Oszust nie uratował Motoru - relacja z meczu ŁKS Łódź - Motor Lublin

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Od kilku lat, choć ŁKS-owi wiodło się na ligowych boiskach różnie, zazwyczaj mecze z udziałem tego klubu nie należały do ciekawych, a kibice przeklinali powtarzające się dość często bezbramkowe remisy, a cieszyli się skromnymi zwycięstwami 1:0. Ostatnio się to jednak zmieniło i od kilku spotkań, pojedynki z udziałem piłkarzy Łódzkiego Klubu Sportowego obfitują w bramki.

W tym artykule dowiesz się o:

Tak było 2 tygodnie temu, kiedy łodzianie pokonali Górnik Łęczna 4:2, tak było w Stalowej Woli, gdzie ŁKS zwyciężył Stal 3:2 i tak wreszcie było w meczu z Motorem Lublin. Ale po kolei...

Spotkania z lublinianami bał się trener ŁKS-u Grzegorz Wesołowski, który powiedział przed meczem: - Zawsze ciężko gra nam się z teoretycznie słabszymi przeciwnikami, którzy przez 90 minut murują własne pole karne. Wszyscy myślą, że w takich meczach rozpoczyna się od wyniku 3:0, a tymczasem trzeba jakoś zdobyć tego pierwszego gola.

Od pierwszego gwizdka pana Tomasza Cwaliny gospodarze zaatakowali. Przy niecelnych strzałach Łukasza Gikiewicza, Krzysztofa Mączyńskiego i Damiana Nawrocika nie musiał jednak interweniować Łukasz Gieresz. Zmuszony był on do wysiłku natomiast w 17. minucie, która okazała się dla niego i całego zespołu Motoru bardzo pechowa. Gikiewicz podał do Adriana Świątka, błąd popełnił jeden z defensorów gości i w sytuacji sam na sam z napastnikiem ŁKS-u znalazł się Gieresz. Pojedynek ten wygrał bramkarz Motoru, jednak okupił to kontuzją i nie był w stanie kontynuować gry.

Przerwa w meczu trwała aż 7 minut, bowiem lublinianie musieli zmienić bramkarza, a 17-letni Mateusz Oszust ... nie miał własnej koszulki meczowej. Mimo że do protokołu był on wpisany z numerem 25, to na boisko wybiegł w trykocie z "jedynką", należącym do Gieresza, na którym pozaklejano plastrami nazwisko podstawowego bramkarza Motoru. Na pewno nie tak powinny wyglądać zmiany w pierwszej lidze.

Chwilę po wznowieniu gry, ŁKS chyba za bardzo uwierzył, że mecz wygra się sam i przysnęli na moment obrońcy gospodarzy, a Piotr Klepczarek, który dał się minąć we własnym polu karnym Grzegorzowi Wojdydze, bezmyślnie złapał go z tyłu i "sprowadził do parteru". W tej sytuacji arbiter bez zastanowienia wskazał na "wapno", jednak po strzale Michała Maciejewskiego, to Bogusław Wyparło podniósł do góry ręce w geście triumfu. Kilkadziesiąt sekund później to samo uczynili partnerzy Wyparły z linii ofensywnej. Gospodarze wrzucili piłkę za plecy obrońców w pole karne rywala, tam na 10. metrze otrzymał ją Świątek i uderzył z całej siły obok lekko przestraszonego chyba I-ligowym występem Oszusta.

W 40. minucie było już 2:0. Nieopodal linii pola karnego faulowany był Gikiewicz, do rzutu wolnego podszedł Marcin Adamski i precyzyjnym strzałem w okienko, umieścił piłkę w siatce.

Po zmianie stron, ŁKS kontrolował spotkanie, jednak nie grał wcale dobrze. Poza kilkoma sytuacjami, kiedy łodzianie bliscy byli podwyższenia wyniku (poprzeczka po strzale Giekiewicza i spojenie słupka z poprzeczką po główce Adamskiego), zbyt często zdarzały się błędy w obronie. Na szczęście dla gospodarzy, ŁKS ma w swoich szeregach Wyparłę, który zarówno pewnie interweniował na 25. metrze, jak i wygrywał pojedynki sam na sam z Wojciechem Białkiem. W końcu jednak popularny "Bodzio W." musiał wyjmować piłkę z bramki. Zaspali bowiem obrońcy ŁKS-u i strzałem z 15. metrów kontaktowego gola dla Motoru zdobył Białek.

Gdy wydawało się, że mimo dużej przewagi gospodarzy, szykuje się nerwówka w końcówce spotkania, ŁKS w 4 minuty pozbawił lublinian złudzeń, zdobywając aż 3 gole. Wszystko rozpoczęło się od błędu defensywy Motoru. Oszust zderzył się we własnym polu karnym z jednym z partnerów, do piłki dopadł Świątek i strzelił do pustej bramki, jednak piłkę wybił ręką Przemysław Żmuda. Sędzia nie miał innego wyjścia, jak tylko podyktować rzut karny i wyrzucić zawodnika gości z boiska. "Jedenastkę" na gola zamienił Mariusz Mowlik. Chwilę później z rzutu rożnego zacentrował Świątek, a z ok. 2 metrów głową strzelił Tomasz Hajto i było już 4:1. Lublinianie nie zdążyli ochłonąć po stracie 2 goli w przeciągu 2 minut, a młody golkiper Motoru znów musiał wyjmować piłkę z siatki. Tym razem w polu karnym rywala znalazł się Gikiewicz, jego strzał obronił Oszust, ale przy dobitce do pustej bramki Janusza Wolańskiego, nie pomógł tym razem żaden z obrońców.

Wynik spotkanie w 85. minucie ustalił Białek, który wykorzystał minięcie się z piłką Adamskiego na połowie boiska, pognał przez 40 metrów i przerzucił futbolówkę nad golkiperem ŁKS-u.

Łodzianie wygrali więc pewnie czwarty mecz ligowy z rzędu, a przy porażce Górnika Zabrze, tracą do 2. pozycji w lidze już tylko 2 punkty i po słabym początku sezonu, wracają do walki o ekstraklasę. Motor natomiast znów przegrywa i przepaść punktowa między strefą "bezpieczną" a spadkową, coraz bardziej się powiększa.

ŁKS Łódź - Motor Lublin 5:2 (2:0)

1:0 - Świątek 32'

2:0 - Adamski 40'

2:1 - Białek 71'

3:1 - Mowlik 74' (karny)

4:1 - Hajto 76'

5:1 - Wolański 78'

5:2 - Białek 85'

Składy:

ŁKS Łódź: Wyparło - Woźniczka, Adamski, Hajto, Klepczarek, Mączyński, Sierant (56' Mowlik), Wolański, Nawrocik (84' Marciszko), Świątek (81' Freidgeimas), Gikiewicz.

Motor Lublin: Gieresz (24' Oszust) - Kalinowski, Syroka, Maciejewski, Wojdyga (68' Popławski), Żmuda, Król, Kursa (68' Hempel), Niemczyk, Oziemczuk, Białek.

Żółte kartki: Klepczarek, Mączyński, Marciszko (ŁKS) oraz Białek, Wojdyga (Motor).

Sędzia: Tomasz Cwalina (Gdańsk).

Widzów: 5000 (ok. 200 gości).

Źródło artykułu:
Komentarze (0)