Nie ma co ukrywać, że brazylijscy oraz argentyńscy kibice nie pałają się do siebie sympatią. Przed starciem obu ekip doszło do zamieszek na trybunach, w które była wmieszana też policja. Na początku nie było wiadomo, czy mecz w ogóle się odbędzie, lecz ostatecznie doszedł do skutku. Po bramce Nicolasa Otamendiego Albicelestes wygrali z odwiecznym rywalem 1:0.
Na konferencji prasowej po meczu dziennikarze mogli być zdziwieni tym, co usłyszeli z ust Lionela Scaloniego, selekcjonera reprezentacji Argentyny. Szkoleniowiec nie jest bowiem pewny, czy będzie kontynuował swoją trenerską drogę w kadrze.
- Naprawdę muszę mocno przemyśleć, co zrobić z moją przyszłością. Ta grupa potrzebuje cię na stałe. Musisz mieć maksymalny poziom energii. To nie pożegnanie, ale poprzeczka ustawiona jest bardzo wysoko. Zespół potrzebuje trenera, który ma całą możliwą energię - powiedział Scaloni.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznaliśmy bramkę roku?! Fenomenalny gol piłkarki
Jak informuje "Mundo Deportivo", później okazało się, że Scaloni na chwilę przed konferencją poprosił swój sztab trenerski, aby wrócił na boisko i razem zapozował do "ostatniego zdjęcia". Uderzające jest to, że wszyscy byli uśmiechnięci.
Ewentualne odejście Scaloniego byłoby dla argentyńskiej kadry dużym ciosem. Zawodnicy bardzo się z nim zżyli, tym bardziej że trener współpracuje z reprezentacją już pięć lat.
Scaloni to selekcjoner, który poprowadził reprezentację Argentyny do wymarzonych triumfów w Copa America i mistrzostwach świata. Na drugi z tych triumfów Albicelestes czekali 36 lat.
Czytaj także:
Przestrzegł reprezentantów Polski. "Trzeba być czujnym"