Mistrz Polski znokautowany w Poznaniu! Lech wchodzi do walki o tytuł

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: mecz Lech Poznań - Raków Częstochowa
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: mecz Lech Poznań - Raków Częstochowa

Zaczęło się piorunująco dla Rakowa, ale to były miłe złego początki. W hitowym meczu PKO Ekstraklasy Lech Poznań wygrał aż 4:1 i na dobre wchodzi do walki o tytuł!

To był początek godny szlagieru. Nikt nie bawił się w szachy, nikt nie kalkulował, obie drużyny od razu przystąpiły do frontalnego ataku. Jako pierwszy cios zadał mistrz Polski, który już w 2. minucie cieszył się z gola Deiana Sorescu. Asystował doskonale dysponowany ostatnio Dawid Drachal, który w poprzednim spotkaniu z Ruchem Chorzów (5:3) popisał się hat-trickiem.

"Kolejorz" miał problem, lecz tylko przez kilka chwil! Wyrównanie padło niemal błyskawicznie i tu bohater był już nieoczywisty. Michał Gurgul pojął dwie próby po dośrodkowaniu Radosława Murawskiego. Główkę Vladan Kovacević obronił, lecz wobec dobitki młodego obrońcy był bezradny i przy Bułgarskiej zrobiło się 1:1.

To wszystko w zaledwie siedem minut! Nic jednak dziwnego. Lech i Raków postawiły w czwartek zdecydowanie na ofensywę. W pierwszej połowie nie oglądaliśmy nudnych momentów, w których piłka przez dłuższą chwilę znajdowałaby się w środkowej strefie.

W tej wymianie ciosów konkretniejsi byli jednak podopieczni Johna van den Broma. Ich akcje były szybsze, lepiej wypieszczone i częściej kończyły się strzałami.

Dlatego gospodarze bardzo sprawnie przeszli ze stanu 0:1 do 2:1! Przy drugim golu asystował Kristoffer Velde, ale zdecydowanie więcej pracy miał Filip Marchwiński. Pomocnik, którego holenderski trener z konieczności wystawia w ataku, uwolnił się spod opieki Milana Rundicia, minął jeszcze wychodzącego z bramki Kovacevicia i pozostało mu tylko celnie uderzyć do pustej bramki.

W drugiej połowie mistrz Polski próbował podkręcić tempo i odrobić straty, jednak brakowało mu siły i pomysłu, by sforsować dobrze zorganizowaną obronę Lecha. Ataki częstochowian były anemiczne i w praktyce poznaniacy nawet na moment nie stracili kontroli.

Ekipa Johna van den Broma poczekała na odpowiedni moment i w 72. minucie wykorzystała stratę rywali, zadając po niej decydujący cios. Jesper Karlstrom podał prostopadle do Velde, a będący w bardzo wysokiej formie Norweg zwiódł Bogdana Racovitana, by następnie wykonać egzekucję mocnym uderzeniem przy bliższym słupku.
To był koniec pytań o zwycięzcę czwartkowego spotkania. Raków wszystko co najlepsze pokazał na samym początku. Później nie udźwignął ciężaru szlagieru i odstawał od "Kolejorza".

Efekty były takie, że ostatecznie przegrał aż 1:4, bowiem w doliczonym czasie do prawdziwego nokautu na tablicy wyników doprowadził Adriel Ba Loua, trafiając do siatki po długim podaniu Murawskiego.

Lechici sięgnęli po pełną pulę i wskoczyli na podium, mijając po drodze m. in. mistrza Polski.

Lech Poznań - Raków Częstochowa 4:1 (2:1)
0:1 - Deian Sorescu 2'
1:1 - Michał Gurgul 7'
2:1 - Filip Marchwiński 25'
3:1 - Kristoffer Velde 72'
4:1 - Adriel Ba Loua 90+3'

Składy:

Lech Poznań: Bartosz Mrozek - Filip Dagerstal (45+1' Antonio Milić), Miha Blazić, Michał Gurgul, Alan Czerwiński, Jesper Karlstrom, Radosław Murawski, Joel Pereira, Afonso Sousa (68' Filip Szymczak), Filip Marchwiński (81' Artur Sobiech), Kristoffer Velde (81' Adriel Ba Loua).

Raków Częstochowa: Vladan Kovacević - Giannis Papanikolaou (46' Bogdan Racovitan), Adnan Kovacević, Milan Rundić, Dawid Drachal (70' Srdjan Plavsić), Ben Lederman, Gustav Berggren (75' Władysław Koczerhin), Deian Sorescu, John Yeboah (60' Sonny Kittel), Łukasz Zwoliński (60' Fabian Piasecki), Marcin Cebula.

Żółte kartki: Jesper Karlstrom (Lech Poznań) oraz Ben Lederman, Adnan Kovacević (Raków Częstochowa).

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).

Widzów: 21 874.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zobacz "Messiego" z... Uzbekistanu. Wow!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty