejszy futbol w Belgii i pojawiały się porównania z mistrzowskim zespołem Clementa sprzed kilku lat.

Niestety do zdobycia mistrzostwa Belgii zabrakło jednego punktu i na pocieszenie drużynie Johna van den Broma pozostał Puchar Belgii zdobyty po zwycięstwie 2:1 nad Standardem Liege. Niestet latem wielu piłkarzy Genku było skupionych na transferach lub na przedłużaniu swoich kontraktów, a nie na przygotowaniach do sezonu, co odbiło się na formie zespołu w rozgrywkach ligowych. Mimo że dyrektor sportowy Genku Dimitri De Conde do końca bronił swojego trenera, 5 grudnia 2021 John został zwolniony.

Ostatnią przed Lechem pracą Johna van den Broma było prowadzenie klubu Al-Taawoun z Arabii Saudyjskiej. Jednak John kompletnie nie odnalazł się w realiach tamtejszej piłki i po 7 meczach został zwolniony.

Wady i zalety van den Broma

Czas odpowiedzieć na pytanie, jakim trenerem jest John van den Brom. To trener, który wprowadza w klubie domową atmosferę. Według jego filozofii futbol ma cieszyć i jeżeli nie ma tej radości, to praca nie ma sensu. Jest typem trenera, który rozwija swoich piłkarzy poprzez chwalenie, a nie negowanie. On sam mówi o tym tak: - Zawsze powtarzam: objęcie gracza ramieniem daje sto razy więcej niż skarcenie go. To mój sposób pracy, moje pozytywne podejście. Zawsze widzę pozytywy i zawsze zaczynam od myśli, że każdy chce tego, co dla niego najlepsze

Jego podejście wynika z tego jak chciał być traktowany gdy był jeszcze piłkarzem: - Jeśli po prostu podchodzisz do zawodników, by mówić im, czego nie robią dobrze lub w przypadku gdy wykonają złe zagranie, doprowadza ich to do szaleństwa. Przynajmniej mnie doprowadzało to do szału. Aż pewnego dnia stanąłem twarzą w twarz z trenerem i zapytałem go: „Czy są też rzeczy, które robię dobrze, bo ciągle słyszę tylko to, co robię źle? Po tej rozmowie zaczął podchodzić do mnie w zupełnie inny sposób.

Zarzuca mu się przywiązanie do systemu 4-3-3, małą elastyczność taktyczną oraz niechęć do wykorzystywania nowoczesnych rozwiązań statystycznych i analitycznych. Jednak gdy przyszedł do Genku drużyna grała systemem 5-2-3 i on tego nie zmieniał.

- To nie była moja preferowana taktyka i powiedziałem to Dimitriemu de Conde w naszej pierwszej rozmowie o filozofii, która pasuje do klubu. To było tylko 4-3-3. To też najbardziej mi odpowiada. Ale Dimi ostrzegł mnie: Teraz gramy trójką lu piątką z tyłu i mamy bardzo dobre wyniki. Zawodnicy trochę się boją, bo wiedzą, że wolisz 4-3-3. Odpowiedziałem: "Nie jestem szalony, zespół jest gotowy i będziemy kontynuować taką grę, aż przyjdzie czas, kiedy znów się temu przyjrzymy" - mówił.

Jego wzorem jest Louis van Gaal, a dlaczego tak jest, John wyjaśnia to bardzo dokładnie: - Ze względu na to jak patrzy na wszystko całościowo. Za jego wielkie chęci, przenikliwość, doświadczenie, które każdego dnia pokazywał na trening lub podczas meczu. Jak nauczył mnie grać dla siebie jako trenera, abyś potrafił powiedzieć przed meczem: jeśli to się wydarzy, osiągniemy cel. Jako człowiek lubiłem go również ze względu na ciepło, jakim zawsze promieniował w stosunku do graczy i ich rodzin, za jego szczerość i otwartość.

To John van der Brom wprowadził do seniorskiej piłki Youriego Tielemansa
To John van der Brom wprowadził do seniorskiej piłki Youriego Tielemansa

John van den Brom lubi stawiać na młodych graczy, co wynika po części też z tego, że zaczynał jak szef szkolenia w akademii Ajaksu. To u niego debiutowali Tielemans (16 lat), Dendoncker (18), Stengs (18), Boadu (17). Wprowadzał też do zawodowej piłki 18-letniego Chadliego, 20-letniego Mertensa, 18-letniego Praeta, 20-letniego Hoedta i wielu innych. Dlatego jest naturalnym wyborem dla klubów, które chcą grac ofensywną piłkę i jednocześnie rozwijać talenty ze swojej akademii.

Pytany w Genk, czy będzie obserwował i stawiał na piłkarzy z miejscowej akademii, odpowiedział: Nie muszą mnie nawet o to pytać. Robię to, ponieważ to lubię. Nie jestem trenerem, który zajmuje się pierwszym zespołem, a potem wraca do domu. Zajrzę tam, porozmawiam z szefem szkolenia – ponieważ sam miałem taką pozycję w Ajaksie - i powiem: niech wielu facetów przejdzie tą drogą (do pierwszej drużyny). Tylko oni muszą być wystarczająco dobrzy, a ja sam chcę ich wcześniej zobaczyć.

Ekspert od pucharów

John van den Brom jest trenerem z półki, z jakiej dawno w Ekstraklasie trenera nie było. Jest trenerem wychowanym w Beneluksie i trenującym zespoły (z wyjątkiem epizodu w Arabii Saudyjskiej) wyłącznie z tamtego regionu.

Jest przyzwyczajony do tego, że nawet młodzi piłkarze mają już określone umiejętności techniczne i taktyczne, że nie boją się samodzielnie podejmować trudnych decyzji na boisku. W efekcie w meczach o punkty występują raczej doświadczeni piłkarze.

Jak dotąd (stan na 10.04) Lech Poznań pod wodzą Holendra wygrał 13 z 27 meczów ligowych, zanotował 8 remisów i 6 porażek. Średnia 1,74 punktu na mecz już najprawdopodobniej nie pozwoli na dogonienie Legii i Rakowa, natomiast kluczowe dla oceny sezonu w kategoriach sukcesu będzie utrzymanie podium.

Mistrz Polski jak to zwykle w polskiej rzeczywistości bywa, nie był w stanie pogodzić gry na krajowym i europejskim podwórku. Dużym problemem okazała się krótka ławka i niemoc w wykańczaniu akcji. Wiele z utraconych punktów Lech powinien podnieść z murawy.

Lech van der Broma robi świetną reklamę polskiej piłce
Lech van der Broma robi świetną reklamę polskiej piłce

Zupełnie inaczej wygląda skuteczność Holendra w Europie. Poznańska lokomotywa rozpędzała się dosyć powolnie, najpierw ulegając wysoko Karabachowi w pierwszej rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów, a następnie mozolnie przyśpieszając w kwalifikacjach do Ligi Konferencji. Przełomowy był rewanż w Vikingurem. Porażka w pierwszym meczu tej rywalizacji wywołała wstrząs, po którym Lech wszedł na falę wznoszącą.

Lech Poznań miał wiele szczęścia w losowaniach, ale nie można mu odmówić, że jak dotąd pokazuje w rozgrywkach europejskich poziom, jakiego dawno niedane było obserwować polskim kibicom. Tu zdecydowanie wychodzi doświadczenie trenera. Gdy to konieczne, Lech gra zachowawczo, natomiast jeśli jest ku temu przestrzeń, to pokazuje pazur.

Wysokie wygrane z Villarealenm i Austrią Wiedeń przy Bułgarskiej były prawdziwym świętem futbolu. Wyeliminowanie Bodo/Glimit to z kolei pokaz wyrachowania. Zagranie na 0 z tyłu w meczu na wyjeździe było kluczowe dla losów rewanżu - i oczywiście komentarze na temat bardzo lichego stylu, uwłaczającego wręcz mistrzowi Polski, mają pewne uzasadnienie, niemniej są nieistotne w kontekście awansu do kolejnej rundy.

Przekonująca wygrana w 1/8 finału przeciwko Djurgarden była dowodem na to, że Lech nie zamierza być kopciuszkiem na balu - i to z pewnością zasługa trenera, który wpłynął na mentalność szatni.

W losowaniu ćwierćfinału Lech szczęścia już nie miał, bo trafił na Fiorentinę. Włosi są niekwestionowanym faworytem tej rywalizacji, jednak kto wie - jeśli mistrz Polski awansuje do półfinału, to paradoksalnie van Den Brom może długo nie zagrzać miejsca w Poznaniu i zostać podebrany przez klub z wyższej półki.

Pierwszy mecz 1/4 finału Ligi Konferencji Europy Lech Poznań - ACF Fiorentina w czwartek o godz. 21. Transmisja w TVP Sport i Viaplay.

Komentarze (0)