Cztery gole w Kielcach. Korona powstrzymała wicelidera

PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Dominik Marczuk, Dawid Błanik i Nene
PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Dominik Marczuk, Dawid Błanik i Nene

Korona Kielce zremisowała z Jagiellonią Białystok 2:2 w ostatnim sobotnim meczu 15. kolejki PKO Ekstraklasy. Dla gości to spory zawód, bo tracą dystans do Śląska Wrocław, który w piątek pokonał Cracovię.

Korona Kielce może pluć sobie w brodę. Zagrała na maksimum swoich umiejętności, a może nawet dodała do repertuaru coś ekstra. Dwukrotnie wychodziła na prowadzenie w meczu z wiceliderem. Grała dobrze, była naprawdę blisko zwycięstwa, jednak w obu przypadkach Jagiellonia Białystok doprowadziła do wyrównania.

Nie jest to co prawda zwycięstwo drużyny Adriana Siemieńca, ale przecież był to mecz wyjazdowy, gdzie Jagiellonii nie wiedzie się tak dobrze, jak przed własną publicznością (komplet zwycięstw w tym sezonie).

Postronni kibice narzekać raczej nie mogą. Cztery gole, parę innych sytuacji, VAR. Zdarzały się zdecydowanie gorsze mecze.

ZOBACZ WIDEO: Komedia na meczu polskiej ligi. Nagranie już krąży po sieci

Samo miało dość dziwne fragmenty. Bo przecież do przerwy powinno być 0:0 - jedni i drudzy nie pokazali zbyt wiele na murawie. Ale inne plany miał Michal Sacek. Wykonał absurdalny wślizg w swoim polu karnym i wyciął równo z trawą Martina Remacle. Co prawda sędzia Karol Arys początkowo tego nie dostrzegł, ale pomogła mu podpowiedź VAR i dosłownie 2-3 powtórki. To był oczywisty rzut karny, a pewnym egzekutorem okazał się Nono.

Korona początkowo miała lepsze sytuacje. W jednej z pierwszych akcji Jiewgienij Szykawka skorzystał z wyjścia poza własne pole karne Zlatana Alomerovicia, bramka była pusta, natomiast w porę z asekuracją zdążył Mateusz Skrzypczak. Goście starali się grać kombinacyjnie, dłużej utrzymywali się przy piłce, ale niewiele z tego wynikało. Poza jednym minimalnie niecelnym uderzeniem Kristoffera Hansena z dystansu raczej ciężko przypomnieć sobie jakiekolwiek sytuacje (bo nie będziemy wspominać o nieuznanym golu Jesusa Naranjo z metrowego spalonego).

W drugiej części sygnał do ataku dał Jesus Imaz. Co prawda z pierwszym strzałem z ostrego kąta poradził sobie Xavier Dziekoński, ale przy drugiej próbie musiał już wyciągać piłkę z siatki. Po kapitalnym dośrodkowaniu Adriana Diegueza Imaz uprzedził Dziekońskiego i doprowadził do wyrównania.

I - pewnie ku zdziwieniu kibiców Jagiellonii - goście nie poszli za ciosem. Nie zepchnęli Korony do defensywy, wręcz przeciwnie. Pozwolili jej wrócić do gry. Martin Remacle chciał dośrodkowywać, ale zagrał tak wybornie, że nawet jeśli nie trafił w piłkę Dominick Zator, to futbolówka dokręciła się do bramki obok zaskoczonego i bezradnego Alomerovicia.

Ostatnie słowo należało do białostoczan. Próbowali, nie zawsze wychodziło, w tej konkretnej sytuacji wszystko zagrało. Dośrodkowanie Tarasa Romanczuka? Perfekcyjne. Jakub Lewicki uniknął spalonego, lekko dziubnął piłkę i Dziekoński nie zdążył z reakcją. Tu warto pochwalić trenera Siemieńca, który wpuścił na boisko Lewickiego dosłownie chwilę wcześniej. Jagiellonia do końca nie dopuszczała Korony pod własną bramkę, ale sama też nie potrafiła stworzyć sytuacji, która skutkowałaby zwycięskim golem.

Korona Kielce - Jagiellonia Białystok 2:2 (1:0)
1:0 Nono (k.) 45+5'
1:1 Jesus Imaz 56'
2:1 Martin Remacle 68'
2:2 Jakub Lewicki 81'

Składy:

Korona: Xavier Dziekoński - Dominick Zator, Piotr Malarczyk, Miłosz Trojak, Marcus Godinho - Jacek Podgórski (63' Mateusz Czyżycki), Yoav Hofmeister, Martin Remacle (79' Ronaldo Deaconu), Nono (71' Dalibor Takac), Dawid Błanik (63' Jakub Konstantyn) - Jiewgienij Szykawka (71' Adrian Dalmau).

Jagiellonia: Zlatan Alomerović - Michal Sacek, Mateusz Skrzypczak, Adrian Dieguez, Bartłomiej Wdowik - Dominik Marczuk (66' Tomasz Kupisz), Taras Romanczuk, Nene, Jose Naranjo (77' Alan Rybak), Kristoffer Hansen (77' Jakub Lewicki) - Jesus Imaz.

Żółte kartki: Nene, Zator (Korona) oraz Sacek, Nono, Lewicki (Jagiellonia).

Sędzia: Karol Arys (Szczecin).

CZYTAJ TAKŻE:
Koncert Kyliana Mbappe. Tylko spójrz na to trafienie [WIDEO]
"Przepotężny, jest kotem". Przewiduje mu wielką karierę w kadrze

Komentarze (0)