Anglik się mylił. Szymon Marciniak dał radę (OPINIA)

PAP/EPA / SEDAT SUNA  / Szymon Marciniak
PAP/EPA / SEDAT SUNA / Szymon Marciniak

Piłkarze nie zaczarowali Stambułu, jak było to w 2005 roku. Tym razem finał Ligi Mistrzów nie porwał, choć jednym z najlepszych aktorów widowiska ponownie był Polak.

Nie był to może perfekcyjny występ na miarę finału mistrzostw świata w Katarze, kiedy Szymon Marciniak rozkochał w sobie cały świat i potwierdził miano jednego z najlepszych sędziów na świecie, bo w pierwszej połowie on i sędziowie VAR nie ukarali Ilkaya Guendogana, który nadepnął na stopę Federico DiMarco. Ale pozostałe decyzje polskiej ekipy broniły się. Na tyle że obsada sędziowska wyróżniała się na tle piłkarzy, którzy nie sprawili, byśmy rwali włosy z emocji jak podczas serii rzutów karnych w 2005 roku i tańcu Jerzego Dudka. A przecież wtedy do przerwy 3:0 prowadził Milan, a trofeum trafiło do Liverpoolu. Teraz zawodnicy Manchesteru City i Interu nie nawiązali do tamtego legendarnego stambulskiego finału.

Polscy sędziowie, czyli Marciniak jako główny, Paweł Sokolnicki i Tomasz Listkiewicz na linii oraz Tomasz Kwiatkowski i Bartosz Frankowski w wozie VAR, spisali się na miarę najważniejszego meczu sezonu w klubowej piłce. Potwierdzili, że dziś są światową czołówką. Tym bardziej że wcześniej konkurencja zaprezentowała się słabo, a UEFA musiała stworzyć precedens. Przecież po nominacji Marciniaka do półfinału nie wydawało się, że federacja da mu również finał. Dotąd robiła jedynie wyjątek dla arbitrów kończących karierę. U Polaka na to się nie zanosi.

I dobrze, bo jego historia z mazowieckich boisk z niższych lig i dojście na szczyt wygląda jak z filmu. Lata pracy popłaciły, a teraz docenia to sam Pierluigi Collina. W ostatnich miesiącach Marciniak zostawił innych sędziów w tyle. Choć UEFA miała innych faworytów, jak Danny Makkelie, to poważne błędy w półfinałach europejskich pucharów, wypisały ich z walki o finał.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przepiękny gol Polaka na Islandii. Bramkarz był bez szans

Z gry o najważniejszy mecz sezonu Marciniaka mógł wyrzucić... sam Marciniak. W ubiegłym tygodniu wybuchł poważny skandal po tym, jak okazało się, że sędzia wystąpił na biznesowej konferencji organizowanej przez Sławomira Mentzena, przewodniczącego radykalnej partii "Konfederacja". Marciniaka połączono z rasistowskimi wypowiedziami polityka i na podstawie tego domagano się jego odsunięcia od sędziowania finału LM.

To był międzynarodowy skandal. Pisali o tym Włosi, Francuzi i Anglicy. Ci ostatni jeszcze w dniu finału odnieśli się do występu Marciniaka na konferencji organizowanej przez Mentzena. Martin Lipton z dziennika "The Sun" mówił "Przeglądowi Sportowemu", że Polak "miał niesamowite szczęście, że utrzymał się w roli sędziego finału".

UEFA też ma szczęście, że w czasach kryzysu formy wielu sędziów ma Marciniaka. W finale LM Polak potwierdził wysoką formę. Finał mundialu wyniósł go na szczyt. W sobotę Polak się na nim utrzymał.

Po zakończeniu meczu eksperci zajęli się chwaleniem wyczynu Pepa Guardioli. Hiszpan poprowadził Manchester City do potrójnej korony. Przetrzymał ostrzał Interu w końcówce spotkania i utrzymał jednobramkowe prowadzenie. Umiejętnie zarządzał siłami piłkarzy i mimo straty lidera, Kevin De Bruyne zszedł kontuzjowany w pierwszej połowie, rozstrzygnął wynik w 90 minut. W końcu nawiązał do 2009 i 2011 roku, kiedy FC Barcelonę poprowadził do triumfu w LM.

Nikt nie mówił o występie polskich sędziów. Nie było kontrowersji ani rzucających się sobie do gardeł piłkarzy. Polak umiejętnie zarządzał spotkaniem i charakterami zawodników. Potwierdziło się stare powiedzenie, że dobry sędzia to taki, o którym nie rozmawia się po spotkaniu.

Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj też:
Zaczynał od 70 złotych za mecz. "Na boisko weszło bydło"
Guardiola znów to zrobił! Jako pierwszy w historii

Źródło artykułu: WP SportoweFakty