Groclin pokonał Widzew i powrócił na pozycję wicelidera (relacja)

Dawno już piłkarze Groclinu nie zainkasowali kompletu punktów tak łatwo jak w sobotnim starciu z Widzewem. Dyskobolia nie musiała się nadmiernie wysilać, a mimo to triumfowała 3:0. Wszystkie gole padły po niewyobrażalnych błędach łódzkiego bramkarza oraz obrońców, a nowy trener Widzewiaków, Janusz Wójcik mógł tylko bezradnie rozłożyć ręce.

Pomimo przepaści, jaka dzieli oba zespoły w ligowej tabeli, początek meczu nie zwiastował pogromu. Biało-zieloni byli dość pewni siebie i nie rzucili się od razu do falowych ataków, pozwalając nawet rywalowi na przeprowadzenie kilku akcji ofensywnych. Żadna z nich jednak nie była na tyle groźna, by Sebastian Przyrowski mógł skapitulować.

Gospodarze aż do 18. minuty nie oddali w zasadzie żadnego strzału na bramkę Bartosza Fabiniaka, ale już pierwsza wypracowana przez nich sytuacja zakończyła się golem. Sędzia Mariusz Żak podyktował dla Dyskobolii rzut wolny z narożnika boiska. Egzekwował go Jarosław Lato, który posłał piłkę w światło bramki, jednak centrował a nie strzelał. Dobrą pracę w polu karnym wykonał Piotr Rocki, który zmylił kilku defensorów Widzewa. Futbolówka spadła w polu bramkowym, skozłowała przed Fabiniakiem, a ten zamiast spokojnie ją złapać, usiadł na murawie i w sposób komediowy wpuścił gola. Radość miejscowych kibiców mieszała się z salwami śmiechu.

To był jednak dopiero początek tragikomedii w wykonaniu łódzkiego golkipera, który z każdą kolejną interwencją czuł się coraz mniej pewnie i wyczyniał na własnym przedpolu niesamowite rzeczy w zupełnie niegroźnych sytuacjach. W 30. minucie do jego poziomu dostosował się także Ugochukwu Ukah, który po dośrodkowaniu Mariusza Muszalika z rzutu rożnego interweniował tak nieporadnie, że niczym rasowy napastnik skierował piłkę do własnej siatki. W taki oto sposób Groclin prowadził z Widzewem 2:0, nie stwarzając w zasadzie ani jednej groźnej sytuacji strzeleckiej.

Nowy szkoleniowiec Widzewa, Janusz Wójcik był sfrustrowany postawą swojej defensywy i tylko bezradnie rozkładał ręce, patrząc na pogłębiającą się z każdą minutą klęskę gości. Z kolei piłkarze Jacka Zielińskiego spokojnie kontrowali boiskowe wydarzenia i nadal nie forsowali tempa w pełnym przekonaniu, że tego dnia rywal z Łodzi nie jest w stanie sprawić im jakichkolwiek kłopotów.

Przegrywając 0:2, łodzianie starali się jeszcze wprawdzie odwrócić losy rywalizacji, ale rozgrywali akcje w sposób anemiczny i bez wiary we własne umiejętności. A biało-zieloni tylko czekali na odpowiednią okazję do kontry. Takowa nadarzyła się w 39. minucie, gdy po świetnym zagraniu Rockiego, z linii pola karnego potężnie uderzał Muszalik. Zabrakło mu jednak precyzji, gdyż piłka poleciała obok słupka.

Z kolei w 44. minucie na listę strzelców mógł wpisać się Rocki. Filigranowy zawodnik z łatwością ograł Łukasza Brozia, a następnie wpadł w pole karne i uderzał z ostrego kąta. Tym razem jednak na drodze do szczęścia stanął Dyskobolii Fabiniak, który choć w niewielkim stopniu zrehabilitował się za fatalne błędy we wcześniejszych sytuacjach.

W drugiej połowie Janusz Wójcik dokonał trzech zmian, wprowadzając na boisko Stefano Napoleoniego, Przemysława Oziębałę oraz Piotra Grzelczaka. Żaden z nowych graczy nie wyróżniał się jednak na tyle, by zdobyć choć bramkę kontaktową.

Gospodarze trafili natomiast do siatki po raz trzeci. W 56. minucie Radosław Majewski przejął piłkę, pobiegł z nią w kierunku pola karnego i zdecydował się na strzał z 17 metrów. Uderzenie nie było najwyższych lotów, a mimo to znalazło drogę do siatki, bowiem znów koszmarny błąd popełnił Fabiniak, przepuszczając piłkę pod brzuchem.

Znokautowany Widzew już do końca nie zagroził poważniej bramce Sebastiana Przyrowskiego, natomiast w ekipie gospodarzy dwie znakomite szanse zmarnował Adrian Sikora, który najpierw po podaniu Filipa Ivanovskiego, a następnie po fatalnym kiksie Ukaha, dwukrotnie stawał oko w oko z Fabiniakiem, ale za każdym razem brakowało mu zimnej krwi i górą był golkiper Widzewa.

Dyskobolia zwyciężyła ostatecznie 3:0 i, jak się niebawem okazało, triumf nad Widzewem dał jej pozycję wicelidera Orange Ekstraklasy. Swoje spotkanie przegrał bowiem Lech Poznań, który uległ na wyjeździe Cracovii, natomiast Legia Warszawa wyjdzie na boisko dopiero w niedzielę.

Sytuacja Widzewa jest natomiast katastrofalna. Patrząc na różnice punktowe w tabeli, można dawać jeszcze łodzianom szansę na utrzymanie, ale jeśli wziąć pod uwagę postawę podopiecznych Janusza Wójcika i ilość traconych przez nich goli, trudno się raczej spodziewać przełomu.

Groclin Grodzisk Wlkp. - Widzew Łódź 3:0 (2:0)

1:0 - Lato 18'

2:0 - Ukah (sam.) 30'

3:0 - Majewski 56'

Składy:

Groclin Grodzisk Wlkp.: Przyrowski - Mynar, Jodłowiec, Kumbev, Sokołowski, Rocki, Muszalik, Świerczewski (60' Ivanovski), Majewski (70' Batata), Lato (52' Telichowski), Sikora.

Widzew Łódź: Fabiniak - Szeliga, Ukah, Kłos, Łukasz Broź, Budka, Kuklis, Masłowski, Lisowski (74' Grzelczak) Mierzejewski (66' Oziębała), Maciej Kowalczyk (60' Napoleoni).

Żółte kartki: Lisowski, Kłos (Widzew).

Sędzia: Mariusz Żak (Sosnowiec).

Widzów: 2500.

Najlepszy piłkarz Groclinu: Radek Mynar.

Najlepszy piłkarz Widzewa: Stefano Napoleoni.

Najlepszy piłkarz meczu: Radek Mynar.

Źródło artykułu: