Albania, która w finałach Euro grała tylko raz (w 2016 roku we Francji) ma ogromny apetyt na powtórzenie tego sukcesu.
Niedzielny rywal Polaków (początek spotkania o 20:45) w tych eliminacjach spisuje się bardzo dobrze i w tym momencie zajmuje drugie miejsce, mając punkt przewagi nad podopiecznymi Fernando Santosa.
Nadzieje na awans wśród lokalnych fanów są ogromne. Zainteresowanie również, bo biletów na ten mecz nie ma już od dawna.
A o tym skąd taka dobra forma Albanii i jak widzi się tam obecną dyspozycję Polski rozmawialiśmy z Klaudio Ndrecą, dziennikarzem gazety "Sport Ekspres". Jeśli jego słowa o atmosferze, zaangażowaniu i sile naszych rywali się potwierdzą, to Roberta Lewandowskiego i spółkę czeka dziś bardzo trudny wieczór.
ZOBACZ WIDEO: Ostrzeżenie przed meczem z Albanią. "Tam naprawdę jest piekło"
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: To będzie niezwykle ważny mecz dla obu reprezentacji. Jakie są nastroje w Albanii? Interesuje was tylko zwycięstwo, czy remis też byłby do przyjęcia?
Klaudio Ndreca, albański dziennikarz, pracujący dla gazety "Sport Ekspres": Prawdą jest, że przed nami wielki mecz. Ale jeden punkt by nas nie satysfakcjonował. Remis byłby dla nas porażką. Może dla kogoś to zabrzmi jak żart, ale taka jest prawda. Nie uważam, abyśmy byli gorsi od takiego zespołu jak Polska. Albo od takich zespołów jak Polska, aby powiedzieć to bardziej generalnie.
OK, grając przeciw Hiszpanii, Niemcom czy Brazylii na pewno bylibyśmy uważani za ten dużo słabszy zespół, ale jeśli najlepsza w ostatnich latach Albania spotyka się z najgorszą w ostatnich latach Polską, to dlaczego miałby nam wystarczyć remis? Co więcej, matematyka też podpowiada nam, że to nie jest najlepsze rozwiązanie.
W jakim sensie?
Jeśli Albania wygra z Polską lub z Czechami, to wystarczą nam wygrane w teoretycznie łatwiejszych meczach z Mołdawią i Wyspami Owczymi, abyśmy awansowali na finały EURO. Ale chcemy ten wielki krok postawić już dzięki spotkaniu z Polską. Wielu Albańczyków mieszka w Niemczech i już czekają tam na naszą reprezentację.
Słyszałem, że niektórzy w Albanii mówią, iż macie najlepszą reprezentację w historii. To prawda czy przesada?
To nie jest przesada. Mamy najlepsze pokolenie w historii. Coś ci powiem. Albania to biedny kraj. Ludzie wciąż stąd emigrują, to już tradycja. Przeciętna płaca to 500 euro miesięcznie, a wynajęcie mieszkania w Tiranie to 300 euro. Nie ma się więc co dziwić tym falom emigracji. W ostatnich latach wielu Albańczyków wyjechało na przykład do Anglii. Ale ma to swoje plusy, bo Albania zaczyna korzystać w piłce z synów tych emigrantów.
Nie mieliśmy wcześniej swoich graczy w Anglii, a teraz mamy urodzonego w Anglii Armando Broję w Chelsea, Anisa Mehmetiego w Bristolu City i wielu innych w drużynach młodzieżowych. Nie ma więc przesady w stwierdzeniu, że mamy najlepszą generację w historii. Widać to choćby po klubach, w których grają nasi piłkarze. Natomiast teraz do tego dochodzi silna ławka. Ci, którzy wchodzą na boisko też potrafią zrobić różnicę.
Jeden przykład: wspomniany Armando Broja, największa gwiazda Albanii, ze względu na kontuzję nie bierze udziału w meczach z Czechami i Polską, a nikt za bardzo nie zwrócił uwagi na jego nieobecność.
Powiedziałeś mi kiedyś, że wielką rolę w postępie Albanii odegrał wasz trener, Brazylijczyk Sylvinho, były piłkarz takich klubów jak Arsenal, Barcelona, Manchester City. Zaczął u was pracę w styczniu.
Tak. Gdybym miał wystawiać noty, to dałbym Sylvinho 10 na 10. Albania też miała dobrych piłkarzy za kadencji Edoardo Reji, ale zawiodła. Zawsze opisuję to w ten sposób w "Sport Ekspresie": "Kiedy mieliśmy u sterów Reję, byli piłkarze, o których wartości wiedzieli już dziennikarze, ale nie wiedział jeszcze selekcjoner. Za Sylvinho jest odwrotnie".
Najlepszy przykład to Jasir Asani. 28-latek, który grał w lidze albańskiej, nikt nie zwracał na niego uwagi. Musiał przyjść Sylvinho, aby go odkryć. Debiutował przeciwko Polsce i w kolejnych meczach też prezentuje świetną formę.
Sylvinho stworzył wspaniałą atmosferę. Teraz piłkarze są gotowi umierać za siebie na murawie. Nawet rezerwowi nie marudzą. Sylvinho zrobił z nich żołnierzy, coś na kształt wojska walczącego za kraj. A w Albanii to coś więcej niż futbol. Dziś sytuacja jest taka, że piłkarze wiedzą, iż ktokolwiek powiedziałby coś przeciw Sylvinho, to byłby uznany za zdrajcę.
Czyli trener ma wielki kredyt zaufania.
Myślę, że on też nas przestudiował z psychologicznego punktu widzenia. W krótkim czasie zdobył miłość naszych kibiców. Kiedyś Albania grała z Islandią. Zaprezentowała się tak fatalnie, że po meczu kibice się zebrali i zażądali, aby piłkarze zdjęli koszulki, bo fani uznali, że nie byli ich godni. A potem przyszedł Sylvinho.
Po meczu z Polską, pechowo przegranym, graliśmy z Mołdawią. I wszystkie bilety zostały sprzedane. Coś takiego się tu nie zdarzało! W sensie ten stadion nie wypełniał się na tak słabego rywala. Ale kibice przyszli, żeby pokazać wiarę w Sylvinho i w jego zespół po porażce w Polsce. Trzeba więc wyraźnie podkreślić: to nie tylko Albania. To Albania stworzona przez Sylvinho.
A jak go znaleźliście? Bo wygląda na to, że to bardzo trafny wybór.
To akurat był szczęśliwy zbieg okoliczności. Armand Duka, prezes federacji, znalazł się w tym samym czasie w tej samej restauracji co Sylvinho. Ale nie szedł tam na spotkanie z nim. Tak się jednak złożyło, że wpadli na siebie i koniec końców pogadali, a prezes zaoferował Sylvinho pracę. Ten poprosił o dzień do namysłu, a zaraz potem sam przedstawił listę albańskich piłkarzy rozsianych po całym świecie.
To trener, który dba o szczegóły, właśnie to sprawiło, że Duka w niego uwierzył. Z drugiej strony Sylvinho też zauważył, że Albania ma duży potencjał, ale nie został on uwolniony. Przyjął więc ofertę i to zadziałało.
To jak można określić cel Albanii na tym etapie rywalizacji? Mówicie już otwarcie, że walczycie o pierwsze lub drugie miejsce?
W miejscu, w którym się znaleźliśmy trzeba to powiedzieć wprost: jeśli nie awansowalibyśmy na EURO, to byłoby to naszą porażką. Awans to cel wyznaczony przez federację, gdy zatrudniano Sylvinho. Prezes powiedział mu to jasno. Oczywiście, dodał, że gdyby brak awansu rozbił się o strzał w słupek, poprzeczkę czy jakiś inny pechowy element, to współpraca mogłaby być kontynuowana. Ale tylko wtedy, gdy uznamy, że zrobiliśmy wszystko, aby awansować, a ostatecznie tak się nie stało przez jakąś kumulację pecha.
Natomiast jeszcze raz: w momencie, do którego dotarliśmy, brak awansu byłby wielką tragedią. A w takim przypadku wielka miłość do Sylvinho szybko przerodziłaby się w wielki gniew. Tak działa gorąca bałkańska krew, a albańska w szczególności. Ale myślę, że jeśli Albania pokona Polskę, to wygra grupę. Mamy potencjał, aby stać się nową Chorwacją. Nie małą Chorwacją, a nową Chorwacją w futbolu.
A jaka jest twoja opinia o Polsce? Domyślam się, że albańscy fani wiedzą, że nie gramy za dobrze.
Albańczycy śledzą z wielką uwagą ostatnie mecze Polski, być może nawet dokładniej niż sami Polacy. Wciąż boli nas porażka w pierwszym meczu, ta zaprzepaszczona szansa Uzuniego pod koniec meczu. Ale też stracony gol. Polska nie zasłużyła na wygraną w tamtym spotkaniu. Dla nas wygrana w rewanżu to obowiązek. Bo jeśli nie pokonamy tej Polski, Polski Santosa, to chyba już nigdy nie będziemy was w stanie pokonać. Ale gdybyś pytał mnie o moje osobiste odczucia, to uważam, że wygramy z Polską dwoma golami lub więcej.
A jak Albańczycy patrzą na Roberta Lewandowskiego? Uważają go za wciąż bardzo groźnego czy dostrzegają słabszą formę ostatnio.
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, posłużę się cytatem z wywiadu z Altinem Rraklim, legendą albańskiego futbolu. W wywiadzie dla "Sport Ekspresu" powiedział: "Albania ma szczęście, że Lewandowski wciąż gra dla Polski. Jest najsłabszym graczem polskiej reprezentacji w tych eliminacjach, zawodzi w Barcelonie, ale wciąż jest powoływany do kadry, bo nazywa się Lewandowski".
Wiemy, że jest w tragicznej formie, wiemy też, że nasza obrona sobie z nim poradzi. To czego się boimy, to fakt, że Albania wciąż nie jest w pełni dojrzałą reprezentacją, że czasem rozdaje jeszcze rywalowi prezenty. A nawet będący w słabej formie Lewandowski może je wykorzystać i zostać bohaterem meczu. Wygląda więc to trochę tak, że boimy się bardziej samych siebie niż Lewandowskiego.
Jak to jest z biletami? Podobno wszystkie się sprzedały, a ceny na czarnym rynku szaleją.
Od dawna nie ma biletów na to spotkanie. Gdyby nasz stadion mógł pomieścić 60 tysięcy widzów, to też wszystkie bilety by poszły. Ale nie dlatego, że przyjeżdża Lewandowski czy Zieliński. Chodzi o to, że chcemy sprawić piekło Polsce, które pomoże nam awansować do finałów EURO. Bo ten mecz jest jak finał dla nas. A czarny rynek? Nie robiłbym z tego problemu. Przy okazji finałów Ligi Mistrzów czy Ligi Europy też się to pojawia. To nie jest albański fenomen.
Który z albańskich piłkarzy jest teraz w najlepszej formie?
Tu mamy pewien problem. Bo często jest tak, że ci piłkarze, którzy świetnie grają w klubach, zawodzą w reprezentacji. I odwrotnie. Ale najlepszym piłkarzem obecnej Albanii jest Nedim Bajrani. Zdobył już trzy gole w tych eliminacjach, w tym przepięknego przeciw Czechom. Wskazałbym również Jasira Asaniego, który napędza ataki Albanii. Myrto Uzuni spisuje się świetnie w Granadzie, ale w kadrze jest zablokowany, nie może trafić. Dużym niebezpieczeństwem jest na pewno Muci, a także Kristjan Asllani, który może zakończyć mecz bramką z dystansu albo super asystą.
To co uważasz za najmocniejszą stronę Albanii jako zespołu?
Najmocniejszą stroną jest to, że zespół tworzy zjednoczoną grupę, a do tego są to piłkarze o dużych umiejętnościach technicznych. Mamy zawodników, którzy sami mogą rozstrzygnąć mecz. Możesz tego nie wiedzieć, ale to właśnie gole dwóch albańskich piłkarzy były wybierane jako najpiękniejsze trafienia kolejki eliminacji EURO. A teraz mamy trzeciego kandydata w postaci gola Bajraniego. To pokazuje jakość naszych piłkarzy. Właśnie te cechy plus głód sukcesu i osoba Sylvinho są naszymi największymi atutami.
A minusy?
Mimo wszystko brak Broji i obawa, że nasz zespół wciąż może jeszcze rozdawać prezenty. Jestem przekonany, że gdyby Broja zagrał z Czechami, to wygralibyśmy ten mecz łatwo.
Mocne i słabe punkty Polski według was?
Waszym największym plusem jest indywidualna jakość. W przeciwieństwie do naszych zespołów Czesi nie mają piłkarzy, którzy w pojedynkę mogliby rozstrzygać mecze. A Polska i Albania takich mają. Natomiast waszym największym minusem jest to, że gracie jako zespół, ale nie jako narodowy zespół. Piłkarze nie tworzą monolitu. Nawet wasi kibice to widzą.
Ostatni mecz między Polską a Albanią był bardzo gorący. Po golu Świderskiego z trybun poleciało wiele butelek w jego kierunku.
Uwierz mi, Albańczycy potrafią się zachować. Wiele razy dostawaliśmy listy gratulacyjne dla kibiców od władz miast, w których byli. W Pradze było ich cztery tysiące. Śpiewali i tańczyli, nie powodując żadnych problemów. Faktem jest, że na Świderskiego poleciały butelki, ale stało się to wtedy, gdy zaczął prowokować kibiców świętując wprost naprzeciw nich.
Wtedy poziom adrenaliny u naszych kibiców był tak samo wysoki jak teraz, to też był dla nas finał. Oczywiście, zachowanie naszych fanów było niepotrzebne, ale Świderskiego tym bardziej. Po co takie prowokacje? Niech zrobi to samo po bramce naprzeciw fanów Legii, PAOK-u Saloniki czy Crvenej Zvezdy. Zobaczymy, co się wtedy wydarzy.
Jeśli istnieje jakaś sprawiedliwość, to Albania wygra, a niektórzy jej piłkarze być może podejdą do Świderskiego i zaśmieją mu się w twarz. I co wtedy? Obiecasz mi, że jeśli Świderski będzie miał w ręce butelkę wody, to zachowa spokój i nie rzuci nią w stronę naszych piłkarzy? Mówimy tu o ludzkich reakcjach, a jeśli chodzi o Albańczyków, to przeżywamy mecze w sposób ekstremalny. Choć oczywiście, potępiamy takie zachowanie fanów.
To na koniec jeszcze pytanie o Ernesta Muciego, który błyszczy w Legii. Dlaczego nie dostaje więcej minut w kadrze?
W mojej opinii Ernest Muci jest najlepszym piłkarzem jakiego albański futbol wyprodukował w ostatnich 10 latach. W Albanii wielu kibiców ogląda mecze Legii właśnie z jego powodu. Piłkarz wyjątkowy. Mamy nadzieję, że któregoś dnia stworzy z Armando Broją duet naszych marzeń, który będzie budził strach u każdego rywala. Jeśli chodzi o technikę, to jestem przekonany, że w Legii nie ma lepszego piłkarza od niego. Zresztą w zespole narodowym może być tak samo.
Ale Ernest Muci ma jedną przypadłość, która obraca się przeciwko niemu. Nie potrafi grać równo przez 90 minut i nie za bardzo pomaga w defensywie. W naszym zespole narodowym czy to napastnik, czy skrzydłowy, w pewnych sytuacjach musi być też pierwszym obrońcą. A z tym Muci ma problem. No i to co mówiłem, brak kontynuacji dobrej gry na przestrzeni 90 minut. U niego z reguły jest 45 fantastycznych minut, a potem już dużo gorszych. No może z wyjątkiem ostatniego meczu Legii. Ale gdyby grał przez 90 minut fantastycznie, to nie byłby w Legii, a w Realu Madryt. Nad tym musi pracować, ale uwierz mi: ten chłopak trafi kiedyś do dużo większego klubu niż Legia.
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
Polska może być liderem. Oto scenariusze
Niemcy upokorzeni przez Japonię