AMW Arka Gdynia (przystępowała do meczu z ostatniej pozycji w tabeli Orlen Basket Ligi) sprawiła gigantyczną niespodziankę i ograła we Włocławku niepokonany dotychczas Anwil 98:88 (więcej -->> TUTAJ).
Gospodarzom w utrzymaniu statusu niepokonanych nie pomogły nawet takie trafienia, jak to Karola Gruszeckiego na koniec pierwszej kwarty. "Rottweilery" wprowadzały piłkę do gry spod własnego kosza, a do końca pozostawało 2,3 sekundy.
Popularny "Grucha" dostał podanie, zrobił kozioł i oddał rzut z własnej połowy. Piłka poleciała idealnie do kosza, a fani gospodarzy wpadli w euforię.
Tej radości jednak w poniedziałkowy wieczór nie mieli za dużo. Włocławianie grali słabo, pozwalali gościom na wiele w ofensywie, a ci czerpali z tego garściami. Nabrali ogromnej pewności siebie i punktowali bardzo swobodnie.
ZOBACZ WIDEO: Dostał na serwetce adres. Pojechał na Targówek i szok. "Był prawidłowy"
Czasem dopisywało też szczęście. Tak było na koniec trzeciej kwarty, gdy szalona próba "z naklejki" Łukasza Kolendy znalazła drogę do kosza. Piłka wcześniej odbiła się jeszcze od tablicy. Tym razem fani w Hali Mistrzów mogli tylko westchnąć, a jęk zawodu dało się usłyszeć w transmisji.
AMW Arka wygrała po raz czwarty w sezonie. Po zmianach w składzie i na ławce trenerskiej drużyna dostała ewidentnie "nowe życie".