Marzenia o Lidze Mistrzyń trzeba odłożyć. RSC Anderlecht znów katem polskiego klubu

PAP / Zbigniew Meissner / Na zdjęciu: radość piłkarek Anderlechtu
PAP / Zbigniew Meissner / Na zdjęciu: radość piłkarek Anderlechtu

To rywalki były faworytkami, ale takiego pogromu chyba jednak mało kto się spodziewał. Piłkarki GKS-u Katowice przegrały z RSC Anderlecht aż 0:5 w półfinale turnieju eliminacyjnego Ligi Mistrzyń.

Dla katowickiej piłki to powrót do europejskich pucharów po 20 latach. Po raz ostatni Europa zawitała na Bukową w 2003 roku, gdy w eliminacjach ówczesnego Pucharu UEFA (dziś Ligi Europy) męska GieKSa walczyła z Cementarnicą Skopje. Dla piłkarek z Katowic był to jednak absolutny debiut na międzynarodowej arenie.

I choć zarówno klub, jak i miasto podeszły do promocji turnieju bardzo ambitnie, przed mistrzyniami kraju było trudne zadanie. W półfinale przyszło im bowiem zmierzyć się z mistrzem Belgii - Anderlechtem, a dodatkowo trener Karolina Koch nie mogła skorzystać z kontuzjowanych Patrycji Kozarzewskiej, Klaudii Maciążki, Amelii Bińkowskiej i Oliwii Malesy.

- My jesteśmy drużyną, która zdobyła mistrzostwo Polski właśnie dzięki bardzo dobrej pracy dziewczyn. Mimo wąskiego składu pokazały, że można niwelować pewne deficyty. Nie mamy reprezentantek kraju powoływanych regularnie, ale u nas jest siła w drużynie, nie w indywidualnościach. Na pewno łatwo skóry nie sprzedamy - zapowiadała na przedmeczowej konferencji prasowej Koch.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: najpierw tylko się przyglądał, a potem... Co za historia!

Piłkarki spod Brukseli nie miały żadnych skrupułów, by już od pierwszych minut atakować pole karne katowiczanek. Prowadzić powinny już od 10. minuty, gdy Sarah Wijnants wrzucała piłkę z lewej strony, a przeciąć próbowała to Amelie Delabre, lecz minęła się z piłką.

Gol dla ekipy trenera Dave'a Mattheusa wisiał w powietrzu i wpadł w 17. minucie. Esther Buabadi uciekła na lewej stronie Anicie Turkiewicz, po czym wyłożyła piłkę Stefanii Vatafu, która precyzyjnym strzałem pokonała Kingę Seweryn.

Na pierwszy strzał GKS-u trzeba było poczekać aż do 29. minuty. Dominika Misztal zagrała piłkę spod linii bocznej ponad głowami obrończyń do Dżesiki Jaszek, ale napastniczka mistrzyń Polski uderzyła nad poprzeczką. To była jedyna okazja dla piłkarek ze stolicy Górnego Śląska w pierwszej części gry.

A chwilę później po drugiej stronie boiska kapitalną okazję zmarnowała Vatafu po tym, jak z prawej strony po ziemi zagrała jej Sarah Wijnants. Anderlecht podszedł wyżej i zmusił Joannę Olszewską do błędu. Środkowa obrończyni GKS-u podała prosto pod nogi Buabadi, która wymieniła sobie piłkę z Wijnants, a po chwili cieszyła się z gola na 2:0.

Nie minęły nawet trzy minuty, a już piłkarki Anderlechtu cieszyły się z trzeciej bramki. Wymieniły kilka podań na granicy pola karnego przeciwniczek, po czym Buabadi wrzuciłą piłkę na szósty metr do główkującej Tine De Caigny, a ta skierowała piłkę do siatki. Tuż przed przerwą mistrzynie Belgii raz jeszcze pokonały Kingę Seweryn, ponownie po akcji prawą stroną. Zamykała ją Amelie Delabre, ale jej strzał bramkarka GKS-u jeszcze odbiła, lecz przy dobitce Lore Jacobs już nie miała szans.

Właściwie już po 45 minutach kwestia awansu do finału turnieju była już rozstrzygnięta. Nieco odważniej GKS ruszył w pierwszym kwadransie po zmianie stron, czego efektem był strzał Olszewskiej w środek bramki po zamieszaniu na przedpolu, które zrobiło się po rzucie wolnym. Jednak na więcej ekipy Karoliny Koch stać już nie było.

W doliczonym czasie gry jeszcze wygraną Anderlechtu przypieczętowała reprezentantka Maroka Sakina Ouzraoui, która dostała długie podanie z linii środkowej, a wślizgiem - bez powodzenia - próbowała je przeciąć jedna z obrończyń GKS-u. Napastniczka Anderlechtu znalazła się w sytuacji sam na sam z Kingą Seweryn i ten pojedynek wygrała.

A trener Dave Mattheus zaczął ściągać z boiska kluczowe piłkarki, by oszczędzić je na finał turnieju, w którym jego ekipa zmierzy się z norweskim SK Brann, który bez żadnych problemów pokonał w pierwszym półfinale Lokomotiw Stara Zagora 5:0. To spotkanie odbędzie się na stadionie przy Bukowej w Katowicach w sobotę o 20:00. Sześć godzin wcześniej w meczu o 3. miejsce GKS zagra z mistrzyniami Bułgarii.

RSC Anderlecht - GKS Katowice 5:0 (4:0)
1:0 - Stefania Vatafu 17'
2:0 - Esther Buabadi 36'
3:0 - Tine De Caigny 39'
4:0 - Lore Jacobs 45'
5:0 - Sakina Ouzraoui 90+1'

Składy:

Anderlecht: Seraina Friedli - Laura Deloose, Silke Vanwynsberghe, Laura De Neve (46' Fran Meersman), Lara Schenk - Tine De Caigny, Stefania Vatafu (80' Veronique Zang) - Sarah Wijnants (68' Sakina Ouzraoui), Lore Jacobs, Esther Buabadi (61' Alexis Thornton) - Amelie Delabre (68' Ludmila Matavkova)

GKS: Kinga Seweryn - Kamila Tkaczyk (77' Aleksandra Lizoń), Joanna Olszewska, Marlena Hajduk - Julia Włodarczyk, Klaudia Słowińska, Dominika Misztal (46' Aleksandra Nieciąg), Anita Turkiewicz - Nicola Brzęczek (64' Oliwia Grzegorczyk), Dżesika Jaszek, Karolina Bednarz (64' Anna Konkol).

Sędziowała: Araksya Saribekyan (Armenia).

Widzów: 1 965

Czytaj także: Zdrowie w końcu pozwoliło na powołanie. Wielki powrót do bramki reprezentacji Polski

Komentarze (2)
avatar
Xionc69
7.09.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A kogo obchodzi piłka w wykonaniu kobiet!??? No sorry, ale grzybobranie jest bardziej ekscytujące…. 
avatar
Dzejk
7.09.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Sts wszystko