Nie zawsze w finale Fortuna Pucharu Polski grają ze sobą dwie najlepsze drużyny w kraju. Często po drodze dochodzi do niespodzianek i faworyt odpada z rywalizacji na wcześniejszym etapie turnieju. Ale nie tym razem. Drugi raz z rzędu w finałowym meczu zagrają ze sobą mistrz i wicemistrz Polski.
- Cieszymy się, że możemy uczestniczyć w tym święcie. Zapowiada się duży mecz na fantastycznym stadionie przy komplecie publiczności. Po raz trzeci dotarliśmy do finału, a to duża sprawa. Oczywiście będziemy chcieli ten finał wygrać, po to tu przyjechaliśmy, po to kolejny raz pokonaliśmy tę drogę - powiedział trener Marek Papszun na konferencji prasowej.
Dla zespołu Rakowa Częstochowa będzie to też okazja do rewanżu za przegraną z Legią Warszawa w lidze 1:3 parę tygodni temu, choć czas pokazał, że nie miała ona większych konsekwencji.
- Wyciągnęliśmy popularne wnioski. Drużyna najlepiej wie, jak ten mecz wyglądał, czuli to z boiska. Będziemy bardzo dobrze przygotowani, wierzę w zawodników, że zagrają na poziomie, do jakiego przyzwyczaili. Graliśmy wiele takich meczów o stawkę, to nasz trzeci finał Pucharu Polski z rzędu. Ta drużyna wie, jak grać w tego typu meczach i przede wszystkim jak je wygrywać. To kapitał, którego nikt nam nie zabierze. Doświadczenie ma niebagatelne znaczenie - powiedział trener Rakowa.
ZOBACZ WIDEO: Niespodzianka na finiszu sezonu. "To nie wchodzi w grę"
Czuć było od niego dużą pewność siebie przed wtorkową rywalizacją. - Wiemy jak się przygotować do takiego meczu. Widać koncentrację i dużą pewność w działaniach, które przeprowadzamy, spokój wewnętrzny. Czy siedzi w nas tamten mecz z Legią? To naprawdę nas nie dotyczy. Nie mówię tego po to, by zdjąć presję. Po prostu ta drużyna okrzepła już w bojach. Mamy 71 punktów w 30 meczach w lidze. Przegraliśmy w Warszawie jedną bitwę, ale wojna dalej trwała. Jak widać, przeciwnik w tej wojnie nie mógł za wiele zrobić - dodał szkoleniowiec.
Częstochowianie zagrają w finale Pucharu Polski po raz trzeci z rzędu, natomiast po raz pierwszy mecz odbędzie się w "normalnych" warunkach, czyli przy pełnym stadionie. - To dla nas bardzo ważne. Pierwszy finał rozgrywany był w Lublinie w czasach pandemii i na trybunach była bardzo wąska grupa osób, nawet nie kibiców. W zeszłym roku kibice drużyny przeciwnej nie zdecydowali się wejść na stadion. Niestety nie chcieli oglądać, a był dobry mecz. Teraz powinno wszystko się zgadzać. Zapowiada się święto w pełni - podkreślił Papszun.
Coraz lepiej wygląda sytuacja zdrowotna w ekipie aktualnego lidera PKO Ekstraklasy. - Sytuacja jest niezła, bo wreszcie kadra nie ustala się sama. W ostatnich meczach nie mieliśmy do dyspozycji nawet dwudziestu zawodników. Na finał przyjechało z nami dwudziestu dwóch piłkarzy, więc dwóch znajdzie się poza kadrą - powiedział Papszun.
Dobrą informacją dla kibiców Rakowa jest fakt, że w rzeczonej kadrze znaleźli się Ivi Lopez i Bartosz Nowak, którzy w ostatnim czasie mieli problemy ze zdrowiem. - Będą brani pod uwagę - podsumował trener Rakowa.
Początek meczu Legia Warszawa - Raków Częstochowa we wtorek 2 maja o godz. 16.