Mistrz Polski wygrał z Fiorentiną 3:2, ale przez porażkę u siebie 1:4, odpadł z Ligi Konferencji Europy. To był jednak piękny i przełomowy rok dla polskiego futbolu klubowego. Ryszard Rybak, który grał w "Kolejorzu" w drugiej połowie lat 80. i sięgnął z nim po Puchar Polski, nie kryje nadziei, że ten wielki sukces nie będzie tylko incydentem.
Szymon Mierzyński WP SportoweFakty: Chyba nikt nie wierzył, że Lech będzie tak blisko półfinału...
Ryszard Rybak: Niesamowite, co my w ogóle przeżywamy. Mamy drugą połowę kwietnia, a polski klub, w rywalizacji z silną drużyną włoską, odpada w dramatycznych okolicznościach.
Gdzie Lech bardziej przegrał awans? W końcówce we Florencji, czy w Poznaniu?
Uważam, że jednak u siebie. Pierwsze spotkanie było kluczem i tam "Kolejorz" zagrał fatalnie, choć nie działo się to bez powodu. To był najgorszy moment na starcie z tak silnym przeciwnikiem. Gdy w dniu meczu tracisz tak ważnego zawodnika jak Bartosz Salamon, głowy zwracają się w zupełnie innym kierunku. Piłkarze zaczynają dyskutować o sprawach pozaboiskowych, zamiast skupiać się na tym, co najważniejsze. Fiorentina to bezlitośnie wykorzystała.
ZOBACZ WIDEO: To kryzys Roberta Lewandowskiego. "Nie ma już czego ukrywać"
Ale Lech miał już we Florencji wynik 3:0. Wystarczyło utrzymać koncentrację w ostatnim kwadransie.
Nie chcę krytykować tych chłopaków, bo w przekroju całego sezonu odwalili kawał dobrej roboty dla polskiej piłki. Jednak zgranie Radosława Murawskiego i błąd przy bramce na 1:3 to abecadło. Zresztą identyczny błąd zrobili Włosi przy golu Afonso Sousy na początku. Potem pomylił się jeszcze Filip Dagerstal, który się spieszył, chciał jak najszybciej przenieść piłkę pod bramkę Fiorentiny i wyszło kiepsko. Mimo to nie będę się na tym skupiał. Włoska piłka się odradza, dwa kluby z tego kraju zagrają w półfinale Ligi Mistrzów. Inne walczą w pozostałych pucharach. Dziś powinniśmy czuć dumę, a do Lecha szacunek. Rozegrał w tym sezonie 20 meczów w Europie, znakomity wynik.
Kto by się spodziewał, że poznaniacy odpadną w ćwierćfinale, a my będziemy czuć ogromny niedosyt...
Dokładnie tak jest. Te 2 tys. kibiców, którzy pojechali do Florencji, wierzyło, że jeszcze nie wszystko stracone. Oni chyba nie żałują.
To przełomowy rok dla polskiego futbolu. Przy tych sukcesach w Europie, Lechowi udało się nie zawalić ekstraklasy.
Trzeba oddać działaczom, że bogatsi o doświadczenia sprzed lat, zbudowali naprawdę szeroką i mocną kadrę. Nawet zmiennicy, którzy wchodzili na boisko we Florencji, dawali sporo jakości. Najważniejsze, że jesienią znów będą w Poznaniu puchary.
Wierzy pan, że jakiś polski klub w najbliższym czasie powtórzy taki sezon? Latami czekaliśmy na podobne emocje.
Lech dał drogowskaz. Pokazał, że to możliwe. Inni poczują, że mogą pójść tą samą ścieżką. Też będą chcieli przeżyć takie piękne chwile. Niczego nam przecież nie brakuje. Mamy piękne stadiony, pieniądze, wszystko, by odgrywać jakąś rolę w Europie. Nie mówię o wygrywaniu Ligi Mistrzów, ale byciu kimś poza Polską. To było żenujące, gdy w niektórych sezonach już w wakacje traciliśmy wszystkie drużyny w pucharach.
Co będzie z samym Lechem? Latem pewnie odejdzie Michał Skóraś. Uda się znów zbudować mocną kadrę?
Klub zarobił chyba na tyle dużo, że wydając rok temu więcej pieniędzy, i tak wyszedł na plus. Przy Bułgarskiej wiedzą już, że budując silną kadrę, można osiągnąć sukces. Nie wyobrażam sobie, żeby to porzucić. Trzeba iść za ciosem.
Czytaj także:
Ważna decyzja dla Warty Poznań. Są pieniądze na rozbudowę infrastruktury
Są kluczowe daty na sezon 2023/2024. Wiemy kiedy startuje PKO Ekstraklasa