Show niedocenianych - relacja z meczu Zagłębie Sosnowiec - Stal Stalowa Wola

Po Flocie Świnoujście i Górniku Zabrze, Stal Stalowa Wola stała się kolejną pierwszoligową ofiarą Zagłębia w Remes Pucharze Polski. Sosnowiczanie przez większą część meczu grali z przewagą jednego zawodnika i nie mieli problemów z wykorzystaniem tego atutu.

Kibice Zagłębia wiązali duże nadzieje z przyjściem do klubu Huberta Jaromina. Piłkarz ten do tej pory nie dostawał jednak zbyt wielu szans na grę. Przeciwko Stali zagrał od początku i nie tylko strzelił dwie bramki, ale też po faulu na nim w 36. minucie z boiska wyleciał Jacek Maciorowski. - To był decydujący moment tego meczu - przyznał później trener Janusz Białek. Chwilę później sam poszkodowany wykorzystał zamieszanie w polu karnym i strzałem głową pokonał Tomasza Wietechę. W drugiej połowie Jaromin podwyższył wynik, odbierając resztki nadziei rywalom. Nie robiąc sobie nic z asysty trzech obrońców Stali, wpadł w pole karne i z zimną krwią strzelił w długi róg.

O ile Jaromin wcześniej mieścił się przynajmniej w kadrze meczowej, to Konrad Koźmiński spotkania Zagłębia oglądał z wysokości trybun. - Czytałem w prasie, że jest to efektem konfliktu, między mną, a trenerem Pierścionkiem. Niczego takiego nie było - komentował Koźmiński. Piłkarz, który do Sosnowca przyszedł z drugiej ligi szkockiej, popisał się bramką rodem z Primera Division. Po kapitalnym, niesygnalizowanym podaniu Sławomira Pacha wpadł w pole karne i podciął piłkę nad wychodzącym z bramki Wietechą. - Konrad wreszcie podniósł głowę i zapieprza na treningach. Dostanie jeszcze szansę na pokazanie swoich umiejętności - mówił trener Piotr Pierścionek.

Mecz mógł się potoczyć zupełnie inaczej. Stal miała bowiem jeden pomysł na grę ofensywną – długie piłki do silnego Abela Salami, który sprawiał dużo problemów obrońcom Zagłębia. W 25. minucie, gdy na tablicy wyników widniał jeszcze bezbramkowy remis, Adrian Marek w polu karnym wślizgiem wybił piłkę Salamiemu, a sędzia Jacek Walczyński wskazał na "wapno". Po konsultacji z linowym zmienił jednak decyzję. Chwilę później była już druga żółta kartka dla Maciorowskiego i bramka Zagłębia, po której nie wytrzymał Białek. Trener Białek w ostrych słowach zaatakował arbitra, który odesłał go na trybuny. Od tego momentu Stal grała nie tylko bez jednego zawodnika, ale też bez szkoleniowca.

Mimo wszystko, do momentu straty drugiej bramki goście byli jeszcze groźni. - Niepotrzebnie się cofnęliśmy i daliśmy im miejsce do gry - przyznał obrońca Zagłębia Dżenan Hosić. Sporo ożywienia wniósł na prawym skrzydle wprowadzony po przerwie Jurij Mychalczuk. Najlepszą sytuację piłkarze Stali mieli po strzale głową Daniela Treścińskiego, który z linii bramkowej wybił Adrian Pajączkowski. Później Zagłębie długo utrzymywało się przy piłce, a goście z każdą kolejną minutą tracili nadzieję na to, że są jeszcze w stanie powalczyć o choćby honorową bramkę. - Zagłębie wygrało zasłużenie. Czerwona kartka podcięła nam skrzydła, zabrakło też chyba motywacji i wiary w to, że można jeszcze powalczyć - skomentował mecz Cezary Czpak.

Zagłębie Sosnowiec - Stal Stalowa Wola 3:0 (1:0)

1:0 - Jaromin 36'

2:0 - Jaromin 60'

3:0 - Koźmiński 77'

Zagłębie: Bensz - Bednar, Marek, Hosić, Łuczywek, Ryndak, Bodziony, Pach (79' Dorobek), Pajączkowski (74' Pietrzak), Filipowicz (63' Koźmiński), Jaromin.

Stal: Wietecha - Wieprzęć, Krawiec (72' Gilar), Drozd, Lebioda, Olszewski (46' Mychalczuk), Piszczek, Treściński, Trela, Salami (72' Czpak).

Żółte kartki: Pach (Zagłębie) oraz Maciorowski, Drozd, Piszczek (Stal).

Czerwona kartka: Maciorowski (za dwie żółte).

Sędzia: Jacek Walczyński (Lublin).

Najlepszy piłkarz Zagłębia: Hubert Jaromin.

Najlepszy piłkarz Stali: Abel Salami.

Piłkarz meczu: Hubert Jaromin.

Komentarze (0)