Po piątkowym remisie 1:1 z Czechami reprezentacja Polski nie ma już nawet matematycznych szans na bezpośredni awans z grupy do przyszłorocznych mistrzostw Europy.
Ten fakt, w pomeczowym wywiadzie dla portalu isport.blesk.cz, podkreślił selekcjoner naszych południowych sąsiadów, Jaroslav Silhavy.
- Oczywiście planem minimum był remis w Warszawie, bowiem wiedziałem, że on też da nam przewagę przed meczem z Mołdawią. Z drugiej strony widziałem na boisku, że chłopacy robili wszystko, co mogli, by wygrać - podkreślił szkoleniowiec.
Byłoby pięknie ,gdybyśmy wygrali, szczególnie z tak mocnym przeciwnikiem, ale w zasadzie wyeliminowaliśmy Polaków z gry. Gdyby nas pokonali, dalej liczyliby się w walce o bezpośredni awans i czekaliby z niecierpliwością na nasz poniedziałkowy mecz - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Polacy ostro po blamażu kadry z Czechami. "Lewandowski? Tragedia. Trzeba szukać następcy"
Czech zdradził także, czego spodziewał się po reprezentantach Polski od pierwszego gwizdka sędziego.
- Przeciwnik musiał wygrać za wszelką cenę, więc spodziewaliśmy się, że zdominuje nas od początku. Mieliśmy jednak swoje okazje i szkoda, że ich nie wykorzystaliśmy. Końcowy wynik mógł być jeszcze lepszy - powiedział Silhavy.
- Przed poniedziałkowym meczem nie podoba mi się natomiast to, że mówi się, że do awansu wystarczy nam tylko remis. Musimy wyjść na boisko i zrobić swoje. Nie obędzie się bez problemów, bowiem Mołdawianie udowodnili swoją wartość, odbierając Polsce aż pięć punktów - dodał selekcjoner Czechów, boleśnie dla polskich kibiców podkreślając porażkę Biało-Czerwonych z Mołdawią na wyjeździe 2:3 i tylko remis u siebie 1:1.
W poniedziałek Czesi u siebie zagrają z Mołdawią. Wystarczy im remis, żeby bezpośrednio awansować na Euro 2024. Z kolei Polacy o udział w niemieckim turnieju powalczą w przyszłorocznych barażach.
Czytaj także:
Nie do wiary! Bilans wstydu reprezentacji Polski
Hajcie puściły nerwy. Mówi, co zrobiłby z Lewandowskim