Trzeba zrobić wszystko, aby utrzymać Stalówkę w lidze - rozmowa z Bartłomiejem Piszczkiem, piłkarzem Stali Stalowa Wola

Stal Stalowa Wola po remisie z Motorem Lublin ponownie znalazła się na ostatnim miejscu w ligowej tabeli. Zielono-czarni prowadzili już 2:0, ale w końcówce pierwszej połowy we frajerski sposób dali sobie strzelić dwa gole. Właściwie to tylko jednego, gdyż druga bramka była trafieniem samobójczym. - Motor oddał jeden strzał, a zapisał na swoim koncie dwa gole - powiedział portalowi SportoweFakty.pl obrońca Stalówki Bartłomiej Piszczek.

Kamil Górniak: Prowadziliście z Motorem 2:0 i wydawało się, że wygracie. Niestety ta końcówka pierwszej połowy to był dramat.

Bartłomiej Piszczek: Kolejny taki mecz w tym sezonie. Nie wiem co się z nami dzieje. Tyle bramek to nie straciliśmy odkąd tutaj jestem w Stalowej Woli. Nie wygląda to najlepiej. Jeśli takich spotkań nie wygrywamy to pogrążamy się coraz bardziej. Pozostało nam jeszcze pięć pojedynków w tej rundzie. Przykład MKS Kluczbork pokazuje, że można wyjść ze strefy spadkowej. Może ta potyczka we wtorek w Pruszkowie nam pomoże, przełamiemy się i wygramy w końcu drugą konfrontację w tych rozgrywkach.

W samej końcówce pierwszej połowy, kiedy straciliście bramki nie byliście dostatecznie skoncentrowani? Myślami byliście już w szatni?

- Chyba tak. Brakuje nam koncentracji. Jak nie na początku meczu, to pod koniec. Chyba już wszyscy byli myślami w szatni. Daliśmy sobie wbić dwie bramki. Motor oddaje jeden strzał, a zapisują na koncie dwa gole.

Jacek Maciorowski po tym pojedynku powiedział, że zagraliście jak frajerzy. Zgodzisz się z tym?

- Chciałem bardzo, abyśmy zdobyli te trzy punkty. Nie ważne czy byłoby to 3:2, czy 4:3. Niestety, ale się nie udało. Zapewne obie drużyny myślały, że jeśli nie z nim, to z kim. Tym remisem Stal i Motor się pogrążyły. My mamy jeszcze to zaległe spotkanie ze Zniczem w Pruszkowie. Możemy jeszcze tam coś ugrać, ale trzeba walczyć i nie mówić ile mamy zdobyć punktów. Trzeba w każdym spotkaniu grać tak, aby coś ugrać.

Trener Białek na konferencji powiedział, że robicie błędy w obronie. Miał pretensje nie tylko do defensorów, ale do całego zespołu, który broni.

- Cała drużyna powinna się bronić. W poprzednich sezonach jakoś to lepiej wyglądało. Teraz nie wiem dlaczego tracimy tyle i w taki sposób te bramki. W obronie nie gra tylko czterech zawodników, lecz cały zespół. Myślę, że cała drużyna powinna poprawić grę w obronie. Najgorsze jest też to, że jak już napastnicy zaczęli strzelać, to obrona traci te gole. Jeśli w defensywie zagramy na zero, to z kolei w przodzie nam nie idzie. Nie idzie nam nic w obecnych rozgrywkach.

Dwie ostatnie konfrontacje zagraliście z ekipami z Lubelszczyzny. Zdobyliście w nich 5 bramek, ale i pięć straciliście.

- Mamy jeden z najgorszych bilansów bramkowych. W podobnie złej sytuacji jest Wisła Płock. Jest siedem oczek straty do strefy, która daje utrzymanie. Nie jest to dużo, ale jeśli w tym roku się nie obudzimy i czegoś nie ugramy, to na wiosnę nie będzie jakiś realnych szans na utrzymanie.

Wydaje się, że wygrana w spotkaniu ligowym może wam jakoś pomóc i popchnąć do przodu.

- Odkąd przyszedł trener Białek to zaczęliśmy strzelać, ale też i tracimy. Zaczęło się jednak coś dziać. Trzeba się jednak teraz skoncentrować i popracować nad obroną. Teraz czekają nas cztery wyjazdowe potyczki. Musimy w końcu zagrać na zero z tyłu i czekać na jakąś sytuację, może coś się strzeli. Tak graliśmy wcześniej i jakoś to wszystko wyglądało. Trzeba zacząć chyba wszystko naprawiać po kolei, ale najważniejsza jest obrona. Musimy się bardziej skoncentrować. Przez pełne 90 minut. Nie możemy sobie już pozwolić na stratę takich przypadkowych bramek.

Gra w ataku wygląda dobrze. Są okazje bramkowe, czasami się je wykorzystuje, ale trafia się błąd w obronie i tracicie gola.

- Są takie indywidualne błędy oraz takie, gdzie cały zespół się źle ustawia w defensywie. Nie wiem z czego to wynika, ponieważ gramy praktycznie w takim samym zestawieniu obrony. Gramy już dłuższy czas w takim samym ustawieniu. Nie idzie nam po prostu, ale nie tylko nam. Trzeba także spojrzeć na Wisłę Płock, która miała dużo większe aspiracje niż my, a także jest w dole tabeli i będzie walczyć o utrzymanie. Mam nadzieję, że w końcu nam się uda, dopisze nam szczęście i zaczniemy wygrywać jakieś pojedynki.

A może już teraz we wtorek przeciwko Zniczowi Pruszków, który prowadzi były opiekun Stalówki Przemysław Cecherz?

- Bardzo byśmy chcieli wygrać te zawody. Znicz jest w nieco lepszej sytuacji niż my. Mają więcej punktów niż my. Gdybyśmy jednak zdobyli u nich komplet oczek, to nam by to bardzo pomogło, a im nie zaszkodzi.

Macie tylko jeden mecz na własnym obiekcie.

- Gramy z ŁKS-em Łódź. Piłkarze w tym zespole grają praktycznie za darmo. Nie ma jakiejś mobilizacji zbytniej w tej ekipie. Możliwe, że nie podejdą do tego spotkania na 100 procent, wykorzystamy to i zdobędziemy trzy punkty w tej konfrontacji, ostatnie u siebie w tym roku.

Wasza gra na wyjazdach wygląda nieco lepiej, niż to miało miejsce w poprzednich sezonach.

- Wszystko okaże się teraz po wtorkowym meczu w Pruszkowie ze Zniczem. Ta drużyna jest w naszym zasięgu. Jeśli tam nie przegramy, to optymistycznie możemy patrzeć na te kolejne trzy spotkania wyjazdowe z Wartą, Dolcanem i Widzewem. Jeśli nam nie wyjdzie, to trzeba będzie w zimie zrobić jakieś wzmocnienia, roszady kadrowe. Trzeba zrobić wszystko, aby utrzymać tą Stalówkę w pierwszej lidze. Trzeba w to wierzyć, bo dopóki piłka w grze i sezon trwa, to wszystko jest możliwe.

Zdaje się, że limit pecha wyczerpaliście już w tym sezonie.

- Mamy tego pecha. Mieliśmy go z Motorem, ale i szczęście w tych zawodach się do nas uśmiechnęło. Nie wykorzystaliśmy kilku dogodnych okazji, goście za to trafili dwa razy w słupek. Te remis z Motorem jest sprawiedliwym rezultatem. Miejmy nadzieję, że w końcu zacznie nam dopisywać to szczęście. Jesteśmy drużyną, potencjał jest, a umiejętności nie są tak słabe, aby zajmować ostatnie miejsce w tabeli.

Komentarze (0)