Drużyna Górnika do starcia z Widzewem przystępowała z nożem na gardle. Zabrzanie nie wygrali trzech meczów pod rząd, zdobywając w nich zaledwie jeden punkt. Zwycięstwo nad liderem z Łodzi miało górniczej jedenastce dać nie tylko stabilizację w ligowej tabeli, ale przede wszystkim spokojną zimę. Determinację w grze zabrzańskiej drużyny widać było od pierwszego gwizdka sędziego. Górnicy starali się przejąć inicjatywę na boisku i próbowali gry atakiem pozycyjnym. Widzew natomiast mądrze się bronił i szukał okazji do kontrataku. Ta nadarzyła się w 30 minucie spotkania i od razu zakończyła się trafieniem dla gości.
Piłkę na prawym skrzydle otrzymał Krzysztof Ostrowski i zacentrował w pole karne do Marcina Robaka. Ten po błędzie Przemysława Kuliga odegrał futbolówkę do niepokrytego Piotra Grzelczaka, który "ściągnął" piłkę z nogi próbującego ratować całą sytuację Michała Pazdana i wpakował do siatki obok bezradnego Sebastiana Nowaka.
Górnik mimo optycznej przewagi nie umiał w pierwszej połowie poważnie zagrozić bramce strzeżonej przez Macieja Mielcarza. Okazje te nadarzyły się w drugiej połowie spotkania. Najpierw golkipera łodzian zatrudnił Mariusz Magiera strzałem z rzutu wolnego, zaś w przedostatniej minucie gry niemalże stuprocentową sytuację na doprowadzenie do wyrównania miał Grzegorz Bonin. - Zdecydowałem się nie przyjmować piłki, lecz bezpośrednio uderzać na bramkę głową. Myślałem, że Maciek Mielcarz trochę wyjdzie przed linię bramkową, ale wyczekał mnie i złapał tę piłkę. Szkoda, bo gdybym wiedział, że tak się to skończy z pewnością zachowałbym się inaczej - pluł sobie po meczu w brodę kapitan zabrzańskiej drużyny.
Nie mniejszą indolencją strzelecką wykazał się chwilę wcześniej Piotr Madejski. Po dośrodkowaniu Bonina z prawego skrzydła piłka przeleciała całe pole karne gości i wpadła wprost pod nogi nie obstawionego na 7 metrze od bramki Madejskiego. Skrzydłowy Górnika zdecydował się na strzał, ale zamiast trafić do pustej bramki posłał futbolówkę Panu Bogu w okno. Trzecia porażka z rzędu, strata pozycji wicelidera i fatalna atmosfera wokół klubu. To wszystko sprawia, że przy Roosevelta daje się wyczuć coraz większe napięcie. Zimą w Górniku może dojść do kolejnej rewolucji. - Mam pretensje do moich zawodników, bo niektórzy z nich nie są profesjonalistami. Zresztą sam muszę się zastanowić nad swoją przyszłością. Przeczytałem w gazecie, że jest już szykowana osoba na moje miejsce. Szkoda, że ja o tym dowiaduję się ostatni - powiedział trener Górnika, Ryszard Komornicki.
Na zakończenie warto kilka słów poświęcić kibicom. Ci pokazali w tym spotkaniu dwa oblicza. Najpierw na trybunach stworzyli kapitalną atmosferę, imponując dopingiem i efektownymi oprawami, by po końcowym gwizdku sędziego na bocznym boisku stadionu przy Roosevelta wdać się między sobą w regularną bitwę, która potem przeniosła się na ulice miasta. Musiała interweniować policja. Użyto broni z gumową amunicją i armatki wodnej. Szkoda, że kibice, którzy w trakcie spotkania byli jego najjaśniejszym punktem nie zdołali udowodnić swojej klasy także po jego zakończeniu.
Górnik Zabrze - Widzew Łódź 0:1 (0:1)
0:1 - Grzelczak 30'
Składy:
Górnik Zabrze: Nowak - Kulig, Pazdan, Karwan, Magiera, Bonin, Strąk (46' Arifović), Danch, Przybylski, Szczot (46' Madejski), Trznadel (85' Kizys).
Widzew Łódź: Mielcarz - Ukah, Bieniuk, Madera, Broź, Ostrowski (46' Budka), Sernas (90+2' Kuklis), Juszkiewicz, Panka, Grzelczak, Robak.
Żółte kartki: Karwan (Górnik) - Panka, Broź (Widzew).
Sędzia: Piotr Siedlecki (Warszawa).
Widzów: 15 000.
Najlepszy zawodnik Górnika: Adam Danch.
Najlepszy zawodnik Widzewa: Piotr Grzelczak.
Najlepszy zawodnik spotkania: Piotr Grzelczak (Widzew).