Jakub Kamiński zdradził, co działo się w szatni Polaków po meczu

Reprezentacja Polski nie rozczarowała, a skompromitowała się we wtorek w Kiszyniowie. Biało-czerwoni wypuścili dwubramkowe prowadzenie i przegrali 2:3 z Mołdawią. O tym, co działo się po meczu w szatni opowiedział dla TVP Sport Jakub Kamiński.

Mateusz Makuch
Mateusz Makuch
Jakub Kamiński WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Jakub Kamiński
Pierwsza połowa wtorkowego starcia w Kiszyniowie układała się pod dyktando Polaków. Po golach Arkadiusza Milika i Roberta Lewandowskiego, reprezentacja dowodzona przez Fernando Santosa prowadziła 2:0. W przerwie zastanawiano się, jak wysoko Biało-Czerwoni tego dnia zwyciężą.

Okazało się jednak, że pierwsza część gry kompletnie uśpiła naszych kadrowiczów, którzy, co po spotkaniu potwierdził Jan Bednarek, myślami byli już na wakacjach (zobacz więcej ->>). Tymczasem Mołdawianie wyszli na drugą połowę niesamowicie zdeterminowani i zasłużenie wygrali 3:2.

Na bezradność Polaków nie dało się po prostu patrzeć. Na dodatek zaraz po ostatnim gwizdku żaden z nich nie zdecydował się udzielić wypowiedzi. Dopiero po czasie zaczęli zabierać głos. - W szatni była niesamowita cisza. Nikt nie wierzył w to, co się stało. Jest nam wstyd. Dużo kibiców przyjechało na mecz. Mieliśmy mocne wsparcie z trybun, 2:0 i mecz pod kontrolą. Przegraliśmy 2:3 w niewytłumaczalny sposób - powiedział dla TVP Sport Jakub Kamiński.

ZOBACZ WIDEO: Ależ przymierzyła. Gol stadiony świata

Pojawił się on na boisku w drugiej połowie, niedługo po tym, gdy reprezentacja Mołdawii strzeliła pierwszego, kontaktowego gola. Dzięki swojej przebojowości skrzydłowy miał urywać się rywalom i stwarzać sytuacje bramkowe.

W 76. minucie stanął on przed szansą na podwyższenie rezultatu na 3:1, lecz w decydującym momencie zagrał do Sebastiana Szymańskiego. Wydawało się, że ten będzie miał jedynie za zadanie dobić piłkę "do pustaka", lecz stracił kontrolę nad futbolówką.

- Wydaje mi się, że dobrze dograłem piłkę. "Szymek" chciał przyjąć podeszwą i piłka mu została. Szkoda, bo może mogłem uderzać. Widziałem partnera na czystej pozycji i zdecydowałem się na podanie - skomentował tę sytuację Kamiński w rozmowie z Jakubem Kłyszejką.

Jej niewykorzystanie szybko się zemściło. Raptem trzy minuty później Mołdawianie wyrównali, a niedługo potem dobili Polaków. - Dramat. Nie możemy takich meczów przegrywać. To, co dzisiaj się stało, jest czymś niewiarygodnym i niewytłumaczalnym. Na pewno musimy się podnieść, bo taka sytuacja nie może się powtórzyć. Bramki dla rywala padały po niedopuszczalnych naszych błędach. Coś takiego nigdy nie może się wydarzyć - podkreślił gracz reprezentacji Polski i VfL Wolfsburg.

Czytaj również:
Wstyd i kompromitacja. Kadra po raz kolejny traci twarz

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×