Dwa lata temu nasza reprezentacja pojechała do Tirany pełna obaw przed rywalem. Za kadencji Paulo Sousy, gdy kadra walczyła o wyjazd na mundial w Katarze, polscy piłkarze przeżyli w Albanii piekło. To był brzydki mecz na bardzo żywiołowym stadionie. Kibice gospodarzy już na pół godziny przed rozpoczęciem spotkania zapełnili obiekt po brzegi, głośno śpiewali i prowokowali na rozgrzewce. Warto dodać, że trybuny na Air Stadium znajdują się bardzo blisko murawy i różne wyzwiska docierały do naszych zawodników.
Albańscy kibice czuli szansę gry w barażach o mistrzostwa świata i dlatego bramka w końcówce meczu dla Polaków tak mocno ich wzburzyła. Gdy Karol Świderski strzelił jedynego gola, z sektora za bramką spadł deszcz plastikowych butelek wyrzuconych przez gospodarzy w stronę naszych zawodników. Sędzia natychmiast przerwał mecz i nakazał zawodnikom jak najszybciej zbiec do szatni. Gospodarze robili, co mogli, by opanować tłum - stadionowy spiker prosił fanów o spokój, pomagał sztab trenerski drużyny, ale wrzawa trwała.
Dopiero po kilkunastu minutach udało się opanować rozgrzane albańskie głowy, obie reprezentacje dokończyły mecz, a Polacy dowieźli skromną wygraną (1:0).
ZOBACZ WIDEO: Ostrzeżenie przed meczem z Albanią. "Tam naprawdę jest piekło"
W niedzielę może być podobnie. Kibice na Air Stadium na pewno pobudzą swoją drużynę jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Czy ponownie dojdzie do skandalu? Nie jest to wykluczone. Nasi piłkarze muszą nastawić się na wszystko, ale otoczka nie ma znaczenia. W przypadku potknięcia w Tiranie, nasza kadra znajdzie się na kolejnym zakręcie w eliminacjach Euro 2024.
Czwartkowe spotkanie z Wyspami Owczymi (2:0) pokazało, że skończyły się czasy, gdy nasza drużyna wygrywa łatwo, lekko i przyjemnie. Przykro było patrzeć, jak kadra cierpi w starciu z pół-zawodowcami. To było rozpaczliwe przebicie muru siłą woli zakończone wymęczonym zwycięstwem.
Fernando Santos wie, że te eliminacje trzeba po prostu "przepchać", nawet tego nie kryje. Nikt z reprezentacji nie myśli już o efektownym stylu gry, liczą się tylko punkty. W Tiranie mają je zapewnić gracze, którzy nie "pękną" pod presją, bo ta będzie ogromna. Skoro ciśnienie plątało nogi naszej drużynie z Wyspami Owczymi, to co dopiero będzie z Albanią?
Wszystko wskazuje na to, że portugalski selekcjoner zmieni ustawienie zespołu, by zwiększyć liczbę graczy z tyłu i zagra tak zwanymi "wahadłowymi". Najpewniej w pierwszym składzie zobaczymy Matty'ego Casha, który świetnie zaczął sezon w Aston Villi i jest stworzony do takiego systemu.
Grzechem byłoby nie skorzystać także z Karola Świderskiego - bohatera ostatniego meczu w Tiranie. Napastnik ma to do siebie, że w reprezentacji niemal zawsze gra dobrze, w przeciwieństwie do Arkadiusza Milika. W ostatnim meczu z Wyspami Owczymi Świderski asystował po wejściu z ławki. Do tej pory strzelił w reprezentacji dziewięć goli w 22 meczach.
Do składu powinien wrócić także Damian Szymański, który nie zawiódł w poprzednich spotkaniach reprezentacji - przy defensywnym stylu gry i wyczekiwaniu rywala, jego obecność w środku pola pomoże w przerywaniu akcji zawodników z Albanii.
Mecz Albania - Polska w niedziele, 10 września, o godzinie 20.45.
Przewidywany skład na mecz z Albanią:
Polska: Wojciech Szczęsny - Tomasz Kędziora, Jan Bednarek, Jakub Kiwior - Bartosz Bereszyński, Damian Szymański, Grzegorz Krychowiak, Piotr Zieliński, Matty Cash - Robert Lewandowski, Karol Świderski.