To przyszłość polskiej piłki. "Mogą konkurować z najlepszymi"

Getty Images / Eóin Noonan/Sportsfile / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski do lat 17.
Getty Images / Eóin Noonan/Sportsfile / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski do lat 17.

- To inne pokolenie. Pragną wyzwań, mają świadomość, że mogą konkurować z czołowymi nacjami w Europie - mówi przed startem mistrzostw Europy U-17 selekcjoner reprezentacji Polski Marcin Włodarski.

17 maja prowadzona przez 40-latka reprezentacja Polski U-17 potyczką z Irlandią zainauguruje występ na mistrzostwach Europy na Węgrzech. W grupie Biało-Czerwoni zagrają też z Walią i gospodarze. Więcej o turnieju TUTAJ.

W jego drużynie jest kilku urodzonych i wychowanych poza Polską piłkarzy. - Kiedy zawodnik urodzony za granicą lub taki, który bardzo wcześnie opuścił kraj, przyjeżdża na zgrupowanie, to bije od niego pewność siebie. Nie jest to buta - taki gracz po prostu wychodzi na mecz i pokazuje to samo, co w trakcie treningu. Piłkarze szkoleni w Polsce często miewają z tym kłopot - porównuje.

Konrad Witkowski, "Piłka Nożna": O jakiej skali osiągnięcia powinniśmy mówić, rozpatrując drugi z rzędu awans na Euro do lat 17?

Marcin Włodarski, selekcjoner reprezentacji Polski U-17: Większość kibiców patrzy na mistrzostwa Europy przez pryzmat imprezy seniorskiej, na którą kwalifikują się 24 reprezentacje. Tymczasem w naszym turnieju bierze udział 16 drużyn. Zatem w tym kontekście można powiedzieć, że już na starcie jesteśmy w miejscu, w którym w seniorach bylibyśmy po wyjściu z grupy. Awansować nie jest łatwo, trzeba przejść dwie rundy eliminacji.

W pierwszej trafiliśmy na Austrię, Andorę oraz Czarnogórę, na tym etapie rywalizacji to był mocny zestaw przeciwników. Później graliśmy z Czechami, Słowakami i Portugalczykami. W drodze na Euro musieliśmy pokonać kilka trudnych przeszkód.

Jaki rezultat na Węgrzech sprawi, że będzie pan mógł powiedzieć: to był udany turniej?

Wszyscy mówili: zakwalifikujmy się, będzie to duży wyczyn. Cieszymy się i doceniamy to, co zrobiliśmy, natomiast nie postrzegam tego jako pełnego sukcesu. Każdy z nas jest maksymalistą, zawodnicy również. Za spore osiągnięcie uznalibyśmy awans na mundial, czyli zajęcie miejsca w najlepszej piątce Euro. Najistotniejsze jest to, żebyśmy w każdym spotkaniu grali tak jak chcemy, dyktowali warunki na boisku. Przy czym mamy świadomość, że nawet mimo przewagi i stwarzania sytuacji coś może nam nie wyjść. Za absolutne minimum przyjmujemy zwycięstwo w jednym meczu. Od 11 lat nie wygraliśmy spotkania na mistrzostwach w tej kategorii wiekowej. Nie powiem, że jesteśmy przekonani, jednak liczymy, że nastąpi to podczas nadchodzącego turnieju.

ZOBACZ WIDEO: Wielki sukces Roberta Lewandowskiego, Kamil Glik w PKO Ekstraklasie? - Z Pierwszej Piłki #38 [CAŁOŚĆ]

Co zrobić, aby nie powtórzyła się klęska z ubiegłego roku w postaci 1:6 z Francją?

Trzeba pilnować chłopaków, żeby nie nasycili się samym udziałem w Euro. Dlatego nie przedstawiamy im awansu w kategoriach sukcesu, lecz kolejnego kroku. Już myślimy o następnych, mamy plan na to, co dalej. Dzielimy naszą pracę na etapy: cel krótkofalowy to pierwszy mecz, długofalowym jest w tym wypadku awans na mistrzostwa świata. Takie podejście ma zapobiec sytuacji, która przydarzyła się starszemu rocznikowi. Bardzo ważne jest również, aby zawodnicy nie byli przemotywowani. Nam, trenerom, zdarza się za bardzo nastawiać zespół na walkę. A gdy tak mocno walczymy, to często zapominamy o grze w piłkę. Dążymy do tego, by te aspekty szły ze sobą w parze.

Losowanie fazy grupowej było faktycznie dobre czy dobre tylko w teorii?

Jedno i drugie. Patrząc na skład pozostałych grup, trzeba stwierdzić, że mogliśmy trafić znacznie gorzej. Nie ma sensu zakłamywać rzeczywistości i porównywać na przykład Walię do Hiszpanii. Z drugiej strony - w tej grupie wszyscy cieszą się z losowania. Znamy swoją wartość, natomiast zdajemy sobie sprawę choćby z siły Irlandii, która awansowała w bardzo dobrym stylu, miała ogromną przewagę w potyczce z Włochami. Do każdego spotkania podejdziemy maksymalnie skoncentrowani, ale również ze świadomością, że to my powinniśmy narzucać rywalom sposób gry.

Istnieje ryzyko, że wychodząc na boisko podczas Euro, 17-latkowie będą myśleć w pierwszej kolejności o tym, aby się wypromować?

Dużo rozmawiamy na ten temat. Postanowiliśmy pokazać to chłopakom w prosty sposób: daliśmy piłkę jednemu z nich i powiedzieliśmy, aby przeszedł dziesięciu rywali. To miało im uświadomić, że nie pokażą się, jeżeli nie będą mieć wsparcia kolegów. Dobra gra, odpowiednia współpraca i pozytywny wynik – w tej kolejności – wyniosą każdego z nich na wyższy poziom, a co za tym idzie, pozwolą wyróżnić się na arenie międzynarodowej. Okazja ku temu jest świetna, mistrzostwa to okno wystawowe, na imprezie pojawią się przedstawiciele klubów z całego kontynentu.

Reprezentacja Polski U-17
Reprezentacja Polski U-17

Co zawodnik powinien wynieść z takiego turnieju?

Posłużę się swoim przykładem. Często na zgrupowaniach mamy 21 zawodników, w tym trzech bramkarzy. Zdarza się, że jeśli chcemy zrobić grę po 11, biorą w niej udział członkowie sztabu. Od czasu do czasu trenuję w Krośnie z czwartoligową drużyną, tam mogę przyjąć, spokojnie popatrzeć i dopiero podać. Ale w grze na poziomie kadry U-17 o takiej swobodzie można zapomnieć: jeżeli nie rozejrzę się przed otrzymaniem piłki, to za moment jej nie mam. W meczu międzypaństwowym wymagania jeszcze wzrastają. Piłkarze występujący na co dzień w drugiej lidze potwierdzają, że w spotkaniach reprezentacji wszystko dzieje się znacznie szybciej. Starcia z najlepszymi w Europie wpłyną na szybkość podejmowania decyzji przez naszych zawodników, przyzwyczają ich do gry pod dużą presją przeciwnika.

Lista powołanych sugeruje, że ustawienie z trzema środkowymi obrońcami pozostanie bazową taktyką na Euro.

Nie bierzemy pod uwagę zmiany w tym aspekcie. System 1-3-5-2 ma służyć rozwijaniu zawodników. Według mnie jest on najlepiej skrojony do stosowania obrony wysokiej i krycia jeden na jeden przeciwko ustawieniu z czterema obrońcami. Najtrudniej nam się gra, jeżeli oponent też stosuje 1-3-5-2. Dawniej nie mieliśmy swojego stylu. Jadąc na turniej, dostosowywaliśmy się do rywali. Teraz podchodzimy do sprawy inaczej - szukamy słabszych stron przeciwnika, ale korzystamy z atutów naszego modelu gry. Coraz częściej zauważamy, że to rywale zmieniają system na mecz z nami. Tak zrobili Austriacy, Słowacy oraz Czesi.

Selekcja piłkarzy to wyłącznie efekt pańskich decyzji czy istnieją odgórnie przyjęte kryteria, według których wybierani są reprezentanci?

To bardzo złożony proces. Zaczyna się już podczas akcji preselekcyjnych, czyli zgrupowań Akademii Młodych Orłów. Mamy skautów makroregionalnych, którym przedstawiamy poszukiwane profile zawodników. W karcie reprezentanta jest określony schemat, jakich piłkarzy chcielibyśmy na konkretne pozycje. Istnieją pewne kanony, do których każdy szkoleniowiec dokłada własne kryteria. Na przykład na pół-lewy środek obrony bardzo życzylibyśmy sobie gracza lewonożnego, dobrze przewidującego wydarzenia na boisku.

Ponadto oczekuję od takiego zawodnika atutów ofensywnych, gdyż w naszym modelu istotnym elementem jest włączanie do akcji jednego ze stoperów. To spore zaskoczenie dla rywali, bo przy trzech obrońcach raczej nikt nie wysyła kolejnego zawodnika do ataku. Jednocześnie stawiamy na różnorodność: na jednym wahadle mamy gracza szybkiego bez piłki, do którego warto podawać na wolne pole, a po drugiej stronie jest zawodnik bardzo dynamiczny z piłką, któremu należy zagrywać do nogi.

Jak przebiega kooperacja z klubami, które nie zawsze mają obowiązek zwalniania zawodników na zgrupowania?

Dobrze współpracuje nam się na przykład z klubami niemieckimi. Mają wszystko poukładane, także na poziomie młodzieżowym: jeśli okno reprezentacyjne otwiera się w poniedziałek, to rozgrywają kolejkę ligową wcześniej, w środku tygodnia. Nigdy nie ma problemu ze zwalnianiem piłkarzy. Przy czym w Niemczech trudniej przebić się na poziom seniorski. Część naszych graczy z polskich klubów jest już w kadrach dorosłych zespołów. Mamy zawodników występujących w rezerwach Lecha Poznań, Legii Warszawa czy Zagłębia Lubin. Są kluby, które w weekend poprzedzający zgrupowanie angażują reprezentantów w mniejszym wymiarze, żeby trochę odpoczęli i jak najlepiej wypadli w meczu kadry. To dobre podejście w stosunku do samych zawodników.

Prowadzi pan jeden z roczników, w których część kadry stanowią piłkarze urodzeni albo przynajmniej wychowani poza Polską. W jakich aspektach ci zawodnicy różnią się od tych wyszkolonych w krajowych akademiach?

Jeśli chodzi o umiejętności techniczne, ich przewaga powoli zaczyna się zacierać. Rzuca się jednak w oczy różnica pod względem mentalnym. Kiedy zawodnik urodzony za granicą lub taki, który bardzo wcześnie opuścił kraj, przyjeżdża na zgrupowanie, to bije od niego pewność siebie. Nie jest to buta - taki gracz po prostu wychodzi na mecz i pokazuje to samo, co w trakcie treningu. Piłkarze szkoleni w Polsce często miewają z tym kłopot, tracą przekonanie o swoich umiejętnościach. Staramy się to zmieniać, pracujemy nad tym, aby zawodnicy byli odważni nie tylko na boisku treningowym.

Na zdjęciu: Nico Adamczyk z Borussii Dortmund
Na zdjęciu: Nico Adamczyk z Borussii Dortmund

Wkomponowanie do drużyny graczy z podwójnym obywatelstwem stanowi dodatkowe wyzwanie?

W tej reprezentacji nie mamy doświadczeń z piłkarzami niemówiącymi po polsku. Bariera językowa na pewno uczyniłaby ten proces dużo trudniejszym. Wprawdzie Mike Huras oraz Nico Adamczyk rozmawiają po śląsku, ale to żaden kłopot. Początkowo byli nieco zamknięci, obawiali się, że reszta chłopaków będzie śmiać się z ich sposobu mówienia. Jednak na drugim czy trzecim zgrupowaniu otworzyli się i w pełni wpasowali się w zespół. To bardzo pozytywna grupa ludzi.

Nie jest pan dla nich boomerem?

Nie czuję się, chociaż w mniemaniu zawodników - kto wie. Miałem o tyle łatwiej, że przed podjęciem pracy z kadrą cały czas obracałem się w środowisku juniorskim. Nie były mi obce młodzieżowe określenia, specyficzny sposób rozmawiania. Ponadto mam dzieci, więc z wszelkimi nowinkami jestem za pan brat. To inne pokolenie, co przejawia się choćby w podejściu do rywalizacji. Kiedy na grupie padło pytanie, kogo chcieliby wylosować, odpowiadali, że od razu najmocniejszych. Pragną wyzwań, mają świadomość, że mogą konkurować z czołowymi nacjami w Europie. Czasami wręcz należy sprowadzać ich na ziemię, by nie poczuli się panami piłkarzami: tak było w przegranej rywalizacji z Czarnogórą, do której przystąpiliśmy po zwycięstwie 5:0 z Anglią.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty