Na emocje trzeba było trochę poczekać. Pierwsze fragmenty nie przyniosły nic ciekawego. Oglądaliśmy wzajemne badanie sił, bez odpowiedniego tempa, o sytuacjach strzeleckich nie wspominając.
Z upływem czasu dość niespodziewanie zarysowała się przewaga gospodarzy, którzy przejęli inicjatywę i byli bardziej skłonni do atakowania. Długo brakowało konkretów, aż w końcu z pomocą przyszli rywale. W 40. minucie Filip Bednarek spóźnił się z interwencją i zamiast trafić w piłkę, trafił w strącającego ją Michaela Ameyawa. Działo się to na 5. metrze, więc Szymon Marciniak wskazał na "wapno".
To nie była sytuacja z gatunku książkowych, ale mimo wideoweryfikacji, nie było też podstaw, by zmieniać decyzję. Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Patryk Dziczek i bardzo pewnym strzałem umieścił ją w siatce.
W pierwszej połowie Lech zawiódł na całej linii. Nie oddał ani jednego celnego strzału i nie wyglądał jak zespół, który w poprzednim sezonie zajął wyższe miejsce niż gliwiczanie. Przełom nadszedł jednak zaraz po przerwie!
Niewielu się tego spodziewało, tymczasem już w 54. minucie - za sprawą doskonałej dyspozycji Filipa Marchwińskiego - poznaniacy odrobili straty, a po chwili sami wyszli na prowadzenie. Młody pomocnik najpierw pokonał Frantiska Placha mocnym strzałem przy dalszym słupku, a potem główkował nie do obrony po centrze Kristoffera Velde.
Przy stanie 1:2 ekipa Aleksandara Vukovicia ruszyła do ataku, jednak nie był to zryw zbyt przekonujący. Stwarzanie zagrożenia pod bramką Bednarka przychodziło miejscowym z ogromnym trudem, choć raz mogli mówić o niebywałym braku szczęścia. Chodzi o sytuację z 77. minuty, gdy bramkarz Lecha niepewnie odbił piłkę po lekkim strzale Dziczka, w efekcie doskonałą okazję miał Jakub Czerwiński. Jego poprawkę jakimś cudem Bednarek zatrzymał.
Nic by nie uratowało poznaniaków w ostatniej doliczonej minucie, gdyby metr przed bramką nie spudłował Arkadiusz Pyrka. To była akcja rozpaczy gospodarzy, piłka dosłownie spadła 20-latkowi pod nogi, lecz ten trafił ją kolanem i przeniósł nad poprzeczką. Z pewnością będzie to mocna kandydatura do pudła sezonu.
Lechici z dużą dozą szczęścia wybronili skromne prowadzenie i uniknęli falstartu w 1. kolejce. Teraz czekają już na czwartkowe spotkanie II rundy eliminacyjnej Ligi Konferencji Europy z Żalgirisem Kowno.
Piast natomiast przegrał w PKO Ekstraklasie po raz pierwszy od 21 lutego, gdy również u siebie uległ 0:1 Legii Warszawa.
Piast Gliwice - Lech Poznań 1:2 (1:0)
1:0 - Patryk Dziczek (k.) 43'
1:1 - Filip Marchwiński 46'
1:2 - Filip Marchwiński 54'
Składy:
Piast Gliwice: Frantisek Plach - Arkadiusz Pyrka, Ariel Mosór, Jakub Czerwiński, Alexandros Katranis, Grzegorz Tomasiewicz, Patryk Dziczek (87' Marcel Bykowski), Michael Ameyaw (72' Damian Kądzior), Michał Chrapek, Jorge Felix (59' Serhij Krykun), Kamil Wilczek.
Lech Poznań: Filip Bednarek - Joel Pereira, Alan Czerwiński, Antonio Milić, Elias Andersson, Radosław Murawski (70' Barry Douglas), Jesper Karlstrom, Filip Marchwiński (55' Dino Hotić), Adriel Ba Loua (55' Artur Sobiech), Mikael Ishak (55' Afonso Sousa), Kristoffer Velde (81' Filip Szymczak).
Żółte kartki: Ariel Mosór (Piast Gliwice) oraz Jesper Karlstrom, Radosław Murawski, Afonso Sousa (Lech Poznań).
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jak tego nie strzelił?! Koszmarny kiks przed pustą bramką