Pierwsze dwadzieścia minut sobotniego spotkanie w wykonaniu obu zespołów nie było porywającym widowiskiem. Żaden z klubów nie kwapił się do szaleńczych ataków, piłka krążyła głównie w środku pola. Taki stan rzeczy utrzymywał się do 25 minuty. Wtedy niepilnowany przez nikogo Dariusz Kołodziej przedarł się środkiem pola i z około 25 metrów oddał precyzyjny strzał. Piłka lecąca nisko przy ziemi przeleciała tuż przy słupku i ugrzęzła w siatce. Była to dopiero pierwsza bramka z gry stracona przez gorzowski zespół. Bielszczanie po zdobyciu gola wykonali przysłowiową "kołyskę" dla Bartosza Koniecznego, któremu urodziła się córka.
Na odpowiedź gospodarzy nie trzeba było długo czekać. Już cztery minuty później gorzowianie doprowadzili do wyrównania. Z prawej strony Maciej Truszczyński zagrał górną piłkę, która odbiła się w polu karnym następnie trafiając w poprzeczkę. Do dogodnej sytuacji doszedł Michał Ilków-Gołąb i z bliska umieścił piłkę w siatce. W tej sytuacji sporo pretensji miał do sędziego bramkarz gości Joachim Milker, który uważał, że był faulowany w polu bramkowym przez jednego z piłkarzy GKP.
Do przerwy wynik nie uległ zmianie. Oba zespoły nie stworzyły sobie dogodnych sytuacji bramkowych. Gorzowianie próbowali zagrozić rywalom stałymi fragmentami gry, a goście odpowiadali niecelnymi strzałami z dystansu.
Siedem minut po przerwie podopieczni trenera Adama Topolskiego mogli wyjść na prowadzenie. W pole karne dośrodkowywał Łukasz Maliszewski, piłka wylądowała na nodze Grzegorza Wana, jednak jego strzał z pięciu metrów poszybował wysoko nad bramką.
Kilka minut później trener Marcin Brosz przeprowadził, jak się później okazało kluczową zmianę. Miejsce Piotra Malinowskiego zajął Piotr Bagnicki. Przywrócony do pierwszego zespołu piłkarz już kilkanaście sekund później wpisać się na listę strzelców. Napastnik Podbeskidzia dostał prostopadła piłkę w pole karne, gdzie oddał strzał z ostrego konta. Świetną paradą popisał się jednak Sławomir Janicki, a piłka po jego interwencji odbiła się od poprzeczki.
W ostatnich 20 minutach obaj trenerzy zdecydowali się wpuścić na boisku kolejnych napastników. Inicjatywę przejęli jednak gospodarze, momentami zamykając rywali we własnym polu karnym. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się podziałem punktów katastrofalny błąd popełniła defensywa GKP. Gorzowscy obrońcy sądzili, że Bagnicki jest na pozycji spalonej. Napastnik Podbeskidzia perfekcyjnie wymanewrował bramkarza GKP i już w doliczonym czasie gry dał zwycięstwo swojemu zespołowi.
Sobotnie porażka GKP Gorzów Wlkp. jest dopiero pierwsza przegraną na własnym stadionie. Gorzowianie także pierwszy raz stracili więcej niż jedną bramkę. Zespół Podbeskidzia pokazał charakter oraz udowodnił, że nie zasługuje na grę w dolnych rejonach tabeli.
GKP Gorzów Wlkp. - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:2 (1:1)
0:1 - Kołodziej 25'
1:1 - Ilków-Gołąb 29'
1:2 - Bagnicki 92'
Składy:
GKP Gorzów Wlkp.: Janicki - Topolski (69' Czerkas), Jakosz, Wojciechowski, Truszczyński - Wan (83' Grocholski), Maliszewski, Kaczmarczyk (55' Kaczorowski), Andruszczak - Piątkowski, Ilków-Gołąb.
Podbeskidzie Bielsko-Biała: Mikler - Dancik, Ganowicz, Konieczny, Cienciała - Świerblewski (72' Rocki), Kanik, Jarosz, Kołodziej (77' Matus), Malinowski (57' Bagnicki) - Patejuk.
Żółte kartki: Andruszczak, Kaczmarczyk, Wojciechowski (GKP) oraz Bagnicki, Cienciała, Rocki (Podbeskidzie).
Sędzia: Paweł Pskit (Łódź).
Widzów: 1500.
Najlepszy piłkarz GKP: Maciej Truszczyński.
Najlepszy piłkarz Podbeskidzia: Piotr Bagnicki.
Najlepszy piłkarz meczu: Maciej Truszczyński.