Gdy w piątkowy wieczór Jakub Błaszczykowski po raz 109. i ostatni zagra w koszulce z białym orłem na piersi, jak ujął to Dariusz Tuzimek, serce reprezentacji zabije po raz ostatni. Więcej TUTAJ. Problem w tym, że będzie to zasługa defibrylacji. Reprezentacyjna kariera "Kuby" była długo sztucznie utrzymywana przy życiu. Za długo.
Przez ponad dekadę był ambasadorem polskiego futbolu na świecie. Jest jednym z najlepszych naszych piłkarzy w historii, drugim najlepszym w XXI wieku. I zasłużył na pożegnanie godne legendy, którą bez cienia wątpliwości jest. Problem w tym, że przespano odpowiedni moment. Albo sam Błaszczykowski nie wiedział, kiedy "ze sceny zejść niepokonanym".
Gdy po MŚ 2018 z reprezentacją pożegnał się Łukasz Piszczek, jego rówieśnik i przyjaciel, wyznał, że sam nie jest gotowy na podjęcie takiej decyzji: - Dla mnie każdy mecz w reprezentacji jest jak spełnienie marzenia. Mam swoje lata, ale z reprezentacji nie zrezygnuję. Z marzeń się nie rezygnuje. Kiedyś przyjdzie ten moment, że będę za słaby, ale sam nie zrezygnuję.
ZOBACZ WIDEO: Błaszczykowski nigdy się nie zastanawiał. Wysłał koszulkę z boiska
Zdeptane marzenie
Trudno było się jednak temu dziwić. Nie chciał, by jego ostatnim wspomnieniem z kadry było uczucie wstydu, które paliło go, gdy w Wołgogradzie czekał na zmianę przy linii bocznej pod koniec meczu z Japonią. Ponadto, reprezentację przejmował Jerzy Brzęczek, któremu był potrzebny jako łącznik między zespołem a nowym sztabem.
Sprawdził się w tej roli i bronił się też na boisku. Po pierwszym sezonie w Wiśle Kraków wydłużył karierę, bo marzył o występie na Euro 2020, które miało być puentą jego tyleż bogatej, co naznaczonej pechem karty reprezentacyjnej. Udział w mistrzostwach Europy pod wodzą zastępującego mu ojca wujka byłby pięknym finałem rodzinnej historii.
Długo żył nadzieją na udział w turnieju. Nie odebrał mu jej nawet wybuch pandemii COVID-19, przez który Euro 2020 zostało przesunięty o rok. Z powodu urazów i choroby opuścił pięć ostatnich zgrupowań za kadencji wujka, ale ówczesny selekcjoner - na przekór opinii publicznej - zapewniał, że trzyma dla niego miejsce w kadrze na Euro 2020.
W najmniej spodziewanym momencie jego marzenia pogrzebał za to Zbigniew Boniek. Były prezes PZPN w jednej chwili zakończył dwie reprezentacyjne kariery: selekcjonerską Brzęczka i piłkarską Błaszczykowskiego. A w drużynie Paulo Sousy dla weterana nie było miejsca.
"Kuba" zasłużył na godne pożegnanie, ale wszystko ma swoje miejsce i czas. Niezorganizowanie go było błędem, ale organizowanie teraz benefisu dla półemerytowanego piłkarza przy okazji oficjalnego meczu kadry to naprawianie błędu kolejnym. I to w samym środku przebudowy zespołu, przed ważnym (kto twierdzi inaczej, jest ignorantem) meczem w Kiszyniowie.
Powrót z zaświatów
Bohaterami, mniej lub bardziej udanych, pożegnalnych spotkań byli w przeszłości Włodzimierz Lubański (1980), Jan Tomaszewski (1981), Grzegorz Lato (1984), Michał Żewłakow (2011) czy Jerzy Dudek (2013). W ostatnich latach narodziła się "nowa tradycja" i na Stadionie Narodowym z reprezentacją żegnali się uroczyście Artur Boruc (2017), Łukasz Piszczek (2019) i Łukasz Fabiański (2021).
Tyle że niedługo po podjęciu decyzji o odejściu z kadry, a nie cztery (!) lata po ostatnim w niej występie. "Kuba" po raz ostatni w drużynie narodowej zagrał 9 września 2019 roku w meczu el. Euro 2020 z Austrią. Teraz wróci do reprezentacji po 1376 dniach przerwy.
Nawet Dudek, któremu PZPN zorganizował pożegnalny mecz dwa lata... po zakończeniu zawodowej kariery, co było kolosalnym absurdem, nie czekał na ostatni występ w reprezentacji tak długo (1329 dni).
Zresztą, Błaszczykowski w teorii wciąż jest czynnym piłkarzem, ale dopiero co nie grał o stawkę 21 (!) miesięcy z powodu urazu. To tak jakby - niczym Dudek - prawie dwa lata nie grał w piłkę. Co dalej? Kamil Glik wyjęty na pożegnanie z klatki MMA? Czy Grzegorz Krychowiak ściągnięty na benefis z kolejnej podróży dookoła świata?
Święto czy upokorzenie?
Naciągnięcie mięśnia przywodziciela uda, naciągnięcie mięśnia dwugłowego uda, kontuzja mięśnia łydki, uraz ścięgna Achillesa i wreszcie zerwanie więzadła krzyżowego przedniego w kolanie - to lista schorzeń, z którymi od ostatniego występu w reprezentacji zmagał się Błaszczykowski.
A do tego dochodzi przejście COVID-19 z silnymi objawami, przez co Brzęczek nie mógł skorzystać z jego usług podczas swoich ostatniego zgrupowania w roli selekcjonera. Tego, podczas którego Robert Lewandowski wymownie milczał przez osiem sekund. Kto wie, czy gdyby wtedy "Kuba" nie zaniemógł, "Lewy" zdobyłby się na pamiętny występ przed kamerami?
Od wspomnianego, pechowego meczu z Austrią (0:0), w którym doznał urazu mięśnia przywodziciela uda, więcej czasu spędził w gabinetach lekarzy i fizjoterapeutów niż na boisku. Z powodu kontuzji i choroby nie trenował łącznie przez ponad dwa lata.
Wystąpił tylko w 38 ze 138 meczów, które w tym okresie rozegrała Wisła, i spędził na boisku łącznie 2006 minut, co stanowi 16 proc. możliwego do rozegrania czasu. W dwóch ostatnich sezonach, w związku z urazem kolana, zagrał tylko w 4 z 76 spotkań i pojawił na boisku na raptem 73 minuty.
Jakub Błaszczykowski od ostatniego występu w reprezentacji Polski:
Sezon | Rozegrane mecze | Opuszczone mecze | Rozegrane minuty |
---|---|---|---|
2019/20 | 18 | 13 | 1460 |
2020/21 | 16 | 15 | 473 |
2021/22 | 2 | 36 | 57 |
2022/23 | 2 | 36 | 16 |
Łącznie | 38 | 100 | 2006 |
Najpierw nie mógł pomóc Wiśle w walce o utrzymanie w PKO Ekstraklasie, a potem tylko się przyglądał nieudanej walce o powrót do elity. W całym ubiegłym sezonie rozegrał symboliczne 16 minut. Teraz w takim samym wymiarze czasowym ma wystąpić przeciwko Niemcom. Choć w czwartek i to stanęło pod znakiem zapytania.
Rywale nie dadzą mu taryfy ulgowej. To może być dla Błaszczykowskiego najdłuższy kwadrans w karierze. Nie będzie to koniec reprezentacyjnej przygody, na jaki zasłużył i jakiego mógł oczekiwać, ale idealnie wpisuje się w naznaczony piętnem fatalizmu reprezentacyjny rozdział jego kariery. Bardziej przypomina upokarzające "ostatnie walki" Tomasza Adamka niż pożegnanie czempiona.
Mecz Polska - Niemcy w piątek o godz. 20:45. Transmisja w TVP 1, TVP Sport, Polsacie Sport Premium 1 oraz na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty