Jeszcze do przerwy Lech Poznań co jakiś czas stwarzał zagrożenie pod bramką Fiorentiny. W drugiej części gry z każdą minutą to rywale coraz bardziej dominowali. Ostatecznie "Viola" wygrała 4:1. Trzeci gol dla gości nie powinien być jednak uznany. Giacomo Bonaventura popisał się świetnym strzałem z dystansu, ale uwagę bramkarza Lecha absorbował Arthur Cabral, znajdując się na pozycji spalonej.
W takim przypadku napastnik Fiorentiny mógł mieć po prostu wpływ na interwencję Filipa Bednarka. Gol został jednak uznany, a VAR nawet nie zareagował.
- To jest dla mnie szok, że ten gol został uznany, to jest niewyobrażalne, że na takim poziomie można dopuścić i uznać taką bramkę - powiedział po meczu Kazimierz Węgrzyn na antenie TVP Sport.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Klich w nowej roli. Zobacz, jak sobie poradził
- Absolutny spalony. Zawodnik, choć próbuje odchodzić, absorbuje bramkarza - dodał Węgrzyn.
Kontrowersje wzbudziła też sytuacja z pierwszej połowy. Po składnej akcji Lech przedostał się w pole karne rywala. Przy piłce był Mikael Ishak, ale przewrócił się po lekkim dotknięciu przez obrońcę Fiorentiny. W tej sytuacji nie powinno być "jedenastki" dla Kolejorza, co wyjaśnił Rafał Rostkowski.
"Przy wyniku 0:1 Mikael Ishak przewrócił się w polu karnym, ale postępowania obrońcy Nikoli Milenkovicia z Fiorentiny, mimo iż używał rąk, nie można nazwać faulem. Sędzia Irfan Peljto z Bośni i Hercegowiny postąpił prawidłowo, pozwalając na kontynuowanie gry" - napisał Rostkowski w swojej opinii dla TVP Sport.
Po pierwszym spotkaniu Lech Poznań jest w bardzo trudnej sytuacji. Wszystko wskazuje na to, że 20 kwietnia po świetnej przygodzie zakończy sezon w europejskich pucharach. Rewanż z Fiorentiną rozpocznie się o godz. 18:45.
Czytaj także:
Gorzka noc w Manchesterze. "Było kilka pechowych momentów"